publicystyka: Dlaczego Bóg się ukrywa?

Dlaczego Bóg się ukrywa?

tłum. Gabriel Szymczak, 27 maja 2019

Bóg się ukrywa.
Bóg daje się poznać.
Bóg się ukrywa.

Ten wzór występuje w całym Piśmie Świętym. Święta zabawa w chowanego, której wzór nie jest ani przypadkowy, ani niezamierzony. Jest zakorzeniony w samej naturze rzeczy w życiu chrześcijańskim. Chrześcijaństwo, którego Bóg nie jest ukryty, wcale nie jest chrześcijaństwem. Ale dlaczego tak jest?

W jednym ze swoich artykułów kiedyś napisałem:
Nasza wiara polega na nauce życia poprzez odkrywanie rzeczy ukrytych. Prawdziwe chrześcijaństwo nigdy nie powinno być oczywiste. To rzeczywiście walka o przeżycie tego, co nie jest oczywiste. Życie chrześcijańskie ma słusznie być apokalipsą.

Bóg nie jest oczywisty. To, co jest oczywiste, to przedmioty. Obiekty są obojętne, statyczne i pasywne. Drzewo na moim podwórku istnieje obiektywnie (lub tak się wydaje). Kiedy wstaję rano i zabieram psa na spacer, oczekuję, że drzewo tam będzie. Jeśli jest jesień, mogę podziwiać wspaniałą zmianę koloru jego liści (to drzewo to miłorząb). Ale tak naprawdę mogę to drzewo zignorować - lub nie. Do tego służą obiekty. Nie żądają od nas niczego. Wolność należy wyłącznie do nas, a nie do nich.
To jest funkcja bożka - uczynienie boga obiektem. On / ona / ono musi tam być. Idol chwyta boskość, obiektywizuje ją i czyni ją obojętną i bierną.

Bóg chrześcijan rozbija bożki. Nie pozostanie ani nie stanie się biernym uczestnikiem naszego narcyzmu. On nie jest "Bogiem-którego-ja-chcę".

Chrystus mówi nam: „Proście, a będzie wam dane. Szukajcie, a znajdziecie. Kołaczcie, a otworzą wam”. Samo centrum życia, obiecanego nam w Chrystusie, wymaga proszenia, szukania i pukania. Powód jest prosty: pytanie, poszukiwanie i pukanie są sposobem istnienia. Ale naszym zwykłym sposobem istnienia jest życie w sposób oczywisty (życie wśród przedmiotów).

Czy zauważyłeś kiedyś, że łatwiej jest kupić ikonę i dodać ją do domowego ikonostasu, niż faktycznie spędzać tam czas na modlitwie? Istnieje rodzaj „prawosławnego nabywania”, które zastępuje takie działania jak pytanie, poszukiwanie i pukanie. Nabycie jest częścią naszej oczywistej formy istnienia. Zostaliśmy wyszkoleni w naszej kulturze konsumpcji. Pozyskujemy przedmioty. Ogólnie rzecz biorąc, nie musimy nawet specjalnie szukać przedmiotów, które zdobywamy, wystarczy trochę „pogooglować”.
Już nie poszukujemy pożywienia ani nie polujemy. Robimy zakupy.
Jednak zostaliśmy stworzeni, by pytać, szukać i pukać. Ten sposób istnienia stawia nas w miejscu, w którym stajemy się prawdziwie ludzcy. Ojcowie pisali o tym pod hasłem eros, pragnienie. Nasza kultura zmieniła znaczenie erosu w erotykę, w której uczymy się konsumować poprzez naszą namiętność. To jest zniekształcenie prawdziwego pragnienia.

Chrystus używa obrazów poszukiwań lub prawdziwego pragnienia w wielu Swoich przypowieściach: to kupiec poszukujący pięknych pereł; kobieta ze zgubioną monetą; dobry pasterz i zagubiona owca; ojciec z opowieści o synu marnotrawnym; skarb ukryty na polu…
W jaki sposób poszukiwanie, pragnienie (eros), różni się od tego, czego chcę? Czy te przypowieści nie są obrazami konsumpcji?
Poznanie różnicy jest częścią sensu Bożej gry w chowanego. Musimy się nauczyć sposobu istnienia, do którego wzywa nas Bóg, i to nauczyć się go poprzez praktykę.

Obiektami można zarządzać. Nie przytłaczają nas ani nie żądają od nas zbyt wiele. Konsumpcja jest czynnością, w której sami zawsze mamy przewagę. Święty Jakub przekazuje taką myśl: Pożądacie, a nie macie, żywicie morderczą zazdrość, a nie możecie osiągnąć. Prowadzicie walki i kłótnie, a nic nie posiadacie, gdyż się nie modlicie. Modlicie się, a nie otrzymujecie, bo się źle modlicie, starając się jedynie o zaspokojenie swych żądz (Jk 4, 2-3)
To, czego szukamy w sposób pobożny (eros), jest czymś, czego nie można opanować ani zobiektywizować. Zawsze nas przewyższa, jest większe od nas. Jako takie stanowi nawet niewielkie niebezpieczeństwo. Może wymagać, abyśmy wystawili się na ciosy i podjęli ryzyko. Obawiamy się, że możemy tego nie znaleźć, jednocześnie bojąc się, że jednak znajdziemy. Przypowieści nie dotyczą kupca ze sznurem pereł ani kobiety z kolekcją monet. Kupiec ryzykuje wszystko, co posiada, tylko po to, by kupić tę jedną perłę. Kobieta szuka jednej monety, jakby na świecie nie było żadnych innych monet.

Kiedy zbliżałem się do punktu, w którym nawróciłem się na Prawosławie, główną przeszkodą było znalezienie świeckiego zatrudnienia. Trudno jest komuś, kto w życiorysie ma tylko wpis: „duchowny”, dostać pracę a nawet choćby zaproszenie na rozmowę o pracy. Poszukiwania trwały prawie dwa lata. To nie była obsesja - raczej hobby.
Ale pewnego dnia to praca mnie znalazła. Szczegóły nie są tutaj ważne. Ale rzeczywistość jest. Prosty fakt, że praca mogła się ziścić, że musiałem tylko powiedzieć „tak”, był ekscytujący i przerażający zarazem. Gdybym powiedział „tak”, wszystko, o czym mówiłem, że tego chcę, zaczęłoby się ((prawdopodobnie) spełniać. I wszystko, co znałem, i co było wygodne i bezpieczne, zniknęłoby - a miałem czwórkę dzieci do wykarmienia. A jeśli wszystko, o czym mówiłem, że tego chcę, zaczęłoby się spełniać, to mogłoby się też okazać, że ja jednak tego nie chcę! Mógłbym mnożyć wszystkie te możliwości i nawet nie zacząć odnosić się do tego wszystkiego, co było w moim sercu.

Jednak to, co mi się przydarzyło, było początkiem prawdziwych poszukiwań. Ryzyko, nagroda, zagrożenie, niebezpieczeństwo, radość i smutek, wszystkie one piętrzyły się nade mną, często prowadząc mnie do modlitwy. Wykonałem skok i zacząłem burzliwy okres w moim życiu. Ale moje życie w końcu się uspokoiło i powoli stało się oczywiste.

Św. Cuthbert z Lindisfarne, jeden z wielkich monastycznych herosów ziem celtyckich, miał swój sposób radzenia sobie z tym, co oczywiste. Wchodził do Morza Północnego z wyspy, na której mieszkał, i stał w falach zanurzony aż po szyję. To niebezpieczne morze, nie takie, jak amerykańska plaża. Stał w miejscu, które było niebezpieczne - i modlił się.
Św. Brendan przekroczył Atlantyk wraz ze swymi monastycznymi towarzyszami w łodzi ze skór zwierzęcych.
Niezliczone tysiące mnichów wędrowały po pustyniach, lasach, dziurach w ziemi, wyspach, wszystko po to, by osiedlić się tam, gdzie można znaleźć Boga. Boga nie szuka się w miejscu bezpiecznym - chociaż miejsce, gdzie On jest, jest najbezpieczniejszym miejscem na całym świecie.

Eros - pragnienie - nie robi zakupów. Prawdziwe pragnienie, które jest rzeczywiście endemiczne dla naszej natury, nie zadowala się przyjemnościami poszukiwanymi przez namiętności. Pójdzie w skrajność, a nawet głęboko w ból, aby tylko  znaleźć to, czego szuka.
Wszystko to jest apokaliptycznym życiem prawdziwej wiary. Pytanie do nas samych brzmi: jak tam żyć, czy też choćby raz w życiu się tam znaleźć?

„Studiowałem” Prawosławie przez 20 lat. Wszyscy moi znajomi wiedzieli (i często żartowali) o moim zainteresowaniu. Wielu powiedziało, że nie byli zaskoczeni, kiedy się nawróciłem.
Ale ja byłem. Byłem zaskoczony, ponieważ znam własne tchórzostwo i strach przed wstydem. Jeśli lubiłbyś Ferrari, Twoi przyjaciele nie byliby zaskoczeni, gdybyś miał zdjęcia, modele, filmy i koszulki. Ale jeśli sprzedałbyś swój dom i użył otrzymanych pieniędzy, aby wpłacić zaliczkę na samochód, byłbyś uważany za głupca, wręcz szaleńca. Poszukiwanie Boga właśnie takie jest.

Są ciche sposoby, które nie wydają się tak radykalne. Odpowiednia spowiedź przed kapłanem może być taką chwilą. Modlitwa przed ikonami w rogu pokoju może stać się taką chwilą, choć wymaga dużo praktyki i uwagi. Ikony nie mogą być przedmiotami, a modlitwa nie może być mało subtelna.

Wszystko to pochodzi od Boga, niech będą Mu dzięki. Nie musimy tego sami wymyślać. To nie jest „technika”. Bóg, który chce, abyśmy szukali, jest na tyle uprzejmy, aby się ukryć. Dowiedzenie się, gdzie się ukrywa, jest pierwszym krokiem. Dowiedzenie się, gdzie ty się ukrywasz, to następny. Ale największym i najwspanialszym krokiem jest przekroczenie punktu krytycznego, zakup pola, sprzedaż wszystkiego, co masz, podniesienie monety, wykonanie telefonu, powiedzenie „tak”, i „tak”, i „tak”.

O. Stephen Freeman

Za: Glory to God for All Things