publicystyka: Nie troszczcie się zbytnio o jutro

Nie troszczcie się zbytnio o jutro

o. Konstanty Bondaruk, 06 lipca 2019

Na przeszłość już nie mamy wpływu i nic w niej nie możemy zmienić ani poprawić. Przyszłości natomiast nie znamy i nie wiemy, czy w ogóle dożyjemy jutrzejszego dnia. Pozostaje więc dzień dzisiejszy i bieżące chwile.

W 3 niedzielę po Pięćdziesiątnicy - 7 lipca, Cerkiew świętuje narodzenie św. Jana Chrzciciela. Jednak podczas Świętej Liturgii słyszymy w cerkwiach także fragment przypisany do III niedzieli po Pięćdziesiątnicy z 6. rozdziału Ewangelii wg Mateusza (Mt 6, 22-34). Jest to część wspaniałej, obszernej mowy Jezusa Chrystusa, zwanej Kazaniem na Górze. Pan nasz zawarł w tej mowie szereg niezwykle ważnych, głębokich wskazówek i pouczeń. Światłem ciała jest oko. Jeśli więc twoje oko jest zdrowe, całe ciało będzie w świetle (Mt 6, 22). Tak zaczyna się ewangeliczne czytanie. System wartości należycie może ocenić tylko ten, kto ma zdrowe oczy. Tymi oczyma jest sumienie człowieka. Ono wie, co jest dobre, a co złe. To sumienie układa hierarchię wartości. W Królestwie Bożym istnieje hierarchia i wiecznych, i tych czasowych wartości. Na jej szczycie znajduje się człowiek, zaś u jego stóp wszystko widzialne. Sumienie tak jak oko pozwala dokonać właściwego wyboru, umożliwia orientację w otaczającym nas świecie. Kiedy sumienie jest chore, nieczyste, wynaturzone, człowiek żyje niejako w ciemności. Nie jest mu dostępne światło Dziesięciu Przykazań ani Ewangelii. Te wartości dla niego nie istnieją, jak nie są dostępne ślepcowi nawet najpiękniejsze kwiaty, krajobrazy i perły sztuki.

Gromadzimy to, co wysoko cenimy
Żyjemy w świecie skażonego sumienia, niezdolnego przyjąć Dobrą Nowinę. Tylko dzieci jeszcze zachowują czyste sumienie, dlatego Jezus Chrystus wyraźnie powiedział: Jeżeli nie staniecie się jak dzieci, nie wejdziecie do Królestwa Niebieskiego. W miarę tego jak dzieci dorastają, zepsuty świat coraz bardziej zagłusza ich sumienia, i coraz więcej wartości staje się dla nich niedostępnymi. Stąd mamy do czynienia chociażby z powszechnym zjawiskiem gromadzenia dóbr doczesnych. Mało kogo obchodzi, że Jezus Chrystus z wielkim naciskiem podkreślił we wcześniejszym fragmencie Kazania na Górze: Nie gromadźcie sobie skarbów na ziemi, gdzie mól i rdza niszczą i gdzie złodzieje włamują się i kradną (Mt 6, 19). Kto nie widzi nic wartościowego w niebie i w sferze ducha, ten nie będzie gromadził dóbr, których nie widzi i w które nie wierzy. Jest to sprawa kalectwa duchowego. W odpowiedzi na jakąś wzmiankę o raju i piekle Napoleon Bonaparte, podobno ze zgryźliwą ironią, odparł: „Niebo zostawiam wróblom. Mnie wystarcza ziemia i to, co na niej”. Natomiast w odróżnieniu od niego, który za nic miał dobra duchowe, są tacy ludzie, którzy odkryli dla siebie wartość czystych oczu serca i czystego sumienia. Cenią sobie oni prawdziwe, niezniszczalne skarby i szukają ich. Dlatego powiadam wam - czytamy w dzisiejszym urywku Ewangelii - nie troszczcie się zbytnio o swoje życie, o to, co macie jeść i pić, ani o swoje ciało, czym się macie przyodziać. Czyż życie nie znaczy więcej niż pokarm, a ciało więcej niż odzienie? (Mt 6, 25).

Piękno bezużytecznych lilii
Jasno stawiając sprawę, Jezus przechodzi do czysto życiowych i praktycznych wskazówek. Troszczyć się należy w granicach niezbędnych dla funkcjonowania na ziemi. Skoro Bóg wie, czego nam naprawdę potrzeba, więc da nam to, co jest nieodzowne dla naszego życia. Dał nam ciało, więc także je przyodzieje. Skoro dał nam samo życie, to da również pokarm potrzebny do przeżycia. Nasze troski winny opierać się na zaufaniu do Boga, a wtedy nigdy nie będą nadmierne. Przypatrzcie się ptakom w powietrzu; nie sieją ani żną i nie zbierają do spichrzów, a Ojciec wasz niebieski je żywi - rzekł Chrystus. Ptaki istotnie nie sieją i niczego nie gromadzą w spichlerzach. Jeżeli mimo to Bóg je karmi, to czyż nie jest dla Niego ważniejszym człowiek? Jeżeli nie jesteśmy w stanie przedłużyć nawet o sekundę naszego życia, to dlaczego przeżywamy za coś drugorzędnego? Chrystus nazywa lilie polne „zielem” i podkreśla ich niewielką wartość. Lilia kwitnie krótko, ale nawet w tak niewielkie stworzenie Bóg włożył wiele piękna dla oka i przyjemne doznanie dla węchu. W swej egzegezie Ewangelii wg Mateusza św. Jan Złotousty pisał: „Skoro Bóg aż tak dba o rzeczy nic nie warte i niemal bezużyteczne, to czyż nie zadba o ciebie, najlepszą ze wszystkich istot? Możesz zapytać: w jakim celu Bóg stworzył kwiaty tak pięknymi? Po to by ukazać Swą Mądrość i Moc, abyśmy we wszystkim dostrzegali Jego chwałę. Skoro najpośledniejsze Swe stworzenie Bóg przyozdobił wręcz w nadmiarze, to uczynił tak nie przynaglony potrzebą, lecz dla samego piękna. Tym bardziej obdarzy On wszystkim, co jest niezbędne ciebie, istotę najcenniejszą wśród wszystkich pozostałych”. Niezwykle pouczające jest zestawienie polnego ziela i dziecka. Jedno i drugie jest Bożym stworzeniem: jedno i drugie Bóg kocha, ale z dwojga ich - niewątpliwie bardziej kocha dziecko.

Umiar we wszystkim
Bywa, że tracimy majątek, niespodziewanie zwala z nóg ciężka choroba albo przydarza się nieszczęśliwy wypadek. Nieraz jest nam bardzo przykro z powodu urażonej dumy. Niepokoi nas brak perspektyw na przyszłość. Skarżymy się na rosnące ceny i wydatki, podczas gdy zarobki ani drgną, a na domiar złego może przydarzyć się jakaś klęska żywiołowa, która w okamgnieniu zabierze wszystko zgromadzone przez lata. Może jak młyński kamień u szyi ciążyć kredyt bankowy, a do tego źle układa się w rodzinie; rozwydrzone dzieci, niepewna praca, kłótnie między współmałżonkami. Częstokroć obawiamy się kompromitacji, że z czymś sobie nie poradzimy, nie uporamy się z problemem, że wyśmieją nas, że nie zaakceptują. Nasza duchowa i emocjonalna równowaga ciągle jest wystawiana na próbę. Ileż to mniejszych i większych rzeczy może nas zasmucić, zepsuć nastrój na cały dzień: reprymenda za strony szefa, nieprzyjemny telefon, smutna wiadomość, nawet urządzenie domowe, które bezustannie się psuje.

Można by długo wyliczać to wszystko, co w życiu osobistym i zawodowym często wywołuje w nas smutek, lęk i poczucie dyskomfortu. Troszczymy się nade wszystko o nasze życie, a troska o jego jakość często sprowadza się właśnie do wartości materialnych. Tymczasem ta ewangeliczna niezależność od dóbr materialnych wcale nie oznacza pasywności, beztroski i „nicnierobienia”. Jedzenie i ubranie to synonimy i symbole wszystkich fundamentalnych potrzeb człowieka. W żadnym razie nie należy ich uważać za zbyteczne i całkiem nieważne. A z drugiej strony nie należy ich wyolbrzymiać tak, by przeistoczyły się w cały sens i szczęście ludzkiego życia. Dbałość o potrzeby swoje i bliźnich, to różne aspekty miłości. Jednak ta dbałość powinna zakładać właściwą miarę i być połączona z zaufaniem do Boga. Nadmierna troska o byt przeczy wierze. Umiar we wszystkim powinien cechować wszystkie nasze sprawy. Skrajności prowadzą do niezadowolenia, frustracji i zawiści w przypadku niedostatku, oraz do zabiegania, znerwicowania, zmęczenia, chorobliwej ambicji, bezustannego niepokoju i napięcia w wypadku przesytu.

Sokrates, jeden z największych filozofów starożytności, podobno lubił chadzać na rynek. Jednak, co ciekawe, z reguły niczego tam nie kupował. Gdy jeden z uczniów wreszcie wprost zapytał mistrza - więc po co on tam chodzi? - filozof odpowiedział: „bo chcę zobaczyć, ile jest na tym świecie rzeczy, bez których spokojnie można się obejść”. Jezus Chrystus był wolny od trosk materialnych. Wprawdzie apostołowie mieli wspólną skarbonkę, którą zarządzał Judasz, ale Sam Nauczyciel nie miał żadnych pieniędzy. Nie byłoby to naganne, ale Pismo Święte nic o tym nie mówi. Na podchwytliwe pytanie; czy należy płacić daninę cesarzowi? Chrystus odpowiedział: oddajcie, co cesarskie - cesarzowi, a co Boskie - Bogu. Obywatele otrzymują ze strony państwa pewne dobra i korzyści, takie jak infrastruktura, drogi, bezpieczeństwo, opieka medyczna. Z tego powodu są obowiązani współuczestniczyć w finansowaniu instytucji państwowych płacąc podatki, ale to nie znaczy, że mają kochać państwo, które może być opresyjne lub okupacyjne. Sercem ludzie winni być oddani jedynie Bogu, bo należą do Boga, mają w sercach Jego obraz i podobieństwo, więc obowiązani są czcić i wielbić Boga. Nie cesarza. Cesarz nie zbudował w Palestynie ani jednej drogi, synagogi, akweduktu, nie założył ani jednej winnicy. Rzymianie byli okupantami. Tacy zasługują co najwyżej na przepędzenie i tak odpowiedź Jezusa została zrozumiana, chociaż dosłownie tego nie powiedział.

Nie troszczyć się na zapas
Nie troszczcie się więc zbytnio o jutro, bo jutrzejszy dzień sam o siebie troszczyć się będzie. Dosyć ma każdy dzień swojej biedy - rzekł Chrystus. W tych słowach kryje się smutna konstatacja faktu, że biedy i problemy nie ominą nas ani dziś, ani jutro. Mimo to uczeń Chrystusowy najbardziej powinien koncentrować się na obecnej chwili. Jutro nie zależy od niego. Ziemskie troski nie powinny wybiegać poza teraźniejszość. Oczywiście to nie przekreśla rozumnego planowania kolejnych kroków i przedsięwzięć na przyszłość. Jednak w Modlitwie Pańskiej Ojcze nasz otrzymujemy wyraźną wskazówkę: chleb nasz powszedni daj nam dziś. Nie na zapas. Nie na miesiąc do przodu, ale na dziś.

Żyć obecną chwilą, to znaczy prawidłowo lokalizować siebie w czasie. Na przeszłość już nie mamy wpływu i nic w niej nie możemy zmienić ani poprawić. Przyszłości natomiast nie znamy i nie wiemy, czy w ogóle dożyjemy jutrzejszego dnia. Pozostaje więc dzień dzisiejszy i bieżące chwile. Jest w tym nawet pewien komfort albo co najmniej jasność, bo wolni od balastu i przeszłości, i przyszłości, możemy skoncentrować się na teraźniejszości. Chrystus będąc prawdziwym człowiekiem dokładnie wyważył ciężar każdego dnia. Wiedział On, że bywają ciężkie dni i często aż nadto wystarczy człowiekowi problemów jednego dnia. Dlatego nie warto martwić się i troszczyć na zapas. W ten sposób sami sobie zatruwamy i komplikujemy życie.

Starajcie się naprzód o królestwo Boże i o Jego sprawiedliwość, a to wszystko będzie wam dodane - radził Jezus Chrystus. Tylko w tych końcowych słowach ujawnia się cała logika powyższej nauki. Chrześcijanin cały swój wysiłek, całą aktywność powinien poświęcić trosce o Królestwo Niebieskie. Wszystkie inne zadania są drugorzędne. Jezus Chrystus chce mieć uczniów całkowicie żyjących Ewangelią i świadczących o Nim na całe sto procent. Ziemskie troski należy pozostawić Bogu. Wszystko dzieje się wedle zasady wzajemności.”Ja oddaję Tobie całego siebie, a Ty dajesz mi wszystko, co jest mi nieodzowne”. To jest swego rodzaju umowa i trzeba ją tylko wykonać. Pełne zaangażowanie po stronie Ewangelii jest gwarancją czasowego, ziemskiego bezpieczeństwa. Nie wszyscy są zdolni przestrzegać takiej hierarchii wartości zawsze i wszędzie. Bywają chwile, kiedy powszednie, życiowe problemy wydają się ważniejsze niż Królestwo Boże. Wówczas z reguły tracimy i jedno, i drugie, bo pokładamy ufność w sobie a nie w Bogu. Najważniejsze, to być pewnym co do woli Bożej.

Aby mieć tę pewność, nieodzowne jest czyste sumienie od którego zaczęliśmy to dzisiejsze rozważanie. Sumienie nie pozwoli nam zrzucić z siebie odpowiedzialności za ziemskie codzienne życie i nie pozwoli troszczyć się o to, za co odpowiada Bóg.