publicystyka: Czy Jezus uczył tylko, aby być dobrym?

Czy Jezus uczył tylko, aby być dobrym?

tłum. Gabriel Szymczak, 17 września 2019

Mit:
Chrystus uczył, aby być dobrym: ważne jest, aby być miłosiernym i litościwym, a wiara w pewne dogmaty i przestrzeganie niektórych obrzędów zostały wymyślone przez ludzi już po Nim.
Jak pisze Ludmiła Ulicka, słynna pisarka, odpowiadając na pytanie ankietera: „Czy miłosierdzie jest ważniejsze niż zasady wiary? Czy współczucie jest ponad przykazaniami? ”:„Niewątpliwie. Dokładnie to głosił Jezus z Nazaretu ”.

Jaka jest prawdziwa historia?
Istnieje łacińska fraza: Aut Deus Aut Malus Homo. Pochodzi od Tomasza z Akwinu, średniowiecznego myśliciela, i oznacza „albo Bóg, albo zły człowiek”. Faktem jest, że Jezus, którego spotykamy w Ewangelii, mówi rzeczy, które można uznać za dobre i etyczne tylko wtedy, gdy religijne przesłanie Ewangelii jest prawdziwe.

Na przykład:
Kto kocha ojca lub matkę bardziej niż Mnie, nie jest Mnie godzien. I kto kocha syna lub córkę bardziej niż Mnie, nie jest Mnie godzien. Kto nie bierze swego krzyża, a idzie za Mną, nie jest Mnie godzien. Kto chce znaleźć swe życie, straci je, a kto straci swe życie z mego powodu, znajdzie je”(Mt 10, 37-39).

Chodzi o męczeństwo: uczeń Chrystusa powinien być gotowy na odrzucenie przez swoich najbliższych, a obraz niesienia krzyża dla słuchaczy Jezusa był boleśnie jasny: skazańcy byli zmuszani do noszenia poziomej belki krzyża, na której mieli być ukrzyżowani. Nieść krzyż oznaczało ciężką śmierć. Utracić duszę dla Chrystusa oznaczało umrzeć za Niego.
I tutaj Chrystus nie tylko wzywa ludzi do męczeństwa za Niego, ale także obiecuje, że ostatecznie zyskają życie wieczne i błogosławione.

Zaprawdę, zaprawdę, powiadam wam: kto we Mnie wierzy, ma życie wieczne (J 6, 47).
Ta obietnica jest albo prawdziwa, albo nie: jeśli jest fałszywa, nie ma nic dobrego ani mądrego we wzywaniu ludzi do męczeństwa za fałszywe obietnice. Osoba, która powiedziała to, co powiedział Jezus, jest albo Bogiem wskrzeszającym umarłych, albo złym człowiekiem.

Sam Jezus jasno mówi o tym, kim jest. Powiedział, że był z Ojcem przed stworzeniem świata (J 14, 5), że On i Jego Ojciec są jednym (J 10, 30), że On, Jezus, będzie tym, który przyjdzie sądzić wszystkie narody ostatniego dnia (Mt 25, 31).
Stale wyjaśnia, że w Jego osobie spotykamy Boga. Albo jest to prawda, albo nie; a jeśli to nieprawda, to jest to bardzo nieuprzejme kłamstwo.

Jezus ustanawia co najmniej dwa obrzędy konieczne do wiecznego zbawienia:
Chrzest:
Kto uwierzy i przyjmie chrzest, będzie zbawiony; a kto nie uwierzy, będzie potępiony (Mk 16, 16).
i Eucharystię:
Rzekł do nich Jezus: „Zaprawdę, zaprawdę, powiadam wam: Jeżeli nie będziecie spożywali Ciała Syna Człowieczego i nie będziecie pili Krwi Jego, nie będziecie mieli życia w sobie. Kto spożywa moje Ciało i pije moją Krew, ma życie wieczne, a Ja go wskrzeszę w dniu ostatecznym (J 6, 53-54).

Oczywiście w tym przypadku ludzie często mówią nam, że to wczesny Kościół przypisał wszystkie te słowa Jezusowi, który wcale nie miał na myśli niczego takiego. Podjęto wiele prób rekonstrukcji „historycznego Jezusa” - bez większego powodzenia; moralnej nauki Chrystusa nie można oddzielić od Jego osobowości.
W każdym razie jednak nie mamy Jezusa innego niż Ten z Nowego Testamentu: oczywiście możecie nie wierzyć w świadectwo Kościoła apostolskiego o Nim, ale wtedy nie macie możliwości, aby się do Niego odwoływać.

O kim więc mówisz, twierdząc: „Jezus uczył tylko być miłym”? O Jezusie z Ewangelii, czy o kimś innym? Jeśli o Tym z Ewangelii, to jest to po prostu niewłaściwe. W Ewangelii Jezus jest wyraźnie religijny, dogmatyczny i ustanawia obrzędy.

Jeśli mamy na myśli jakiegoś innego, wymyślonego Jezusa, uzyskanego przez połączenie wybranych przez nas fragmentów Ewangelii z naszymi własnymi rozważaniami, powiedzmy tak: to jest inny Jezus, którego Apostołowie nie głosili, a chrześcijanie nie znali. W tym przypadku dziwne byłoby odwoływanie się do tej sztucznej konstrukcji jako do autorytetu moralnego.

Dlaczego ten mit jest atrakcyjny?
Różnica między „Jezusem, który uczył tylko być dobrym”, a Jezusem, który jest czczony w Kościele, polega na różnicy między martwym nauczycielem a żywym Zbawicielem. Martwy nauczyciel jest jak książka na półce: mogę ją wyrzucić, mogę zacytować z niej to, co lubię, mogę ją odłożyć z powrotem na półkę, gdy tylko się znudzę. Nauczyciel, który żył dawno temu, nie może ode mnie żądać niczego: ani korygowania mojego życia, ani pogodzenia się z tymi, których obraziłem, ani nawet okazywania litości i współczucia. Mogę odnieść się do niego, gdy będę tego potrzebować, i zapomnieć o nim, gdy będzie niewygodny.

A Jezus Ewangelii, Jezus Kościoła, domaga się wiary i posłuszeństwa: składa swoje roszczenia co do naszego życia całą mocą Stwórcy i Odkupiciela świata, i osobiście - mojego Stwórcy i Odkupiciela. Jeśli przyjmę Jego wezwanie, moje życie głęboko się zmieni; znajduję się u progu nowego życia, nowej nadziei i nowych zobowiązań. Muszę zejść z tronu mego życia i poddać się władzy prawdziwego Pana. Jest to jednocześnie atrakcyjne i przerażające.

To także przeraża innych. Jeśli powiecie: „dla wiecznego zbawienia zasadnicze znaczenie ma wiara w to, że Jezus Chrystus jest doskonałym Bogiem i doskonałym człowiekiem”, dokonacie podziału, wyznaczycie granice: są tacy, którzy wierzą dobrze, i ci, którzy nie wierzą lub wierzą źle. Oto drzwi, oto ci, którzy weszli przez nie i ci, którzy pozostali na zewnątrz.

Kiedyś czytałem szereg artykułów dziennikarza, który rozmawiał z różnymi osobistościami chrześcijańskimi, a pod koniec każdego wywiadu pytał ich: „Osobiście nie wierzę w Niepokalane Poczęcie i Zmartwychwstanie Chrystusa. Czy mogę uważać się za chrześcijanina? ”

Nawet przez tekst na ekranie można było poczuć, że jego rozmówcy zaczynali nerwowo wiercić się na krzesłach. W rzeczywistości była to miła rozmowa z szanowanym, znanym dziennikarzem: „dobrze sobie radzili” - jak mówią w memach internetowych, i wtedy pojawiało się to pytanie. Jak można na to odpowiedzieć? Z jednej strony - oczywiście nie, osoba, która zaprzecza nadprzyrodzonemu Wcieleniu Boga, a zwłaszcza Jego fizycznemu Zmartwychwstaniu, w żadnej mierze nie jest chrześcijaninem. „A jeśli Chrystus nie zmartwychwstał, daremne jest nasze nauczanie, próżna jest także wasza wiara” (1 Kor 15, 14).
Z drugiej strony wydajesz się odpychać całkiem przyjazną osobę. Ona z nadzieją pyta: „Czy jestem jednym z twoich?” - a twoja odpowiedź brzmi „nie”, nie jesteś i nie będziesz, dopóki nie zaakceptujesz szeregu warunków. Poza tym słowo „chrześcijanin” oznacza „po prostu dobrą osobę”, a kiedy odmawiasz uznania osoby (która o to prosi) za chrześcijanina, wygląda to prawie jak obelga. A przynajmniej jak niegrzeczny brak przyjaźni.

Jeśli jednak nie mówimy o Zmartwychwstaniu, ale po prostu o tym, że „powinniśmy być dobrzy”, nie ma podstaw do konfliktu. Wszyscy zgadzamy się, że powinniśmy być dobrzy! Nie ma sensu się kłócić. Jeśli Jezus jest po prostu kolejnym człowiekiem, który uczył bycia dobrym, nie ma absolutnie nic w Jego osobowości ani w przesłaniu, co mogłoby wywołać napięcie. Nie jest jednak jasne, dlaczego w takim razie został ukrzyżowany. Rzymianie byli okrutnymi ludźmi, ale nie krzyżowali za apele, aby być dobrym.

Jednak żywy Zbawiciel, w przeciwieństwie do martwego nauczyciela, może nie tylko mówić piękne słowa. On może uczynić nas dobrymi, a nawet świętymi, jeśli Mu zaufamy i pójdziemy za Nim.
 
Siergiej Chudijew

za: pravmir.com

Fotografia: Jarosław Charkiewicz