publicystyka: Sakrament duszy

Sakrament duszy

tłum. Gabriel Szymczak, 16 października 2019

O. Alexander Schmemann powiedział, że sakramenty nie tyle przekształcają rzeczy w coś innego, co ujawniają je takimi, jakimi one są. Słyszymy to w liturgii św. Bazylego Wielkiego, gdy prosimy Boga, aby „okazał” chleb i wino - Ciałem i Krwią Chrystusa. Liturgia chrztu świętego czyni to samo, prosząc Boga, aby „okazał tę wodę… aby była wodą odkupienia, wodą uświęcenia, oczyszczenia ciała i ducha...” To jest zupełnie inna myśl. Oczywiście język „tworzenia” jest również obecny, ale podejrzewam, że „tworzenie” oznacza coś innego niż to, co często sobie wyobrażamy.

W dziwny sposób, kiedy wyobrażamy sobie, że świat jest „świecki” i obawiamy się stopniowego wygnania z niego wszystkiego, co religijne, nieświadomie zgadzamy się na to, że sami jesteśmy świeccy. Podstawową koncepcją sekularyzmu jest to, że świat lub niektóre jego aspekty istnieją poza Bogiem i są całkowicie samowystarczalne. Drzewo jest tylko drzewem. Niebo jest tylko niebem. Ta wymyślona konstrukcja jest wzmacniana przez oznaczanie niektórych rzeczy jako „religijnych” i umieszczanie ich w ich własnej strefie wpływów, tak jakby ich usunięcie w jakiś sposób chroniło neutralność skądinąd świeckiego świata.

W rzeczywistości - nie ma czegoś takiego jak „świeckość”. Wszystkie rzeczy zostały stworzone przez Boga i istnieją tylko dlatego, że są podtrzymywane przez Jego dobrą wolę. Wszystko wskazuje na Boga i uczestniczy w Bogu, który jest „Jedynym Prawdziwie Istniejącym”. Kiedy prawosławni mówią o świecie jako o „sakramencie”, to po prostu stwierdzają ten fakt.

Odkąd Bóg stał się człowiekiem we Wcieleniu Jezusa Chrystusa, ukazuje sakramentalność wszystkich rzeczy. Przede wszystkim pokazuje, co to znaczy, że ludzie są stworzeni na obraz i podobieństwo Boga - „On jest obrazem Boga niewidzialnego” (Kol 1, 15). W świecie, który wydaje się chaotyczny, pokazano, że „wiatry i morze” są Mu posłuszne. W Jego rękach chleb tego świata jest chlebem niebios. Pozornie wszechmocna moc Imperium Rzymskiego okazuje się jedynie mocą „daną z góry” (J 19, 11). Nawet najbardziej brutalnym narzędziem tortur jest Drzewo Życia.

Pojęcie „świeckości” jest bezpośrednią odmową uznania któregokolwiek z tych stwierdzeń za prawdę. Stanowi wyobrażenie, że „religia” jest w umyśle wierzącego i nigdzie indziej. Oczywiście sama koncepcja „religii” jest czymś w rodzaju świeckiego wynalazku – to nazwa, używana teraz nie po to, by coś opisać, ale po to, by coś odizolować. W tym sensie słuszne jest stwierdzenie, że nie ma czegoś takiego jak „religia”. Istnieje życie w komunii z Bogiem - niezależnie od tego, czy zostało ono uznane, czy nie. Kiedy nasze życie w komunii z Bogiem jest nieuznawane, żyjemy w złudzeniach, udając, że może istnieć coś, co nie jest w komunii z Bogiem.

Nasza zsekularyzowana koncepcja świata jest także fragmentacją naszego życia. Nasza nowoczesna gospodarka i polityka mają tendencję do dzielenia świata na sfery „wpływu” lub „specjalizacji”. Nasze życie dzielimy na mozaikę lojalności, odpowiedzialności i przynależności. Martwimy się o „równowagę” właśnie dlatego, że ta mozaika ciągnie nas w różne strony w nierówny sposób. Cały świat łaciński jest „liczbą całkowitą”. W naszym zsekularyzowanym życiu brakuje integralności. To jest brutalne dla duszy.

Święty Jakub ostrzega przed osobą „o podwójnym umyśle” (dosłownie „osobą o dwóch duszach”) mówiąc, że taka osoba jest „niestała we wszystkich swoich drogach” (Jk 1, 8). W naszej kulturze często żyjemy egzystencją o „wielu duszach”, rozproszoną po całym szeregu konkurujących ze sobą zainteresowań. Różnorodne rzeczy walczą o naszą uwagę, tak że sam akt widzenia czegoś został skomercjalizowany. „Ilu ludzi na to spojrzało?”

Największym przykazaniem, według Chrystusa, jest „kochać Boga całym swoim sercem, umysłem i duszą”. Nie jest to wcale to samo, co powiedzenie: „Postaw Boga na pierwszym miejscu w swoim życiu”. Bóg jest pierwszy tylko wtedy, gdy nie ma nic drugiego: całym znaczy całym. To jedyna droga do prawdziwej integralności. Święty Paweł mówi to w ten sposób:
„… Cokolwiek działacie słowem lub czynem, wszystko /czyńcie/ w imię Pana Jezusa, dziękując Bogu Ojcu przez Niego” (Kol 3:17)
To nie jest przykazanie dla naszego „religijnego” życia, ponieważ jest tylko jedno życie. Tym jednym życiem jest nasza dusza.

Kategoryzowanie współczesnego życia tworzy fałszywe rozróżnienia. Jest tylko jeden Bóg i jeden zestaw przykazań na całe życie. Nie ma czegoś takiego jak „etyka polityczna”, „etyka biznesu”, „etyka medyczna” itp. Często te rozróżnienia robią niewiele więcej niż kreowanie wysp wyspecjalizowanych interesów, na których ludzie zgadzają się postępować niemoralnie pod pozorem swojej rozdrobnionej lojalności.

Kiedy Poncjusz Piłat stanął twarzą w twarz z Chrystusem, jego dusza znalazła się w momencie sądu. Widzimy, jak walczy, przesuwając decyzję do Heroda, Sanhedrynu i tłumu. Ale tylko on podjął decyzję. Chociaż nie znalazł „winy” w Jezusie, posłał go na ukrzyżowanie. To zostało „dozwolone” z góry (od Boga), ale nie było nakazane. Jego żona ostrzegła go, by „nie miał nic do czynienia z tym Sprawiedliwym” (Mat 27, 19).

Na obronę Piłata działa to, że jego dusza była w agonii (próbował uwolnić Jezusa). Nie zdał testu i próbował umyć ręce (dosłownie) od wewnętrznego konfliktu. Dziś nasze przedziały są często tak bezpieczne, że nie zastanawiamy się nad konfliktami między „przedziałem religijnym” a innymi dziedzinami naszego życia. Często spotykam się z wyjaśnieniami ekonomicznymi, które są całkowicie sprzeczne z Ewangelią, ale opierają się „na własnych zasługach” (we własnym przedziale ekonomicznym). To samo można powiedzieć o polityce i wielu innych obszarach. Świecki nawyk serca polega na wierzeniu, że kiedy wszystko zostało powiedziane i zrobione, musimy sprawić, aby wszystko potoczyło się zgodnie z naszymi własnymi życzeniami lub zobaczyć, jak potoczy się to zgodnie z czyimś życzeniem. Wyobrażamy sobie, że siła i odpowiedzialność są w naszych rękach.

Zbawienie naszej duszy jest także drogą do integralności - stania się całkowicie tym, czym Bóg nas stworzył. Przebóstwienia nie można podzielić na części. Zgodnie z moim doświadczeniem, taką integralność najlepiej nabywa się, stając się „małym”. Przykazania Chrystusa wydają się być dość konkretne i natychmiast dostępne. On nie oferuje teorii na temat prowadzenia imperium lub zarządzania gospodarką. Prośba żebraka o pieniądze jednak od razu powoduje w nas „rozdwojenie duszy”. Chcemy dać (bo przykazanie), ale zastanawiamy się, czy czasem nie wyrządzamy krzywdy, czy prosi szczerze, itp. Nasze serca stają się niestabilne.

Kontynuując ten przykład - można dać uczciwie (z integralnością), jeśli odmawia się postawienia samego siebie w roli zarządzającego rezultatem. Nie dzieje się to w wyniku frustracji lub obojętności. Jest to raczej akt posłuszeństwa i wiary. Robimy to, co nam nakazano, i ufamy, że Bóg będzie Bogiem (rezultaty są w Jego rękach).

Nauka życia na sposób sługi Chrystusa, a nie mistrza człowieczeństwa, jest początkiem integralności. Aby zdobyć nasze dusze, musimy stracić cały świat. O dziwo, w tajemnicy Królestwa Bożego, gdy zdobywamy nasze dusze, zdobywamy również cały świat - w prostocie i prawdzie. Wtedy rzeczy objawią się takimi, jakimi są, a Bóg będzie „wszystkim we wszystkim”.

o. Stephen Freeman

za: Gloty to God for All Things