publicystyka: Mit i rzeczywistość

Mit i rzeczywistość

tłum. Justyna Pikutin, 03 września 2019

Gdzie byś nie poszedł, wszędzie jest Chrystus

Będąc na Górze Athos spotkałem pewnego starca - mnicha, który przeżył na Świętej Górze 50 lat. W tym miejscu poznał on spokój, to znaczy Boga i w Bogu odnalazł spokój. Spokój ma w swoim sercu. Dlatego nie musi nigdzie odchodzić ze swojego miejsca. Wręcz przeciwnie, ludzie przychodzą do niego, by go zobaczyć.

- Eh, - mówię mu, - drogi ojcze, tak się stąd nie chce wyjeżdżać. Jak mi tu było dobrze!
- Nie, nie mów tak. Gdzie byś nie poszedł, wszędzie jest Chrystus. Powiem ci co zrobić. Posłuchaj! Kiedy przyjdziesz do domu, zasłoń żaluzje i poczujesz, że jesteś tutaj. Rób wszystko to, co robiłbyś tutaj. Co robiłeś tutaj? Modliłeś się. Módl się i tam. Pościłeś? Przestrzegaj postu i tam. Czytałeś literaturę duchową? Czytaj i w swoim codziennym życiu. Zasłoń żaluzje i nie myśl o tym, że jesteś w Atenach. Myśl, że znów jesteś na Górze Athos, i w ten sposób twój dom stanie się Świętą Górą. Nie miejsce ma znaczenie, a nasz styl życia.

Pięknie powiedziane, nieprawdaż? „Zasłoń żaluzje i rób to, co robiłeś tutaj”. To nie jest trudne, to proste! Tam nie byłem w stresie, nie robiłem nic nerwowo czy w pośpiechu, to znaczy, że i tutaj mogę tak nie robić. Tam nie rozmawiałbym cały dzień przez telefon - tutaj też nie muszę. Mogę odłożyć telefon i powiedzieć sobie: teraz, przez kilka godzin pozostanę w ciszy. Jestem w stanie to zrobić. Źle jest się przywiązywać. Można przywiązać się do Boga, do świętych, ale nie do takich czy innych miejsc. Chrystus jest wszędzie! Jego miłość jest wszędzie - nawet tu, gdzie jestem teraz, mogę wiele zrobić dla Chrystusa.
***

Miłość zawsze coś wymyśli!

Żył pewien leniwy i niedbały chrześcijanin. Swoje życie prowadził niedbale i nigdy nie wyrażał skruchy za to, co uczynił. Cały czas grzeszył. I oto nadeszła jego ostatnia godzina, i zobaczył, że Bóg będzie sądził jego duszę. Był tam także - dany mu przy sakramencie chrztu - Anioł Stróż, który starał się znaleźć cokolwiek dobrego, by móc powiedzieć: „Boże, on zrobił to”. Jednak Anioł nie widział nic dobrego w jego życiu, a widział tylko egoizm, złość, kaprysy, gniew i oddalenie od Boga.

Cóż ten człowiek ma teraz zrobić, co powie Bogu? Wszystko to, co dotychczas wyśmiewał, okazało rzeczywistością. Skończyły się wszystkie kłamstwa i żarty. Myślał, że życie wieczne to żart i mówił, że tylko to życie jest prawdziwe. „Zacznijmy jeść, pić, brać wszystko to, co jest na tym świecie, a wszystko inne - to mity”. I co teraz widzi? Widzi, że wszystko to, co nazywał mitem - jest rzeczywistością, a to co nazywał rzeczywistością – mitem. Jego Anioł bardzo się smucił i płakał, a diabeł cieszył się.

Wnet człowiek sam zapłakał - był bezsilny, umierający, zaczął płakać i mówić: „Co ja narobiłem, Boże! Całe moje życie minęło w nieprzyzwoitości, całe moje życie utkane było błędami, całe moje życie upłynęło z dala od Ciebie - i to jest najgorsze, to mój największy błąd! Największy grzech. Nie poznałem Boga! Żyłem jak psy, a nawet gorzej niż one, dlatego że one podążają za swoimi instynktami z umiarem, a ja… Podążałem za swoimi zwierzęcymi instynktami, namiętnościami i nic więcej. Nie myślałem, że Bóg istnieje! Nie myślałem, że istnieje dusza. A teraz widzę wszystko…”

Ten człowiek widział całe swoje życie jak na taśmie filmowej. Wcześniej nigdy nie płakał. A teraz, taki okrutny, zapłakał, wziął chusteczkę i wytarł łzy. Waga już przechyliła się na stronę jego słabości, strzałka zatrzymała się na samym dole. I wtedy w ostatniej chwili Anioł coś wymyślił. Miłość przecież zawsze coś wymyśli. Miłość jest zaradna i pomysłowa. Co więc zrobił Anioł?
Złapał tę zmoczoną łzami chusteczkę i położył na drugiej szali wagi ze słowami: „Boże, Boże! Przed tym, zanim podejmiesz ostateczną decyzję, spójrz na tę chusteczkę, na te łzy. Czy nie mogą one zdziałać cudu? Spójrz na jego skruchę - choć teraz, w tej ostatniej chwili, dwie minuty przed śmiercią! Jesteś miłosierny, Ty, Boże już wcześniej to robiłeś. Ty, Boże, na krzyżu zbawiłeś łotra w ostatnią godzinę”.

Położył mokrą od łez chusteczkę i waga przechyliła się na drugą stronę. Bóg mu wybaczył!


Archimandryta Andrzej (Konanos)
Za: monastery.ru

Fotografia: alik / orthphoto.net /