publicystyka: Myśl o tym, co dobre dla tego, kogo kochasz

Myśl o tym, co dobre dla tego, kogo kochasz

tłum. Klaudia Ambrożewicz, 13 października 2019

Pewien młody człowiek powiedział mi: „Bardzo kocham pewną dziewczynę i naprawdę ją doceniam, podziwiam ją i chcę, żeby była ze mną". Bardzo się zdziwiłem i zapytałem: „Co robisz, by to osiągnąć?” Odpowiedział: „Nic. Nigdy się o tym nie dowie, ponieważ ona kocha innego. Nic jej nie powiem, dlatego, że ją kocham. Kocham ją, dlatego nie chcę ingerować w jej życie, choć teraz spędzamy razem czas. Kończymy uniwersytet. Czasami myślałem, by podejść do niej, porozmawiać, zaproponować życie rodzinne, ale kiedy zdałem sobie sprawę, że jej głowa jest zajęta przez innego, zostawiłem ją w spokoju. Kocham ją i dlatego jej unikam”.

To właśnie oznacza „kochać”! Myśleć o tym, co dobre dla tego, kogo kochasz. W danym przypadku będzie dobrze nie niepokoić jej serca i uszanować życiowy wybór drugiego człowieka. Ta miłość wewnątrz ciebie przeobrazi się w łezkę, w diament, w ten ból, od którego w twoje serce popłynął wody żywe - wody Bożej łaski. I chociaż twoja miłość jest teraz ukryta, i wydaje się, że jej nie okazujesz, to wręcz przeciwnie, pogłębia się w tobie. Stajesz się bardziej wrażliwy, prawdziwy, kreatywny i wartościowy, i otrzymasz za to kiedyś nagrodę. To jest pewne.

„Kocham moje dziecko” – mówiła pewna matka, po raz pięćsetny wybierając numer jego telefonu. „Robię to z miłości, chce wiedzieć, co robi, gdzie jest.” Ale prawda jest zupełnie inna. W rzeczywistości ona nie może znieść rozłąki ze swoim dzieckiem. Nie może znieść faktu, że jej dziecko wchodzi w dorosłe życie. „Z kim jesteś? Dlaczego wracasz późno? Co słyszałam o tobie? Kim jest ta dziewczyna? - to zwykłe podejrzenia i chorobliwy związek. I zdecydowanie nie jest to miłość, ponieważ „kochać” oznacza „dawać”, mówić „Chcę abyś rozłożył skrzydła. Chcę twojego dobra.”

„On musi rosnąć, a ja muszę maleć”- powiedział św. Jan Chrzciciel, gdy zobaczył Boga. „Kocham Boga, dlatego nie obchodzi mnie, że będę na drugim planie. Bez względu na to, dokąd pójdę, tyle światła rozpościera się przede mną, że nie ma granic, nie ma cienia. Kochając Go, zawsze będę wewnątrz światła i zawsze będę się radował. Kocham Go z oddali. Kocham Go, choć wydaje się, że znikam i gasnę. Kocham Go także na odległość, czuję to w swoim sercu. Daję wolność. Nie obchodzi mnie, z kim rozmawia, nie kusi mnie to, nie zazdroszczę, nie cierpię.”

I wiesz, jak to wpływa na drugiego człowieka? Zaczyna cię kochać mocniej i nie może odejść. A wiesz, dlaczego? Dlatego, że dajesz mu wolność. Kiedy dajesz komuś możliwość opuszczenia cię, on nie może tego zrobić. Kiedy trzymasz go siłą, osiągasz przeciwieństwo.

Rozumiesz? To się zdarza się w wielu związkach. Pewnie zauważyłeś to wiele razy w swoich relacjach. Mówisz: „Zazdroszczę mojej żonie, nie mogę, cierpię…” Jeśli ją kochasz, zajrzyj w głąb siebie. I najpierw znajdź swoje własne piękno, które napełni cię pewnością i spokojem. Następnie naucz się prawdziwie kochać bliską ci osobę, módl się za nią, czuj to, co czuje ona, tzn. zastanów się: „Czy satysfakcjonuje ją to, co teraz robię? Czy podoba jej się to, że tak ją dręczę, wywieram na nią presję?”

Archimandryta Andrzej (Konanos)

za: monastery.ru

fotografia: Nicolay_Chulev /orthphoto.net/