publicystyka: A jeśli nie mam za co okazać skruchy podczas spowiedzi?

A jeśli nie mam za co okazać skruchy podczas spowiedzi?

tłum. Gabriel Szymczak, 16 kwietnia 2019

Mam czterdzieści lat. Zostałem ochrzczony dopiero niedawno i byłem u spowiedzi mniej razy niż liczba palców u jednej ręki. Kiedy stoję w kolejce do spowiedzi w cerkwi, mam wiele pytań. Nawet mnie wydają się one naiwne.

„Jeśli chodzi o duchowość, nie ma naiwnych pytań” - mówi archijeriej Igor Fomin, rektor domowej cerkwi św. Aleksandra Newskiego na terenie Moskiewskiego Państwowego Instytutu Spraw Międzynarodowych. „Dopóki zadajemy pytania, żyjemy".
Dlatego nie bój się zadawać pytań. Pytania, które zadajesz, pokazują tobie i kapłanowi, jak ważne jest dla ciebie życie duchowe i jak bardzo ci na nimi zależy. Nie ma tu nic mniej ważnego lub naiwnego. Wszystko jest ważne dla osoby chorej. Życzę nam wszystkim, abyśmy cierpieli dla Chrystusa!”


Czy to możliwe, że wiara jest darem, którego nie mam?

Przyszedłeś do Cerkwi i zacząłeś zadawać pytania. Oznacza to, że Pan dotknął twojego umysłu i serca. Rzeczywiście, wiara jest darem i została dana tobie. Możesz spróbować to zracjonalizować: tak jakbyś po prostu spotkał niezwykłą osobę, przeczytał świetną książkę… Zaufaj mi, wielu spotyka niezwykłych ludzi, wielu czyta tak wspaniałe książki, o jakich nigdy nie śniliśmy! Brakuje im jednak daru wiary. Nie dlatego, że są lepsi czy gorsi od nas: nie ma to znaczenia w naszym przypadku. Pan po prostu im tego nie dał. Pamiętaj tylko, że człowiek nie otrzymuje wiary, aby rozwiązać wszystkie swoje problemy. Wiara jest dana osobie, która ma jej służy. W jaki sposób? Służąc bliźniemu w Chrystusie. To bardzo ważny warunek.


Nie czuję nic szczególnego podczas Boskiej Liturgii w cerkwi. Czy to jest złe?

Jeśli podczas liturgii w cerkwi nie czujesz niczego „specjalnego”, to bardzo dobrze. Jesteś na dobrej drodze. Jedyne, co powinieneś czuć, to obecność Boga, Jego miłość, troska i uwaga. Jednak wszystko to nie wyraża się w „szczególnym” odczuciu, przyspieszonym rytmie serca lub entuzjastycznych reakcjach.

Św. Paisjusz Hagioryta opowiadał historię, która na początku jest trudna do zrozumienia. Mówił o swoim życiu w celi klasztornej na górze Synaj. Miał tam następującą tradycję: co noc odwiedzał sąsiednią celę i po drodze musiał przejść trzy - cztery schodki. Noce na Wschodzie, zwłaszcza z dala od cywilizacji, są ciemne, a gdy noc jest mglista, a gwiazdy są niewidoczne, niczego nie widać! Oświetlał swoją ścieżkę zapalniczką: zatrzymywał się, używał zapalniczki, widział schodki i ruszał naprzód. Pewnego razu zapalniczka nie zadziałała. Zepsuła się. Gdy płomień się nie zapalił, właśnie w tym momencie jego drogę oświetlił jasny promień z pobliskiej góry. Paisjusz natychmiast się odwrócił i poszedł z powrotem: „Nie! - pokręcił głową - nie weźmiesz mnie tak łatwo!” Wydawałoby się, że powinien się cieszyć:„ Tak bardzo troszczy się o mnie Pan! Teraz będę iść w świetle Boskiej łaski, w prawdziwym światle Góry Tabor! ..” Ale tu jest paradoks. Gdyby tak myślał, kluczowa myśl byłaby „o mnie!”, to znaczy uważałby się za godnego. Jednak osoba pokorna, osoba, która odczuwa skruchę, rozumie, że nie jest godna Boskiej uwagi. Stawia siebie na końcu kolejki do Królestwa Bożego. Oczywiście nie będzie takiej kolejki! Dlatego, jeśli to nie był Bóg, to był to diabeł! Dlatego św. Paisjusz uznał to za pokusę diabła, odwrócił się i odszedł.

Jeśli coś odczuwamy, nie powinniśmy się oszukiwać. Asceci zawsze uciekali od tego: „Panie, jeśli to od Ciebie, nie jestem godzien. Jeśli to zło, wybaw mnie, Panie! Jestem słabym człowiekiem!” Boska Liturgia powinna wnieść jedną rzecz do życia człowieka: pokój. Pokój i miłość w twoim sercu.


Czy powinienem poczuć ulgę po spowiedzi?

Widzisz, łaskę Boga przyciąga człowiek niegodny, człowiek, który czuje się grzesznikiema.

Kiedy czujesz, że jesteś w porządku, istnieje niewielka szansa na pozostanie takim. Tak wiele razy tak się działo: dziecko wracało do domu z rosyjskiego egzaminu państwowego i mówiło, że napisało go doskonale! A kiedy nadeszły wyniki, zamiast oczekiwanych osiemdziesięciu, było dwadzieścia osiem punktów! Nasza pewność siebie zawsze daje odwrotny skutek. Pokora, pokuta i cichość: to są cechy, które należy mieć przed i po spowiedzi.


Dlaczego powinienem szukać u siebie złych cech zamiast wspominać podczas spowiedzi te dobre?

Cerkiew nie prosi cię o rozmowę o dobru ani złu: oferuje ci natomiast rozmowę o rzeczywistości.
Wyobraź sobie, że czekasz na gościa. Na przykład na mnie. Co zamierzasz zrobić? Czy przymkniesz oko na śmieci, które masz w domu? Na cały ten twórczy chaos, kurz na półkach i brudne naczynia? Czy spróbujesz zauważyć tylko dobre rzeczy: wspaniałe zasłony lub obraz na ścianie? „Tutaj wszystko jest cudowne!” - powiesz. Ja również zauważę tylko te dobre rzeczy: zasłony, zdjęcia i słonie na półce… Jednak uważam, że nie będziesz czuł się zbyt komfortowo. Wydaje mi się, że poczujesz się nieswojo, jeśli talerz, na którym przyniesiesz mi ciasto i kubek, w którym podasz mi herbatę, będą brudne.

Przygotowanie się na spotkanie z gościem honorowym oznacza, że przejmiesz się sprzątnięciem wszystkiego w swoim mieszkaniu. Nawet gdy już przyjdzie, podniesiesz swoje ręce z przerażeniem i powiesz: „Och, jak nagle przyszedłeś, nie miałem czasu, aby wszystko przygotować!”.

Dokładnie tak Cerkiew wzywa nas, abyśmy uczciwie na siebie patrzyli. Wzywa nas, abyśmy to robili dokładnie poprzez spowiedź: aby pozbyć się wszystkiego, co w nas jest okropne i straszne, aby zostawić te dobre i cudowne rzeczy, które nie powinny być zauważane przez samych ludzi, ale przez Pana. Aby powiedział: „Jesteś wspaniały, ponieważ nie myślisz o sobie zbyt wiele, patrzysz na siebie realnie i widzisz, kim naprawdę jesteś!” Oceniając się podczas spowiedzi, człowiek nagle uświadamia sobie: „Okazuje się, że nie jestem taki czysty! Wygląda na to, że nie polecę na skrzydłach do nieba, ponieważ moje grzechy są tak głęboko zakorzenione w ziemi, że jest mi trudniej oderwać się od niej niż innym osobom… ” Jest to spojrzenie na samego siebie, które daje Bogu sposobność, by ci pomóc. Pokora i otwartość na Niego są o wiele ważniejsze niż mądre i właściwe słowa. Spowiedź zachęca nas, abyśmy naprawdę spojrzeli na siebie i poprosili o pomoc Chrystusa, który oczyści naszą duszę i da nam szansę na taką komunikację.


Do czego powinienem dążyć?

Każdy z nas ma kilka „ja”: to „ja”, znane samemu sobie; „ja” znane rodzinie, przyjaciołom i bliskim; „ja” znane nieznajomym, z którymi jeżdżę metrem. W końcu istnieje „ja” znane komarom: niby wspaniała osoba, ale lepiej jest jej unikać, aby nie zginąć lub nie zostać obrzuconym wyzwiskami.

Im bliżej siebie są te „ja”, tym bardziej kompletna jest osoba. Cerkiew sugeruje, aby wszystkie te „ja” były jak najbliżej siebie. Aby nie były one różnymi ludźmi, ale jedną całą osobą. Abyśmy w końcu traktowali naszego szefa tak samo, jak nasze dziecko.

Święty człowiek to ten, który ma tylko jedno „ja”. Dlatego wielu świętych ojców uciekło na pustynię, aby uniknąć podzielenia się na różne „ja” i aby pamiętać, kim powinni być w każdej kolejnej chwili: podczas pracy, w domu, w podróży i wśród innych ludzi. Cerkiew sugeruje zbliżenie się do jednego „ja”.


A jeśli nie mam za co okazać skruchy podczas spowiedzi?

Jeśli przychodzisz do spowiedzi i nie masz czego żałować, to chyba dobrze. Apostoł Paweł tak mówi: jeśli twoje sumienie cię nie potępia, jesteś szczęśliwym człowiekiem! Chociaż na przykład psalmista Dawid wierzył, że nie można przeżyć ani godziny bez zgrzeszenia.

Oczywiście nie należy ani mieć obsesji na punkcie znalezienia jakiegokolwiek grzechów, ani ich wymyślać. Często zdarza się, że osoba do mnie podchodzi i czuję, że jest zaniepokojona: musi coś powiedzieć, ale nie wie, co! Wtedy wstrzymuję ją: „Jeśli nie widzisz swoich grzechów, może lepiej jest okazać skruchę za to, że ich nie widzisz? Po prostu szczerze przyznaj to ...” To jest najbardziej słuszne.


Niekiedy przy wejściu do cerkwi znajduje się broszura o spowiedzi? Czy należy ją wykorzystać w przygotowaniach do spowiedzi?

Powiem ci nawet więcej: również kapłani przygotowują się do spowiedzi za pomocą poradnika. To pewnego rodzaju wskazówka, przypominająca, że istnieją określone grzechy. Niekoniecznie w tobie, ale istnieją! Sprawdzając nasze sumienie, możemy całkiem przypadkowo dowiedzieć się, że konkretne działanie, które podejmujemy bez namysłu, jest w rzeczywistości grzechem. Potrzebujemy tej wskazówki, aby przypomnieć sobie granice naszej sprawiedliwości lub grzeszności.

Nie trzeba wcale przechodzić przez wszystkie punkty przewodnika, notować wszystkie swoje grzechy, iść do kapłana i mówić mu: „Ojcze, tak dobrze dziś przygotowałem się do spowiedzi. Dosłownie zapisałem tyle grzechów, ile mogłem! Cóż, czy teraz jestem godzien, by przyjąć Komunię? ..” Jeśli czują się w ten sposób godni, oznacza to, że najwyższy czas, aby polecono im odłożyć Komunię Świętą, dopóki nie powitają Chrystusa, aby razem posprzątać swój dom.

Nie wystarczy zobaczyć, że jesteś grzesznikiem. Nie wystarczy nawet nazwać wszystkie swoje grzechy. Ważne jest, aby otrzymać przebaczenie. Po spowiedzi powinniśmy poczuć, że drogi Gość, którego zaprosiliśmy do naszego nieporządnego domu, pomoże nam go oczyścić. "Pomogę! - mówi On – musisz jedynie poprosić! Wezwij mnie, otwórz drzwi! Oto stoję u drzwi i kołaczę. Jeśli ktoś usłyszy Mój głos i otworzy drzwi, wejdę i będę z nim jadł!”


Co się stanie, jeśli lista grzechów do następnej spowiedzi się nie zmieniła? Jaki jest sens tego wszystkiego, jeśli sytuacja nie poprawiła się z upływem czasu?

Nie jest źle, jeśli nic się nie zmieniło podczas następnej spowiedzi. Przynajmniej lista nie uległa rozszerzeniu, sytuacja nie pogorszyła się. Mówiąc o spowiedzi, należy znać różnicę między „wyrzutami sumienia” a „pokutą”.
Pokuta lub „metanoia” w języku greckim oznacza „zmianę umysłu”. Odpokutowanie oznacza zmianę nastawienia, zmianę życia. Fakt, że przychodzimy wyznać grzechy, jest wyrazem naszych wyrzutów sumienia, a nawet pokuty.

„Wyrzut sumienia” jest tym, co czuł Judasz. Żałował, że zdradził swojego Boskiego Nauczyciela, wyrzucił trzydzieści srebrników, które otrzymał za zdradę i powiesił się. Oznacza to, że wyrzuty sumienia nie przynoszą żadnych owoców: jest to po prostu rodzaj niedokończonego dzieła, które może prowadzić nawet do samobójstwa, jednego z najstraszniejszych grzechów. Oznacza to, że ciężar może okazać się zbyt wielki.
Wyrzuty sumienia mogą ci się przytrafić wszędzie: w pracy, w metrze lub podczas lunchu. Często zdarza się, że gdy wczuwasz się w czyjąś twórczą pracę na koncercie czy podczas występu, nagle uchwyciłeś pomysł samego autora, który był w podobnym stanie podczas tworzenia utworu. Tryskają łzy: nie ze względu na twórcę, ale ciebie samego! Takie wyrzuty sumienia są niezwykle ważne dla człowieka. Jednak dobrze jest, gdy następuje po nich zdecydowane postanowienie zmiany. Wtedy naprawdę zaczynamy działać. Oto czym jest metanoia.

Nie wystarczy przyjść i powiedzieć: „Ojcze, palę. Palę i to wszystko, nie mogę nic z tym zrobić! Potrzebuję tego, jest to dla mnie ważne, uspokaja mnie i łagodzi stres!” Duchowny na pewno zasugeruje, aby coś z tym zrobić: na przykład palić tylko po południu, jeśli w ogóle nie można przestać palić. Kiedy jednak człowiek nie poddaje się i nie prosi ludzi, aby zaakceptowali go takim, jakim jest, ale naprawdę próbuje coś zmienić w swoim życiu, jest to próba zmiany umysłu. Jest to tym bardziej skuteczne, gdy poddajesz wszystko woli Bożej, czynisz, co powinieneś i jesteś taki, jaki możesz być!


Czy do spowiedzi idzie się po przebaczenie czy po radę?

Spowiedź nie jest tylko potwierdzeniem twoich grzechów wobec Boga przed świadkiem. W tradycji prawosławnej jest to także „instruktaż”. Jako kapłan mogę stwierdzić: kapłan nie zawsze w odpowiedzi mówi to, co chciał lub zamierzał powiedzieć. Czasami zaczyna mówić o czymś, czego nawet nie chciał wspominać. Mówi to, a potem nawet czuje się nieswojo, że to się stało. Jest to tak niekomfortowe, że kiedy ta osoba przychodzi następnym razem, kapłan aż się wzdryga ... A ten człowiek przychodzi i zaczyna mu dziękować.

Oto na przykład historia, która wydarzyła się podczas Wielkiego Postu. Przyszła do mnie kobieta i powiedziała mi, że to urodziny jej chrześniaka, który kończy  pierwszy rok życia. Chociaż jego rodzice sympatyzowali z religią, nie byli praktykującymi chrześcijanami, więc urządzali wielką imprezę w restauracji w czasie Wielkiego Postu.
„Więc jutro”, powiedziała, „Cicho dam mu prezent, ale oczywiście nie przyjdę na uroczystość…”
Ja nagle rzuciłem się na parafiankę bez wyraźnego powodu i zacząłem ją karcić.
"Jak możesz?! Zamierzasz przekupić swojego ukochanego chrześniaka? Idź do restauracji! Baw się tam i zjedz wszystko, co jest na stole, spędzaj czas ze swoim chrześniakiem w jego urodziny i nie miej żadnych wątpliwości!”
Kobieta była zszokowana „Jak to możliwe? Co to za prawosławie? To czas postu i modlitwy, a ja będę w restauracji? ..”
Zniknęła… Tak się martwiłem, myślałem, że przestraszyłem ją i wypędziłem z Cerkwi, byłem przerażony… Wróciła jednak po chwili i podziękowała mi mówiąc, że była bardzo zdenerwowana, ale jednocześnie usłyszała i uświadomiła sobie wiele ważnych rzeczy.
Jestem wdzięczny Bogu za to, że kapłan najczęściej nie rozmawia z parafianami we własnym imieniu, ale jest narzędziem Boga; rózgą, za pomocą której ojciec może „ukarać” swoje dziecko: a „kara” oznacza „pouczenie” w języku cerkiewnosłowiańskim.


Jak pokonać wstyd przed kapłanem?

Nie walcz z tym. Niech tak będzie. Niech twoje sumienie przejmuje się, niech się wstydzi: to byłoby idealne! Uwierz mi, to wcale nie jest masochizm, to zakłopotanie powstrzyma cię w przyszłości, gdy będziesz próbował popełnić ten sam grzech.

Niestety, ale bardzo często jedyną rzeczą, która powstrzymuje nas przed popełnieniem grzechu, jest fakt, że będziemy musieli wyznać to przed naszym duchowym ojcem. Oczywiście są sprytni chrześcijanie, którzy idą do spowiedzi w innej cerkwi. Jest jednak wielu wspaniałych kapłanów, którzy powiedzą: „Tak, zrozumiałem cię, bardzo dobrze - to jest to, nad czym musisz pracować, ale musisz powtórzyć to wyznanie swojemu duchowemu ojcu!”. Gdy odpowiesz w taki sposób, wyraźnie słyszysz, widzisz i czujesz rozczarowanie: „Och! Nie wyszło!” Jeśli czujesz się niekomfortowo rozmawiając o tym ze swoim duchowym ojcem, to nie popełniaj tego grzechu!


Co się stanie, jeśli nie wyznam kapłanowi niektórych moich grzechów?

Ukrywanie grzechu jest z pewnością samo w sobie wielkim grzechem. To w żaden sposób nie niszczy wyznania innych grzechów: są one wybaczone i mamy szansę zacząć od nowa. Jednak jeśli jakiś grzech jest ukrywany celowo, z fałszywego strachu, zaczyna on kiełkować w twojej duszy. Możesz nawet nie popełnić go nigdy więcej, możesz czuć się zbyt zawstydzony, ale on zostaje z tobą i wyrasta. Ważne jest, aby uświadomić sobie jedno: Pan nie chce śmierci grzesznika i da ci wszystkie możliwości, aby upewnić się, że przyznasz się do tego grzechu. Jest wiele sposobów: można osiągnąć zbawienie przez cierpienie, można zostać dotkniętym jakąś chorobą, grzech może zostać upubliczniony itd.

Jest niegrzeczne, ale dość trafne powiedzenie: „grzech uderzy cię w twarz!” Możesz się go albo pozbyć przez spowiedź, albo cierpieć z jego powodu. Jak mówią, wybór należy do ciebie ... Nasze zbawienie również spoczywa w naszych rękach.


Z o. Igorem rozmawiał Aleksander Ananiew

Za: pravmir.com

Fotografia: Mateusz Śliwski