publicystyka: Modlitwa świętego Efrema Syryjczyka II

Modlitwa świętego Efrema Syryjczyka II

tłum. Joachim Jelisiejew, 10 kwietnia 2019

Czystość i integralność

W imię Ojca i Syna i Świętego Ducha! „Panie i Władco życia mego! Nie daj mi ducha próżniactwa, zniechęcenia, żądzy władzy i próżnych słów! Daruj zaś słudze Twemu ducha czystości, pokory, cierpliwości i miłości!”. Gdy prosimy Pana, by dał nam cnotę czystości, to prosimy, by wypełnił nasze życie zawartością, byśmy zachowali integralność i czystość naszej osoby przez całe życie. Cerkiewnosłowiańskie słowo cełomudrije oznacza dosłownie mądrość, która pomaga nam zachować integralność i czystość, czyli innymi słowy pełnię i nieskalanie. Tak jak próżnowanie i pustosłowie to pustka, próżnia, tak samo czystość i integralność to pełnia i brak zepsucia.

W potocznym rozumieniu czystość wiąże się z zachowaniem czystości cielesnej. Jest to słuszne, ale nie wyczerpuje wszystkich znaczeń tego słowa. Czystość jest stanem, w którym człowiek chroni daną mu siłę. Siłę daną przez Boga, przekazaną przez rodziców, uzyskaną dzięki wykształceniu i doświadczeniu życiowemu. Siła, która gromadzi się w człowieku, powinna być zachowana. Jeśli tak jest, to nie pojawia się pustka, a jest integralność. Wtedy życie duchowe jest podobne do mocnej twierdzy, chroniącej człowieka od wszelkiego uszczerbku. Chwała Bogu, gdy ktoś zaczyna rozumieć, że nie sposób żyć w pustce, że należy się zatrzymać i zmienić swoje życie. Ale często trudno się zmienić, bo otaczająca nas kultura masowa wspiera życie puste.

Czystość wedle słów św. Jana Klimaka (,,Drabina do Raju”, 15) jest ogólną nazwą wszystkich cnót, podkreślam, wszystkich cnót. Czystość przez wieki znajdowała się w centrum moralności społeczeństwa, a dziś jest unicestwiana przez kulturę masową. Czystość przestała być cnotą, a stała się przedmiotem kpin i patrzenia z góry: ,,Co za nieudacznicy, nierozumiejący sensu życia i dbający o jakąś czystość, czyli o przesądy”, uczy nas kultura masowa. Wraz z upadkiem tej najważniejszej cnoty rozpada się i człowiek jako osoba. Znika czystość, a pojawia się próżnia, a potem duszę człowieka napełniają śmieci.

Nieprzypadkowo z czystością wiąże się i czystość cielesna. Utrata tej czystości jest widocznym znakiem wewnętrznych problemów człowieka. Ale czystość i integralność nie zawiera się w tym jednym aspekcie, a obejmuje całe życie. Razem z czystością otrzymujemy wewnętrzną siłę, możliwość budowania swojej drogi życiowej nie wedle wpływów sił zewnętrznych, które próbują ustalić naszą drogę, a tak, jak sami chcemy zbudować swoje życie.

Czystość jest nie do oddzielenia od pojęcia duchowego wysiłku (cs. podwigu). Takiego wysiłku nie może podjąć człowiek niemający wewnętrznej czystości i integralności, w tym spójności poglądów i moralnego spojrzenia na życie. Tracąc integralność, stajemy się bardzo słabi i łatwi do ujarzmienia. Natomiast gdy integralność znika z życia narodu i społeczeństwa, to i one stają się słabe i łatwe do ujarzmienia.

Dziś tak mocno jak może nigdy wcześniej, prawosławny chrześcijanin powinien zdawać sobie sprawę, jak ważne jest zachowanie czystości i integralności swojej duszy, uczuć i życia. Cerkiew na tyle, na ile może, przekazuje ludziom Bożą prawdę o pięknie i świętości życia w czystości i integralności. Gdyby tylko współczesna kultura wsparła to przesłanie, to niewątpliwie znalazłoby ono odzew w bardzo wielu sercach. Jednak dziś Cerkiew praktycznie jako jedyna mówi o najważniejszym, co niestety przestało być najważniejszym dla wielu, czyli o konieczności chronienia swojej czystości i integralności, po to, by mieć siły na pójście drogą, która wiedzie nas do światła Bożej prawdy i zbawienia. Za wstawiennictwem modlitw św. Efrema Syryjczyka niech Pan pomoże nam zachować i zwielokrotnić w sobie świętą cnotę czystości i integralności. Amen.

Pokora

W imię Ojca i Syna i Świętego Ducha! W modlitwie św. Efrema Syryjczyka prosimy, by ochronić nas od słabości i dać nam szczególne dary św. Ducha: ,,Daruj zaś słudze Twemu ducha czystości, pokory, cierpliwości i miłości!”. Współczesnemu człowiekowi szczególnie potrzebna jest pokora (cs. smirennomudrije). W niej słowo: ukorzenie się (cs. smirenije) wiąże się ze słowem mądrość. Wielkie cnoty nie mogą być zdobyte samą ludzką siłą, natomiast człowiek może je osiągnąć przy udziale Łaski Bożej, zatem każdy, kto chce je osiągnąć, powinien posiadać mądrość: zrozumienie, że bez Boga nie można niczego dokonać. Bóg jest wszechmogący i w Jego rękach jest cały wszechświat, nasze losy, nasze drogi życiowe, nasza teraźniejszość i przyszłość. Dlatego tylko rozumiejąc Bożą władzę, pokornie, możemy zdobywać cnoty.

Mądry człowiek jest w stanie być pokornym. Po pierwsze dlatego, że rozumie, że wszystko jest w ręku Bożym. Prócz tego mądry człowiek rozumie cenę życia i prawdziwą cenę tych rzeczy, które dla wielu są absolutną wartością: rzeczy związanych z władzą i pieniędzmi, z osiągnięciem sukcesów w życiu. To wszystko u człowieka pokornego nabiera znaczenia dopiero gdy wiąże się z Bogiem: gdy nasze życie jest błogosławione przez Boga, gdy nasze sukcesy są na chwałę Bożą.

Pokora dla współczesnego człowieka, przebywającego z dala od Cerkwi lub nawet niebędącego chrześcijaninem, jest pewnym szaleństwem: słabością, a nie cnotą. Niestety w literaturze, być może poza Dostojewskim, nikt nie pokazał wyraziście, że pokora jest siłą i pięknem człowieka. Pokora odbierana jest jako pewna słabość, niezdolność do rywalizacji. A przecież jest zupełnie inaczej. Pokorny człowiek to nie słaby człowiek. Pokorny człowiek to ten, który chodzi przed oczami Boga, kto stawia ponad sobą wolę Bożą i sąd Boży. Oto czym jest pokora.

Pokorny człowiek może osiągać wyżyny, w tym ,,zrobić karierę”, opierając się na swoich siłach, wykształceniu i możliwościach. Jedno nie wyklucza drugiego, bowiem jeśli nawet fizycznie i materialnie silny człowiek posiada pokorę, to swoją siłę składa u stóp Boga. Wręcza siebie Bogu, Bóg staje się jego Kierownikiem. W kierownictwie Bożym i jego przyjęciu objawia się prawdziwa pokora człowieka.

Niektórzy myślą, że pokorny zawsze przegrywa w starciu z innymi, a bez konfliktów nie ma życia i pytają: ,,Jak ktoś pokorny może obronić to, co jest mu drogie, to, co posiada, jak pokorny człowiek może ochronić swoich bliskich, swoje państwo?”. To błędne rozumienie pokory. Pokora wobec Boga nie oznacza ludzkiej słabości. Co więcej, jeżeli wręczamy swoje życie Bogu, jeżeli chodzimy przed oczami Boga, to Bóg jest z nami i poprzez naszą pokorę daje nam wielką siłę. Bóg sprzeciwia się pysznym, a pokornym daje Łaskę. Pokora ujawnia się tutaj jako siła ludzkiego ducha, wysoki lot tego ducha. Pokorny człowiek jakby szybuje nad pustką życia: nie wplątuje się w codzienne konflikty, nie naraża się na ciosy, a pokornie i mądrze przyjmuje wszystko to, co odnosi się do niego: pochwały i obwinienia, dobro i zło, pokój i konflikty. W sercu pokornego człowieka to wszystko balansuje się, bo żyje on zgodnie z wolą Boga.

Właśnie dlatego pokora jest cnotą o wielkiej sile, pomagającej ludziom w konkretnych sytuacjach życiowych. Niech Bóg pomoże nam zdobyć pokorę, aby odnaleźć siłę do życia wedle Jego praw i w zgodzie z wolą Bożą. Amen.

Cierpliwość

Trzecia prośba w drugiej części modlitwy św. Efrema to dokładnie prośba o danie nam ducha cierpliwości. Bez cierpliwości nie może być nadziei, mówi św. Jan Złotousty. Zatem, jeśli nie ma cierpliwości, to nie ma i nadziei na zbawienie. To silne stwierdzenie, a przecież św. Jan Złotousty nie mówił korzystając tylko ze swej mądrości, a również mając doświadczenie duchowe. Doświadczenie duchowe pasterza, a zwłaszcza arcypasterza, buduje się przez składanie duchowych doświadczeń mnóstwa ludzi, którzy zwracają się z prośbami, spowiadają się z grzechów, piszą listy czy powierzają swoje tajemnice. Święty Jan Złotousty, który był duchowym liderem, wodzem Konstantynopola, bezspornym duchowym autorytetem, na wiele sposobów zwracał się do tych, którzy go pytali, kierowali do niego swe pytania. Słowa ,,bez cierpliwości nie ma nadziei” zmuszają i nas do zastanowienia się, czym jest cierpliwość.

Każdy z nas zapewne zetknął się w życiu z cierpliwym człowiekiem: z człowiekiem, który wysiłkiem woli umie utrzymać w ryzach fizyczny ból. Zwłaszcza lekarze stykają się zarówno z tymi, którzy krzyczą zanim jeszcze dotknięto ich igłą, jak i z tymi, którzy są gotowi niewiarygodny fizyczny ból stłumić wysiłkiem woli. Wielu właśnie siłą woli zarządza emocjami. Taki człowiek będąc w konflikcie czuje, że prowokuje się u niego nieadekwatną reakcję i wewnętrznie chciałby mocno odpowiedzieć oszczercy, ale rozumie, że będzie to objaśnione niewłaściwie lub przyczyni się do krzywdy i siłą woli powstrzymuje się, przemilcza. Takiego rodzaju cierpliwość, która trzyma się dzięki sile naszej woli, nie ma żadnego związku z chrześcijańską cnotą cierpliwości; to są dwie różne rzeczy.

Nie można powiedzieć, że cierpliwość dzięki sile woli jest niedobra; przeciwnie, jest bardzo dobra. Ale w istocie nie mówimy teraz o wzmocnieniu woli. Mówimy o cnocie, bez której nie ma nadziei na zbawienie. Oczywistym jest, że taką cnotą nie może być wysiłek woli w odpowiedzi na wyzwanie rzucone człowiekowi. To byłoby zbyt płaskie, prymitywne, proste. Myśl św. Jana Złotoustego jest nieporównanie głębsza. Skoro związuje on cierpliwość z samym zbawieniem, to cierpliwość musi być czymś innym.

Czym zatem jest cierpliwość? Zaciśniętymi zębami, natężonymi mięśniami, zaciśniętymi pięściami? Zupełnie nie. Cierpliwość to stan ducha ludzkiego. Ten stan nie jest związany ze wspomnianymi wysiłkami, by wolą przeciwstawić się złu. Jeśli w sercu człowieka jest pokój, radość, światło, to taki człowiek jest cierpliwy. Gdy wychodzimy z cerkwi, zwłaszcza po przyjęciu Świętych Tajemnic, w duszy mamy radość i pokój, i jeśli wtedy stanie się coś, na co zwykle natychmiast zareagowalibyśmy emocjami, to tutaj nie reagujemy. Wszystko tonie w jakiejś cudownej duchowej głębinie, znika i rozpuszcza się. To właśnie jest chrześcijańska cierpliwość. Chrześcijańska cierpliwość to zdobywanie Ducha Świętego, to życie duchowe, gdy na negatywną reakcję: gniew, rozdrażnienie, złość, nie ma miejsca w sercu człowieka.

Różne są reakcje człowieka na zewnętrzne rozdrażniające bodźce. Może być to gniew, rozdrażnienie, dążenie do tego, by jak najsilniej odpowiedzieć, uderzyć w człowieka, który nas rozdrażnił. Co dzieje się wtedy w naszym sercu? Czy jest ono spokojne? Nie. Jest ono w stanie niewiarygodnego podrażnienia. Weźmy prosty przykład: człowiek przychodzi do pracy w dobrym, spokojnym nastroju i ktoś burzy ten spokój, rzuca mu wyzwanie, wymaga od niego reakcji; najczęściej reagujemy tak, jak zaplanował to ten burzyciel. On wie na pewno, że rozdrażnimy się, że będziemy się gniewać, że zaczniemy budować jakąś strategię walki z nim, choć wcześniej nawet o tym nie myśleliśmy. Dzieje się tak, że jeśli na podrażnienie odpowiadamy gniewem, złymi myślami, to znaczy, że nasz oskarżyciel zwyciężył nas: wtargnął do naszego świata duchowego i zburzył jego pokój; swoją złość, swoje złe myśli wprowadził w naszą świadomość i duszę, zmusił nas do myślenia o tym, do budowania odpowiedzi i naruszył nasz pokój. Kto jest zwycięzcą? On. Nawet jeżeli nic rzeczywistego nie zrobiliśmy, on już zwyciężył, wprowadzając w nas zamęt i pozbawiając nas wewnętrznego pokoju. Jeżeli żyjemy Łaską Bożą, podobnie jak żyjemy nią przez jakąś chwilę po przyjęciu Świętych Tajemnic, wtedy żadna wroga siła nie będzie w stanie zmienić tego wewnętrznego pokoju. To właśnie jest cierpliwość, bez napiętych mięśni i zaciśniętych pięści, z otwartym sercem i oczami. To jest wielka siła, zdolna do zdeptania zła. Właśnie o taką cierpliwość prosimy Boga w słowach modlitwy św. Efrema Syryjczyka. Niech Pan pomoże nam zdobyć tę wielką cnotę, aby mieć nie tylko nadzieję, ale i samo zbawienie. Amen.

Miłość

,,Daruj zaś słudze Twemu ducha czystości, pokory, cierpliwości i miłości!”. Miłość stoi tutaj na ostatnim miejscu w szeregu cnót. Nie dlatego, że jest najmniej ważna, a dlatego, że jest z nich najwyższa i wielka, jest zwieńczeniem drabiny cnót, wiodącej do Królestwa Bożego.

Każdy wie z doświadczenia, jak trudno mieć w sercu miłość do bliźnich. W rodzinach lub w niewielkich grupach ludzi skupionych wokół wspólnych ideałów i wspólnej pracy, np. w klasztorach, miłość jest czymś realnym i możliwym do realizowania. Ale jak można pokochać człowieka, którego nazywamy bliźnim, ale który w rzeczywistości nie jest nam bliski? Skąd wziąć siłę i co zrobić, by w sercu mieć miłość, a nie wymęczone pragnienie kochania kogoś, pragnienie, które w rzeczywistości jest tylko pychą i chęcią zdobycia poklasku i szacunku ludzkiego? Aby pokochać człowieka, trzeba mieć dobre serce. Jest znakomity sposób, by sprawdzić, czy umiemy pokochać innego człowieka, czy nie. Mianowicie, jeśli w twoim sercu nie odbija się ból innego człowieka, jeśli niemożliwe jest współczuć mu, temu bliźniemu, to i pokochać go nie jest możliwym. Abba Doroteusz dał wskazówkę wszystkim, którzy dzięki Łasce chcą zdobyć miłość do bliźnich: ,,Po pierwsze, nikomu nie czyń zła! Jest to pierwszy i podstawowy warunek”. Miłość nie wyrośnie na glebie użyźnionej złem; zło nie użyźnia, a zatruwa duszę. Ktoś, kto czyni źle bliźniemu, nie jest w stanie kochać. Abba sformułował też drugi warunek ,,Naucz się czynić dobro! Sformułuj plan i rób dobre uczynki w tym stopniu, który jest ci dostępny”. Nie potrzeba stawiać sobie niemożliwych do realizacji celów, a najprostsze, poczynając od tych, które napotykamy w zwykłym codziennym życiu. Jeśli zdołamy postawić sobie zadanie i wypełnić je, to poczujemy swoją zdolność do czynienia dobra, a więc i do kochania bliźnich. Miłość nie wyrasta na ugorze, a tylko na glebie użyźnionej dobrymi uczynkami, miłosierdziem.

Wskazówki pochodzące od Ojców są bardzo proste. Nie trzeba ukończyć uczelni (choć ukończyć uczelnię powinno się, również jeśli chodzi o seminarium, i to - o ile da się - z dobrymi wynikami), nie potrzeba jakiejś szczególnej wiedzy, bo przyswoić sobie prawdę, którą przekazują nam Ojcowie, pomagając nam wstąpić na najwyższy stopień doskonałości duchowej, czyli mieć miłość do bliźnich w sercu. Amen.

Zakończenie

Ostatnia część modlitwy św. Efrema Syryjczyka mówi ,,O Panie, Królu, pozwól mi widzieć moje grzechy i nie osądzać brata mego, albowiem błogosławiony jesteś na wieki wieków!”. Powinniśmy dobrze zrozumieć te słowa. Swoje grzechy widzimy sumieniem. To ono pozwala nam zrozumieć, czy postępujemy dobrze, czy źle. Pomaga ono nam zmierzyć stopień naszego upadku.

Sumienie jest delikatnym instrumentem i jeśli zagłusza się je nieustannie, to stopniowo traci siłę oddziaływania. Wtedy przed człowiekiem rozpościera się otchłań grzechu; główny hamulec został zniesiony; taki człowiek może zginąć. Zachowanie sumienia, zachowanie zdolności widzenia swoich grzechów ma podstawowe znaczenie w życiu każdego człowieka, a przede wszystkim chrześcijanina.

W Wielkim Poście mamy możliwość rozmyślać, umacniać się duchowo, a przede wszystkim pokutować. A pokuta i nawrócenie są wynikiem działania sumienia, które niepokoi nas, aż dopóki nie pokajamy się. Przychodząc do spowiedzi, powinniśmy widzieć swoje grzechy. Spowiedź nie może być mechanicznym wymienieniem grzechów, niektórych już dawno wybaczonych i nieaktualnych. Dziwne jest, gdy starsze osoby spowiadają się z tego, czym zwykle grzeszą młodzi: można odnieść wrażenie, że od młodości do starości nie było ani jednej spowiedzi. Przypominają oni grzechy młodości, ale przecież i starość niekoniecznie jest bez grzechu. Takie bezmyślne wyliczenie grzechów nie ma nic wspólnego ze spowiedzią. Spowiadać się należy z tego, z czego czujemy konieczność, z tego, o czym sumienie nam przypomina. A to jest może najtrudniejsze: wyspowiadać się z tego, co wypomina nam sumienie, a do czego niekiedy sami boimy się lub wstydzimy się przyznać. Spowiedź jest oczyszczeniem umysłu, uczuć i zmysłów, i daje prawdziwe wybawienie z grzechu i rozpoczęcie nowej stronicy życia. Ta stronica zapewne szybko zapełni się grzechami, ale ważne, żeby za każdym razem mieć prawdziwą wolę i siłę, by pokajać się i otworzyć przed Bogiem swoją duszę, prosząc o wybaczenie grzechów. Święty Teofan Rekluz mówi ,,drzwiami do ocalenia w trakcie potopu były drzwi arki, a drzwiami wybawiającymi z potopu grzechu jest pokuta”. Jak wtedy poza arką nie było ocalenia, tak i teraz nie możemy zbawić się inaczej niż przechodząc przez drzwi pokuty i spowiedzi. Niech Bóg pomoże nam przejść przez te drzwi, odrzucając wszelkie przesądy i to, co przeszkadza nam wobec Chrystusa przynieść przed Ewangelią prawdziwą pokutę za popełnione grzechy. Amen!



Rozważania pochodzą z kazań patriarchy Cyryla wygłoszonych podczas nabożeństw pierwszego tygodnia Wielkiego Postu w 2018 roku.

Fotografia: Aleksandra Jarosławska