publicystyka: Powołanie Apostołów

Powołanie Apostołów

o. Konstanty Bondaruk, 29 czerwca 2019

W drugą niedzielę po Pięćdziesiątnicy słyszymy w świątyniach czytanie z 4. rozdziału Ewangelii według św. Mateusza. Jest to relacja z powołania przez Jezusa Chrystusa pierwszych apostołów. Gdy [Jezus] przechodził obok Jeziora Galilejskiego, ujrzał dwóch braci: Szymona, zwanego Piotrem, i brata jego, Andrzeja, jak zarzucali sieć w jezioro; byli bowiem rybakami. I rzekł do nich: „Pójdźcie za Mną, a uczynię was rybakami ludzi”. Oni natychmiast zostawili sieci i poszli za Nim. A gdy poszedł stamtąd dalej, ujrzał innych dwóch braci: Jakuba, syna Zebedeusza, i brata jego, Jana, jak z ojcem swym Zebedeuszem naprawiali w łodzi swe sieci. Ich też powołał. A oni natychmiast zostawili łódź i ojca i poszli za Nim (Mt 4, 18-22).

„Nie wy Mnie wybraliście…” 

Powyższe słowa Ewangelii skłaniają myśl ku Bożemu powołaniu poszczególnych ludzi i całych narodów. W Starym Testamencie Sam Bóg ustanawiał proroków, w szczególności Abrahama i Mojżesza, oraz królów, pierwszego Saula, a po nim Dawida. W Nowym Testamencie Sam Jezus Chrystus ustanowił grono Swych najbliższych uczniów. Podkreślił przy tym: Nie wyście Mnie wybrali, ale Ja was wybrałem i przeznaczyłem was na to, abyście szli i owoc przynosili, i by owoc wasz trwał; aby wszystko dał wam Ojciec, o cokolwiek Go poprosicie w imię Moje ( J 15, 16). Spośród wielu zwolenników, słuchaczy i ludzi wdzięcznych za cuda uzdrowienia, Chrystus powołał jedynie 12 uczniów-apostołów, co oznacza „posłany”. Byli to ludzie, wedle ludzkich wyobrażeń, ze wszech miar prości i przeciętni. W tym wyborze galilejskich rybaków uwidoczniła się diametralna różnica pomiędzy Chrystusem i rabinami. Żydowskie elity były wybierane według pochodzenia, reputacji, wpływów i poparcia ze strony społeczeństwa i uznanych autorytetów. To przypominało nasze współczesne wybory posłów i prezydentów. Trzeba dodać, że w starożytności to właśnie uczniowie wybierali sobie nauczyciela, a nie na odwrót. Ten, kto cieszył się większym autorytetem, erudycją, wiedzą i renomą, zwykle miał więcej uczniów. Nie było to pozbawione sensu. Wszak z powodu niezwykłości Jego nauki Chrystusa otaczały tłumy ludzi.

Jednak najbliższymi uczniami Jezusa Chrystusa nie zostali ludzie, którzy sami powzięli takie postanowienie. Oni nawet nie prosili, by pozwolił im iść za Nim. Decydującym było Jezusowe powołanie. „Pójść za Chrystusem” oznaczało coś więcej, niż tylko kroczyć za nim w charakterze obserwatora, towarzyszyć Mu więcej niż sporadyczni słuchacze. Wielu ludzi szło za Nauczycielem z Nazaretu, ponieważ jak twierdzili, „żaden człowiek dotąd nie przemawiał tak jak ten człowiek”. Często była to zwykła ciekawość, niekiedy wdzięczność za cud, czekanie na nowy cud albo zwykłe pragnienie sensacji. Jednak w Ewangelii, z powodu bogactwa greki, wyraźnie odróżnia się tych, którzy „chodzili za Nim” od tych, którzy „poszli za Nim”.

Chrystus preferuje prostych ludzi

Niezwykle pouczające jest dla nas powołanie pierwszych uczniów. Chrystus nie szukał Swych uczniów i współtowarzyszy w pałacu królewskim, wśród ówczesnych elit narodu, uczonych w Piśmie, lecz na brzegu jeziora. Andrzej i jego brat Szymon – Piotr byli jednymi z około tysiąca rybaków, bo też i jezioro, mimo iż niekiedy zwane „morzem”, nie było imponujące: zaledwie 21 kilometrów długości i 13 kilometrów szerokości. Przyglądając się codziennej pracy i krzątaninie rybaków, Chrystus wybrał Swych uczniów spośród nizin społecznych, z grona prostych, niewykształconych, ale pracowitych i uczciwych ludzi. Nie jest to uhonorowanie ubóstwa i prostactwa, lecz raczej Boża tajemnica, podparta prawdą psychologiczną. Bogaci, wykształceni, wysoko postawieni ludzie są częściej niż rzadziej pyszni i zadufani w sobie. Bóg nie szuka wyniosłych pyszałków, lecz skromnych i pokornych, bo ci lepiej rozumieją ludzką słabość i Bożą wszechmoc. Chrystus nie wybiera apostołów z grona ówczesnych filozofów i znawców Pisma, bo ci spędzali czas na jałowych dysputach. Jezus wybrał pospolitych ludzi ciężkiej pracy w trakcie ich codziennych zajęć. Wyżej cenił On banalne zajęcie rybaków niż uczone teorie i hipotezy ówczesnych mędrców, z których nic sensownego nie wynikało. Jak słusznie pisał Siłuan z Atosu, „żadna praca nie przeszkadza człowiekowi żyć duchowym życiem, natomiast lenistwo czyni człowieka podatnym na pokusy i głuchym na Boży zew”. Dodatkowo Chrystus wybrał w charakterze uczniów nie tylko pracowitych ludzi, ale i obeznanych z niebezpieczeństwami morskiego żywiołu. Stąd wzięło się rosyjskie porzekadło, że „kto nie pływał po morzu, ten i prawdziwie się nie modlił”.

Magnetyzm serca

Kiedy Chrystus powołał galilejskich rybaków, ci natychmiast, bez wahania i bez pytań, pozostawili swe sieci i poszli za Nim. Porzucili nie tylko narzędzia swej pracy, ale także dopiero co złowione ryby, nawet domy i rodziny. W tej reakcji na Chrystusowe wezwanie było coś tajemniczego i trudnego do wytłumaczenia. Zadziałał jakiś magnetyzm serca, jakieś niezwykłe zauroczenie, jakieś tajemnicze przyciąganie. Bez przeczucia jakiegoś niezwykłego dobra, jakiejś wspaniałej przygody, ludzie ot tak, po prostu, nie porzucają swych zajęć, domów i rodzin, aby udać się w nieznane. Raczej zaczną zadawać pytania: a po co? A dokąd? A co z tego będę miał? Z pewnością dokonała się w sercach rybaków jakaś błyskawiczna przemiana, zmiana priorytetów i systemu wartości. Ci ludzie w jednej chwili wyrzekli się swych przyzwyczajeń i pragnień, wszelkiego egoizmu i swego widzimisię. W jednej chwili byli gotowi tylko słuchać i uczyć się. Kiedy człowiek najpierw słucha i podporządkowuje się, zamiast rozkazywać i żądać wykonania swej woli, ten na razie będąc szeregowcem, kiedyś zostanie dobrym generałem. Ten, kto nie przeszedł wszystkich stopni wzrastania w czymkolwiek, wszystkich stopni świeckiej lub cerkiewnej kariery, ten nigdy należycie nie doceni tego, co osiągnął.

Tajemnica powołania

Bardzo często obserwując dobrą, solidną, rzetelną, pełną pasji, poświęcenia i szczerego oddania pracę rozmaitych ludzi, mówimy: o, to jest człowiek z powołaniem! Tym samym chcemy powiedzieć, że lubi on swoją pracę, zajmuje się tym, do czego się nadaje i wykonuje ją tak, jak by była dla niego stworzona. Jednak dobre wykonywanie swojej pracy nie jest zasługą, lecz obowiązkiem. Nie tłumaczy ono – czym w istocie jest powołanie? Często sami sobie zadajemy to pytanie: a do czego ja jestem powołany, skoro nic mnie właściwie nie pociąga, nic jakoś szczególnie nie interesuje. Nie wiem, co chcę i co mam robić! Bardzo często przeceniamy rolę naszego wyboru i nie doceniamy Bożego powołania. Nam się wydaje, że każda myśl, każdy pomysł, każdy plan i idea rodzą się w naszej głowie i pochodzą wyłącznie od nas. Nic bardziej mylnego. Istnieje i decydujące znaczenie ma Boże powołanie.

Pismo Święte w wielu miejscach opisuje różne powołania przez Boga różnych ludzi, a powołanie to, za każdym razem jest inne – inaczej komunikowane, rozmaicie przyjmowane i realizowane. Wśród zaproszonych przez Boga do spełnienia jakiejś misji byli tacy, którzy przyjmowali ją jako dar Boży, jako zobowiązanie, szli bez ociągania się, kiedy tylko zrozumieli, czego Bóg od nich żąda. Tak było np. z Abrahamem. Bóg mówił: wyjdź z twojej ziemi rodzinnej, z domu Twego ojca i idź do kraju, który ja Ci ukażę. I ten dojrzały, stateczny człowiek, wcale nie naiwny, poszedł! I pozostał wierny wezwaniu nawet wtedy, kiedy było mu bardzo trudno, kiedy wszystko wydawało się takie dziwne, a nawet nieprawdopodobne. Ale i Bóg go nie zawiódł, powołując, lecz spełnił daną mu obietnicę. Prorok Izajasz sam zgłosił się do Boga z gotowością służby, ponieważ był zachwycony Jego majestatem. Gotów był pójść, obwieszczać Jego słowa i żyć zgodnie z tym słowem. Prorok Samuel potrzebował pomocy drugiego człowieka, bardziej doświadczonego, aby odkryć, że ten przedziwny głos, który do niego dociera, jest głosem Bożego powołania. Niezwykłych forteli i wykrętów używał Mojżesz, by się Bogu wymówić, by nie podejmować Bożego powołania i trudnej, bardzo trudnej misji bycia przewodnikiem krnąbrnego ludu, który miał wyprowadzić z ziemi niewoli do Ziemi Obiecanej. W Księdze Wyjścia czytamy zajmujący dialog, jaki cierpliwy i nieustępliwy Bóg prowadzi z Mojżeszem. Jak ten wzbraniał się, wywijał, zasłaniał się jąkaniem, brakiem zdolności wymowy. „Wybacz Panie, ale nie jestem wymowny... ociężały usta moje i język zesztywniał” – tłumaczył się. Z Pisma Świętego wiemy o obawach Jeremiasza, który z kolei mówił: „jestem zbyt młody, niedoświadczony”. Prorok Amos tłumaczył się: «Nie jestem ja prorokiem ani nie jestem synem proroków, gdyż jestem pasterzem i tym, który nacina sykomory. Od trzody bowiem wziął mnie Pan i rzekł do mnie Pan: "Idź, prorokuj do narodu mego, izraelskiego!"». Niczego nie wskórał i tylko nabawił się kłopotów Jonasz, początkowo odrzucając Boże powołanie. A ileż pięknych opisów powołania odnajdujemy w Nowym Testamencie. Nie wszyscy zapraszani przez Chrystusa szli z zapałem, bez ociągania się, choć byli i tacy, którzy sami, z własnej potrzeby szukali Mistrza – Mesjasza. Niektórych Jezus pragnął obdarzyć łaską bliskości z sobą, lecz oni przegrali tę szansę. Jedni mówili: owszem, pójdę, ale najpierw muszę załatwić parę pilnych spraw w domu. Jeszcze inny nie był w stanie zrezygnować z dóbr materialnych, z wygodnego, dostatniego życia. Bywa jeszcze i tak, że pojawiają się w człowieku jakieś niejasne, trudne do zdefiniowania pragnienia. One również mogą być sygnałami rzeczywistego powołania. W każdym człowieku może nagle się pojawić tajemniczy impuls, jakiś powracający, natarczywy motyw. W powołaniu następuje przedziwna, intymna więź między Bogiem a człowiekiem: Bóg częstokroć przekazuje konkretnemu człowiekowi swoje zaproszenie w taki sposób, by tylko on je zrozumiał. Często inni tego nie rozumieją i dziwią się, mówiąc: co też ci przyszło do głowy? Zgłupiałeś? To nie dla ciebie! I trudno mieć im to za złe, że nie rozumieją, bo powołanie jest to dar i tajemnica składane przez Boga w sercu konkretnego człowieka.

Usiłujmy zrozumieć wolę Bożą

Ewangeliczny fragment bieżącej niedzieli o powołaniu Apostołów jest okazją do zastanowienia się nad naszym powołaniem. Świat bezustannie będzie nas wabić swymi urokami i podpowiadać wybór drogi prostej wygodnej i miłej. Również w nas samych ciągle będzie się pojawiać pokusa, aby pójść swoją drogą, żyć według swoich przykazań z przekonaniem, że sami najlepiej wiemy, co jest dla nas dobre i że sami mamy lepszy plan odnośnie do swej przyszłości. Jednak Pismo Święte oznajmia nam, że to Bóg jest w was sprawcą i chcenia, i działania zgodnie z [Jego] wolą (Flp 2, 13). Powierz Panu swoje sprawy, a wtedy ziszczą się twoje zamysły (Prz 16, 3). Powierz Panu drogę swoją, zaufaj Mu, a On wszystko dobrze uczyni (Ps 37, 5). Wszelką troskę swoją złóżcie na niego, gdyż On ma o was staranie (1 P 5,7).

Św. Apostoł Paweł przeżył życie trudne, pełne wyrzeczeń i niebezpieczeństw. Doznał wielu bolesnych i gorzkich rozczarowań. Miał prawo się załamać i rzec jak Eliasz: „Dość, Panie. Zabierz moje życie”. A jednak Apostoł wierzył, że Bóg czuwa nad nim, że go nie opuścił, nie zmienił zdania, że wszystko w życiu ludzkim ma sens, nawet jeśli go nie rozumiemy. Dlatego pisał: Niech będzie błogosławiony Bóg i Ojciec Pana naszego, Jezusa Chrystusa; On napełnił nas wszelkim błogosławieństwem duchowym na wyżynach niebieskich – w Chrystusie. W Nim bowiem wybrał nas przed założeniem świata, abyśmy byli święci i nieskalani przed Jego obliczem. Z miłości przeznaczył nas dla siebie jako przybranych synów poprzez Jezusa Chrystusa, według postanowienia swej woli, ku chwale majestatu swej łaski, którą obdarzył nas w Umiłowanym… W Nim dostąpiliśmy udziału my również, z góry przeznaczeni zamiarem Tego, który dokonuje wszystkiego zgodnie z zamysłem swej woli, byśmy istnieli ku chwale Jego majestatu (Ef 1, 3-12). O nic się już zbytnio nie troskajcie, ale w każdej sprawie wasze prośby przedstawiajcie Bogu w modlitwie i błaganiu z dziękczynieniem! A pokój Boży, który przewyższa wszelki umysł, będzie strzegł waszych serc i myśli w Chrystusie Jezusie. W końcu, bracia, wszystko, co jest prawdziwe, co godne, co sprawiedliwe, co czyste, co miłe, co zasługuje na uznanie: jeśli jest jakąś cnotą i czynem chwalebnym – to miejcie na myśli! Czyńcie to, czego się nauczyliście, co przejęliście, co usłyszeliście… a Bóg pokoju będzie z wami (Flp 4, 6-9). Ostatecznie i nas niepewnych co do naszego powołania Apostoł również dziś zachęca, aby usiłować zrozumieć, co jest wolą Pana (Ef 5, 17).