publicystyka: Wspomnienia o starcu Gabrielu (Urgebadze)

Wspomnienia o starcu Gabrielu (Urgebadze)

tłum. Michał Diemianiuk, 27 września 2019

Ojciec Gabriel przyciągał wszystkich swoją chrześcijańską, ofiarną miłością. Pokorą i posłuszeństwem prowadził wszystkich do Królestwa Niebieskiego. “Pokornego pokona wszelką próbę. Pan daje pokornemu łaskę, bez pokory nikt nie wejdzie do Królestwa Niebieskiego!” - uczył starzec. On urządzał nam takie “egzaminy” pokory i posłuszeństwa, że często dopiero po latach pojmowaliśmy jego zamysł. Starzec lubił powtarzać: “Pan wymaga od nas i serca, i dobrych uczynków. Co dobrego uczynili bliźniemu, to uczynili mnie, uczy Pan”.
 
***

Pewien kapłan zadał pytanie starcowi:
- A co to jest post?
- Zaraz wyjaśnię - odpowiedział starzec i przypomniał mu wszystkie jego grzechy, popełnione od dzieciństwa.
Kapłan ze wstydu nie wiedział, gdzie ma się podziać, i zaczął płakać. Starzec nagle poweselał i zaproponował mu, aby trochę zjadł.
- Jak mam teraz jeść, tak mi źle! - odpowiedział.
- To właśnie jest post. Kiedy pamiętasz o swoich grzechach, kajasz się i już nie myślisz o jedzeniu.
 
***

Przed Wielkim Postem batiuszka z reguły modlił się na kolanach o wybaczenie grzechów na ambonie cerkwi Przemienienia. Jeśli kogoś gniewnie skrytykował, a ten do wieczora nie przychodził po przebaczenie, to sam szedł do niego i prosił o przebaczenie.
 
***

Kiedy byłam jego kielejnicą [kielejnik, kielejnica - mnich lub mniszka, wyznaczony do posługi i pomocy w celi lub mieszkaniu biskupa, przełożonego monasteru, starca, itp. - przyp. tłum.], świeckie namiętności we mnie znikały. Czułam, że nasilały się we mnie mądre myśli i współczucie. On w zadziwiający sposób kierował mną. Czasami miałam poczucie takiej lekkości, jakbym była w powietrzu. Wtedy batiuszka sprowadzał mnie na ziemię. A kiedy czułam ciężar na duszy, jakby cały świat zwalił się na moje barki i ginęłam, on z humorem pocieszał mnie:
- Cierp, cierp, matuszko: kto wytrzyma do końca, ten zwycięży!
 
***

Do batiuszki przyszli po błogosławieństwo mąż z żoną. Żona była w ciąży. Ojciec Gabriel zaczął nastawiać ich na życie po chrześcijańsku, bez gniewu, z uważaniem na swoje słowa, bo dzieciątko wszystko słyszy.
Mąż mu odparł:
- Co wy mówicie, ojcze Gabrielu: rozmowy nie usłyszysz za ścianą, a dziecko słyszy w brzuchu?
- Czyli nie wierzycie? - powiedział ojciec Gabriel, i odwróciwszy się do matki, głośno zapytał dziecko: “Dziecię, pytam cię, czyżbyś nie słyszał słowa Bożego?” Dziecko tak nagle zaczęło ruszać się w brzuchu, że złapawszy się za brzuch, matka szybko wyszła z celi.
 
***

Do starca przyszli goście ze Świętej Góry. Ojciec Gabriel podarował jednemu z nich ikonę świętego, którego imię ten nosił. Zdziwiony gość na kolanach poprosił starca, aby pojechał na Świętą Górę Atos, gdzie jemu niczego nie będzie brakować. Ojciec Gabriel powiedział: “Ja swojej Gruzji na Atos nie zamienię”. Tym mnichem był ihumen monasteru Kseropotamu.
 
***

Była godzina 6 wieczorem, siedziałam w celi starca. Nagle on kazał mi wyjść i zostawić go samego: “Teraz nie można na mnie patrzeć!” Ja szybko skierowałam się do wyjścia. Spojrzawszy do tyłu, zobaczyłam, że jego oblicze zajaśniało, świecąc promieniami słońca.
 
***

Pewnego razu do starca przyszła kobieta i powiedziała:
- Uratowaliście mnie od śmierci, pozwólcie odwdzięczyć się wam.
Opowiedziała nam następującą historię:
- Żyję przy cmentarzu, w starym domku. Nocą do mnie włamali się bandyci. Ze strachu zaczęłam wzywać na pomoc ojca Gabriela. Zdarzył się cud: starzec pojawił się w mgnieniu oka, zaczął gonić ich z pałką. Przestraszeni bandyci uciekli, straciwszy głowę, a starzec znikł tak nagle, jak się pojawił.
 
***

Ciężko chory ojciec Gabriel pewnego razu powiedział do mnie:
- Teraz pójdę do monasteru Szawnabada
Pomyślałam, że żartuje.
Po jakimś czasie zapytałam:
- Batiuszka, byliście w Szawnabada?
- Tak, byłem. Kiedy przyszedłem, mieli posiłek, tam wszystko w normie.
- A was nie widzieli? - zapytałam znowu.
- Nie, dlaczego? Gdyby zobaczyli, zdziwiliby się, zresztą ja nie chciałem im się pokazywać.
- A co robił ojciec Szio? zapytałam.
- Liczył ludzi - odpowiedział starzec.
Po kilku dniach przyszedł do ojca Gabriela przełożony męskiego monasteru Szawnabada, archimandryta Szio.
Zapytałam go:
- Wielu jest was w monasterze?
- Nie wiem: jedni przychodzą, inni odchodzą. Ja ich zazwyczaj liczę podczas posiłku.
Ojciec Gabriel popatrzył na mnie wieloznacznie i uśmiechnął się. Byłam wstrząśnięta.
 
***

Ciężko chory ojciec Gabriel poprosił, aby zawieźć go do cerkwi. Przed ikoną Matki Bożej na kolanach, ze łzami w oczach modlił się do Przenajświętszej Bogurodzicy: “Przyjmij mnie w ofierze, Matko Boża, tylko zbaw moją Gruzję!” Kiedy bolesna troska o los Ojczyzny szczególnie przygniatała starca, wołał mnie i prosił, aby zaśpiewać kołysankę.
Biada temu mnichowi lub kapłanowi, który nie żyje, cierpiąc za swój naród.
 
***

Kiedy w zamian za miłość bliźniego otrzymywał smutek, wyśmiewanie i poniżenie, ja ze zdziwieniem pytałam go: “Czyżbyście wciąż ich kochali?” A on ze smutkiem odpowiadał: “Ja teraz ich jeszcze bardziej żałuję i kocham”.
 
***

Z zasady on nigdy nie zmuszał odwiedzających do czekania na siebie: “Jak można być spokojnym, jeśli ktoś czeka na ciebie? Serce dobrego mnicha powinno być tak wrażliwe, jak kobiece”.
 
***

Do swojej malutkiej celi prowadził wszystkich bez wyjątku i głosił im Bożą łaskę i miłość: “Serce jest silne, a ciało słabe. Nie troszczcie się o ciało, zbawiajcie duszę. Kto pokona dogadzanie brzuchowi i gadulstwo, ten jest już na dobrej drodze. Przede wszystkim poszukujcie Królestwa Niebieskiego, a pozostałe samo się doda” - przypominał słowa Pisma Świętego.
 
***

Pewnego razu starzec zadał nam pytanie:
- Co to znaczy “Modlitwa zostanie uznana za grzech”?
- Zapewne, nieprawidłowo się modlili - odpowiedzieliśmy.
- Nie, prawidłowo się modlili - powiedział starzec.
- Zapewne, modlitwa nie wychodziła z serca…
- Wychodziła z serca!!
- Zapewne, modlili się w roztargnieniu.
- Też coś, wymyślili sobie że są świętymi, roztargnienie jest w każdym z nas.
- Nie odgadłszy, poprosiliśmy starca aby nam wyjaśnił.
- Zaraz wyjaśnię - powiedział batiuszka.
W tym czasie przyszedł doń pewien wierny po błogosławieństwo. Ojciec Gabriel poprosił go o przysługę, ale młody człowiek odmówił mu, tłumacząc się, że jest zajęty:
- Teraz nie mogę, a potem zobaczymy - i odszedł z tymi słowami.
- Teraz on pójdzie i będzie się modlić 5 godzin pod rząd, a czy przyjmie Pan jego modlitwę, jeśli on odmówił mi pomocy? Nie będziecie zachowywać przykazań Bożych - nie macie po co niepokoić Boga waszymi długimi modlitwami, nie usłyszy was Pan, a i wasza modlitwa zostanie uznana wam za grzech. Dobre uczynki otworzą wrota raju, pokora wprowadzi was do raju, a dzięki miłości ujrzycie Boga. Jeśli za modlitwą nie podążają dobre uczynki, to modlitwa jest martwa - mówił starzec.
 
***

Batiuszka przywołał nam przykład ze swego życia, związany z grzechem osądzania:
- W prezbiterium osądzali kapłana, który był opanowany namiętnością pijaństwa, i ja osądziłem go w obecności patriarchy, chcąc pokazać swoją nienaganność, chociaż nawet nie znałem tego kapłana. W domu zawsze mieliśmy wino. Zachciało się wypić. Wypiwszy szklankę wina, wyruszyłem do soboru Sioni [katedra w Tbilisi, jedna z najważniejszych świątyń Cerkwi Gruzińskiej, do 2004 roku siedziba patriarchy - przyp. tłum.]. Gdy wszedłem do prezbiterium, poczułem że alkohol mnie zmorzył, potknąłem się, o mało nie upadłem. Patriarcha zdążył podtrzymać mnie, chociaż chyba nikt tego nie zauważył, ale ja dobrze zrozumiałem, że otrzymałem lekcję. Czym osądzisz, tym zostaniesz osądzony. Kiedy kogoś osądzasz, to wiedz: osądzasz samego Boga.
***

Pewnego razu do starca przyszedł młody człowiek. Popatrzywszy na niego uważnie, starzec powiedział:  “Nie widzę twojej duszy, idź i od razu przyjmij święty sakrament Komunii, aby zbawiła ciebie łaska Boża!”
Młody człowiek wypełnił polecenie i przyjął Komunię tego samego dnia. Pod wieczór do niego przyszli znajomi i zaproponowali wzięcie udziału w imprezie, czego odmówił z powodu Komunii. Znajomi zamiast niego wzięli innego, i on zginął tego wieczoru na skutek wypadku.
 
***

Ojciec Gabriel był gościem u pewnej rodziny, do której przyszedł młodzieniec. Popatrzywszy na niego, ojciec Gabriel powiedział: “Dziecko, czeka cię nieszczęście, chodź do mnie, ja ciebie pobłogosławię i odegnam twoje nieszczęście”. Młodzieniec podszedł po błogosławieństwo. Po pewnym czasie zabłąkana kula lekko go drasnęła, ale on pozostał cały i nietknięty.
 
***

Pewnego razu po liturgii wierni wyszli z cerkwi, przyjąwszy łaskę, ale ujrzawszy bezpańskiego psa, zaczęli rzucać w niego kamieniami. Ojciec Gabriel ze smutkiem zauważył:
- No, wierni, lepiej by im było w ogóle nie przychodzić do cerkwi i nie stać na nabożeństwie udając, że się modlą.
 
***

Ojciec Gabriel lubił siedzieć na najwyższym stopniu schodów, prowadzących do wieży. Pewnego razu po schodach wchodził kapłan. Ojciec Gabriel odwrócił się do mnie i powiedział:
- Chcesz, ja teraz tego batiuszkę wystraszę?
Przestraszyłam się: ojciec Gabriel zwrócił się do niego, używając najgorszych wulgaryzmów.
Kapłan zatrzymał się i spokojnie odpowiedział:
- Ojcze Gabrielu, ja jestem o wiele gorszy.
Kapłan z miłością objął kapłana i powiedział:
- Jesteś moim prawdziwym bratem!
 
***

Bywało, że ojciec Gabriel wyniesie dzban wina przed celę, przykryje ręcznikiem i udaje, jakby go chował. Przez to stwarzał pozór, że wino to jego słabość.
 
***

Ojciec Gabriel uprzedził nas, żebyśmy, kiedy umrze, nie kładli go do trumny, a trumnę kazał zostawić dla matki, dodając:
- Bywa, że nieboszczyka chowają tego samego dnia.
Te słowa zapisały się w mojej pamięci.
Pięć lat po śmierci starca zmarła jego matka, mniszka Anna. Ona zmarła w Wielką Środę, o 8 wieczorem. Następnego dnia na Liturgii powiadomiono Jego Świątobliwość i zostało dane błogosławieństwo, żeby jego matkę pochować w ciągu jednego dnia.
Mimowolnie wspomniałam słowa starca. On pięć lat wcześniej przewidział, że jego matkę pogrzebią w ciągu jednego dnia.
 
***

Podczas postrzyżyn pewnej mniszki batiuszka mówił:
- Dziecko, dziecko, tak mi ciebie żal, jaki ciężki krzyż bierzesz na siebie!
Po upływie pewnego czasu ta mniszka odeszła z monasteru, i powróciła do życia świeckiego.
 
***

Starzec bardzo lubił operę “Daisi”. Bywało, że chodził do opery. Szczególnie lubił scenę, kiedy Patriarcha błogosławił naród. Chociaż rolę Patriarchy wykonywał aktor i trwał spektakl, ojciec Gabriel zawsze wstawał przy jego pojawieniu się.
Pewnego razu aktor zagubił się, spektakl był chwilowo zatrzymany. Ojciec Gabriel, skorzystawszy z chaosu, wszedł na scenę i zaczął głosić Chrystusa.
 
***

Pewnego razu do starca przyszła dziewczyna i opowiedziała, że w ich domu są ciągłe kłótnie i skandale, i brat uciekł z domu.
“Starzec od razu pojechał do nas do domu. Weszliśmy i zobaczyliśmy, że brat już był w domu.
- Jakaś siła zmusiła mnie, abym powrócił - powiedział brat.
Ojciec Gabriel podszedł do ikon i zaczął się modlić. Zobaczyłam, jak zajaśniała ikona Matki Bożej jasnym światłem, oświeciwszy oblicze starca. Na tyle silną była jego modlitwa, że cała nieczystość została usunięta z naszej rodziny. Od tej pory zapanowały pokój i ład w naszej rodzinie” - opowiadała dziewczyna.
***

Pewnemu wiernemu starzec zadał pytanie:
- A ty wiesz, co to jest miłość?
- Jak mam nie wiedzieć! To wtedy, kiedy strzelają w bliźniego, a ty go zasłaniasz
- Nie - odpowiedział batiuszka - To jeśli twój bliźni choruje i żeby go ocalić, trzeba przejść długą drogę, i nie bacząc na możliwe niebezpieczeństwo po drodze, ty wyruszasz i przynosisz mu lekarstwo. To jest miłość.
 
***

Ojciec Gabriel uczył nas:
- Przede wszystkim poszukujcie Królestwa Niebieskiego!
- A jak szukać Królestwa Niebieskiego? - zapytaliśmy go.
- Kiedy spożywasz pokarm, pamiętaj o głodnym, cierpiącym i pragnącym. Módlcie się! Modlitwą można góry przenosić.
 
***

Pewnego razu ojciec Gabriel opowiedział nam o swoim widzeniu:
“Pan trzymał w rękach globus, na którym był wyobrażony duży krzyż. Zapytałem Boga:
Jak zbawią się ludzie przed Drugim Przyjściem?
Ludzi zbawi dobroć i miłość”.
 
***    

Pewnego razu przed snem, niedługo przed swoją śmiercią, wskazał na kąt i powiedział:
- Tam w kącie stoi śmierć i czeka na mnie. Zostawiam was z tym, żeby modlić się za was. Powinienem wznieść waszą modlitwę do Pana.
Na dwa tygodnie przed śmiercią podarowano mu ikonę Zbawiciela Nie Ludzką Ręką Uczynioną w koronie cierniowej. Powiedziałam mu, że kiedy mu podarowano ikonę Bożej Matki, polepszyło mu się, a teraz on w pełni wyzdrowieje.
On poruszał głową i powiedział:
- Gdyby u Zbawiciela nie było korony cierniowej na głowie, ja bym wyzdrowiał. A ta ikona z koroną cierniową oznacza, że dla mnie przygotowano umieranie w mękach.
Na ikonie oczy Zbawiciela były zamknięte. Po jakimś czasie one się otworzyły. Powiedziałam ojcu Gabrielowi o tym.
On odparł:
- Za trzy dni będziesz wiedzieć o mojej śmierci.
I rzeczywiście, na trzy dni przed jego śmiercią czytałam molebień do Przenajświętszej Bogurodzicy, prosiłam o wyzdrowienie starca. W nocy miałam widzenie: Przenajświętsza Bogurodzica powiedziała, że przyjdzie za trzy dni i zupełnie uzdrowi starca.
Kiedy powiedziałam ojcu Gabrielowi o moim widzeniu, on poprosił, abym całą noc czuwała i rozmawiała z nim. Starałam się ze wszystkich sił, ale nie wytrzymawszy, zasnęłam.
Kiedy się obudziłam, zobaczyłam, że batiuszka nie śpi.
- Obiecałaś, że nie zaśniesz! - zwrócił mi uwagę.
Zrobiło mi się wstyd.
O czwartej rano zawołał mnie słabym głosem:
- Matuszko, matuszko… Siostro, siostro...
Podeszłam. Łzy strumieniem lały się z jego oczu. Opadłam na kolana. On pobłogosławił mnie, przeżegnał Gruzję ze wszystkich stron, z miłością obrzucił oczami celę i zaczął się modlić, nie odrywając oczu od ikony Mikołaja Cudotwórcy.
Miałam odczucie, jakby cela napełniła się niewidzialnie aniołami.
Pod wieczór przybyli władycy Daniel i Michał, i odczytali modlitwę na odejście duszy. Ojciec Gabriel, ze wzruszającym uśmiechem obejrzawszy wszystkich, w pokoju oddał duszę Panu.
Zadziwiające było to, że jego śmierć nie pozostawiła ciężaru na duszy: czuć było lekkość, miłość i błogosławieństwo, nie strach śmierci, a radość Narodzenia i Zmartwychwstania.


Mniszka Paraskiewa (Rostiaszwili)
Przetłumaczyli z gruzińskiego na rosyjski Konstantin Cercwadze, Mariami Gorgadze.
Mariami Gorgadze, Salome Kwantaliani, “Diadem Starca”
http://www.pravoslavie.ru/78012.html?

Fotografia: Jarosław Charkiewicz / orthphoto.net /