Zostań przyjacielem cerkiew.pl
Każdy może pomnożyć piękno
tłum. Gabriel Szymczak, 02 kwietnia 2019
Jak zacząć?
Słysząc o pracy wolontariuszy, wielu ludzi dziwi się: „Jak ludzie mogą to zrobić?” A sami wolontariusze nie rozumieją, jak można bez tego żyć.
Ci, którzy chcieliby dołączyć do ruchu wolontariuszy, często nie wiedzą, od czego zacząć. Zastanawiają się, co mogą zrobić i jak mogą to zrobić, aby przynieść radość przynajmniej jednej osobie. Często pytają: „Czy potrzebuję specjalnych umiejętności, błogosławieństwa, mądrości lub siły do pracy wolontariackiej?”
Spróbujemy odpowiedzieć.
Potrzebujesz błogosławieństwa. Nie oznacza to jednak, że samo błogosławieństwo stwarza pragnienie misji. W rzeczywistości błogosławieństwo nie jest prawnym pozwoleniem na zrobienie czegoś w rozumieniu prawosławia. Błogosławieństwo oznacza udzielenie niebiańskiej pomocy człowiekowi w jego pracy, niezwykle drogiej jego sercu. Zatem samo błogosławieństwo nie stworzy dobrego artysty, muzyka, poety, ale będzie mu niebiańską i przynoszącą korzyść pomocą.
Jak powiedział Chrystus: „Z obfitości serca mówią usta” (Łk 6, 45) - jest to kluczowe w pracy misyjnej. Jeśli jest ta obfitość, jeśli ktoś dotknął Nieba tylko trochę, wtedy on lub ona przekaże je swoim słuchaczom.
Kiedy młodzi ludzie prosili metropolitę Antoniego Bloom’a o błogosławieństwo, by zostać kapłanami, mówił: „Możesz zostać kapłanem, jeśli czujesz, że możesz mówić o Bogu w taki sposób, jak nikt przed tobą nie mówił”.
Łaska Boża pomaga każdemu z nas odkryć głębię naszych dusz w wyjątkowy sposób, najbardziej charakterystyczny dla każdej poszczególnej osoby. Jeśli zdarzy się to misjonarzowi, z pewnością przyniesie on światło innym ludziom.
Ważne jest również, aby zrozumieć, że każdy z nas jest obdarzony unikalnymi talentami, darami i cechami obrazu Boga. Możesz wykorzystać je wszystkie na korzyść innych, nawet jeśli naprawdę masz bardzo mało okazji do pomocy. Pewna miła, młoda kobieta, która mieszkała w pobliżu Ławry Peczerskiej, zaczęła zbierać listy nazwisk ludzi, aby modlić się o ich zdrowie i co kilka tygodni zanosiła je do cerkwi na wspomnienie.
Inna młoda kobieta podwoziła starsze osoby do centrum miasta i nie pobierała za to opłat.
A jeszcze jakaś inna kobieta regularnie przeglądała swoją szafę, brała ubrania, których już nie potrzebowała (a każdy z nas ma ich mnóstwo) i oddawała je uchodźcom lub sierotom.
Niektórzy idą i pomagają w szkołach z internatem, inni dają pieniądze na leczenie chorych, a jeszcze inni zapewniają transport na wycieczki czy przejazdy. W rezultacie każdy działa w taki sposób, jaki jest dla niego najbardziej odpowiedni.
Dlatego istnieje tak wiele rodzajów wolontariatu.
Najłatwiej jest znaleźć w cerkwi samotną, starszą osobę i zacząć pomagać jej w domu choćby tylko raz w tygodniu. A radość, którą Bóg cię nagrodzi, będzie warta więcej niż zapłata za poświęcone godziny.
Wolontariusze są zaskoczeni, że ich życie zgodnie z wiarą nabiera znaczenia. Zaczynają czuć, że ich dni są związane z wiecznością. Wszakże w Wielki Czwartek Chrystus dał ludziom dwa wielkie przykazania, które są nierozłączne: nieustannie przyjmować Komunię świętą i służyć sobie miłością.
Pewnego razu podczas wykładu ktoś zapytał mnie: „Co powinienem zrobić, jeśli boję się wyciągnąć rękę i pomóc ludziom, ponieważ mogę zostać zraniony przez ich ewentualne odrzucenie?” Nie jesteśmy pierwszymi, którzy napotykają taki problem. Wiedząc o tym, Chrystus nakazał swoim pierwszym wolontariuszom, Apostołom, iść parami. A to dlatego, że na świecie nie ma wolontariuszy, którzy sami nie potrzebowaliby pomocy psychologicznej ze strony innych wolontariuszy. Rzeczywiście, nie ma człowieka - miłego człowieka - który mógłby żyć całkowicie bez przyjaciela.
Ważne jest, aby czynić dobre uczynki we właściwy sposób. Musisz poczuć, czego naprawdę potrzebuje dana osoba i jak możesz jej to dać. Tylko osoba, która naprawdę dba o drugiego człowieka, może zrozumieć, jak to zrobić.
To tak, jak młody człowiek, który mówi matce, że nie chce żyć, a ona rozumie, że to, czego on naprawdę potrzebuje, to ktoś, kto może go pocieszyć i pomóc przezwyciężyć jakieś wyzwanie.
Miłość znajdzie słowa. Ważne jest, aby modlić się zarówno za drugiego człowieka, jak i za nasze działania wobec niego, aby wszystko dobrze się ułożyło. Poprzez modlitwę sam Bóg pomaga potrzebującemu.
A On zawsze daje nam możliwość udziału w radości tych, o których się troszczymy. I to jest jeden z powodów, dla których On nie pomaga natychmiast: abyśmy mogli twórczo interweniować w sytuację i pomagać cierpiącemu. Dlatego św. Grzegorz Teolog powiedział, że to, iż na świecie jest wielu ludzi cierpiących, nie powinno sprawić, byśmy narzekali na Stwórcę, ale powinno być powodem naszej interwencji. Każdy z nas jest w stanie uszczęśliwić inną osobę i sprawić, by czuli, że są potrzebni. I to jest najważniejsza rzecz, jaką możesz dać innemu człowiekowi.
Nie jesteśmy odpowiedzialni za wszystko, co dzieje się na ziemi. Nie wybieramy czasu, w którym przychodzimy na świat. Ale jesteśmy odpowiedzialni za to, co robimy z naszym życiem. Przez „odpowiedzialni” nie mam na myśli prawnych norm zbrodni i kary, ale fakt, że każdy z nas przybył na ziemię, aby pomnożyć piękno. I każdy z nas ma taką moc.
Czasami nawet jedna filiżanka herbaty, przygotowana z przyjaznym uczuciem, wyciąga inną osobę z depresji, ponieważ po raz pierwszy zaczyna ona zauważać, że jest potrzebna.
Bezimienni autorzy „Eddy starszej” byli zaskoczeni, że „z połową bochenka chleba i pustym kubkiem znalazłem przyjaciela”. Błędem byłoby myśleć, że musimy czynić tylko wielkie rzeczy. Żona na całe swoje życie zapamięta, że jej mąż przygotował kanapki i kupił aspirynę, kiedy jej potrzebowała. A mąż zapamięta kilka miłych słów wypowiedzianych przez żonę, gdy sprawy w pracy nie układały się dobrze. W naszej mocy jest wnieść światło lub ciemność w życie innych. A jeśli ktoś przynosi światło, to takie działania, nawet te małe, są już zjednoczone z wiecznością i nigdy nie umierają. Po prawie dwóch tysiącach lat wciąż pamiętamy, że rzymski cesarz Trajan stanął w obronie nieszczęśliwej wdowy i nie zapominamy o trosce Czechowa i Einsteina o biednych i samotnych.
Kiedy ktoś kocha kogoś innego, uważa, że radość drugiej osoby jest ważniejsza niż jego własna. To jest prawdziwa miłość. W rzeczywistości jest to różnica między miłością a zauroczeniem. Zauroczenie, podobnie jak miłość, powoduje, że człowiek zawsze chce być z ukochaną osobą. Ale miłość, na dodatek, zgadza się znosić trudności, aby wnieść światło w życie tej ukochanej osoby, jak Frodo z „Władcy Pierścieni”, który zgadza się nosić ten straszny pierścień. To zadanie przewyższa jego siłę, umiejętności i talenty. Ale podejmuje się tego, ponieważ uważa, że jest to jedyna słuszna rzecz. Mówi: „Wezmę pierścień, choć nie wiem, czy dotrę do Mordoru”. I to jest jego miłość, ponieważ miłość zawsze przejawia się w czynach i samowyrzeczeniu.
Pewnego razu, kiedy byłem starostą cerkwi, podszedł do mnie biednie ubrany mężczyzna, poprzez jego zachowanie rozpoznałem go jako osobę chorą psychicznie. Poza tym był pijany. Zaczęliśmy rozmawiać i zaczął narzekać na swoje życie. Poradziłem mu, aby wszedł do cerkwi, aby wylać swoje serce na modlitwie. „Jak mogę wejść? Przecież jestem… ”, i ucichł. Nie było sensu kończyć zdania, ponieważ wszystko było już jasne. „Jesteś osobą”, powiedziałem mu. Nagle jego twarz zalśniła uśmiechem i zapytał z nadzieją i ulgą: „Naprawdę?”
Od wielu lat pracuję jako wolontariusz w szpitalu i raz zrozumiałem sens naszej pomocy dla innych ludzi. Chodzi o to, aby powiedzieć cierpiącym, niepotrzebnym, samotnym i nieszczęśliwym ludziom w stylu Gogola: „Jesteś osobą. Jesteś moim bratem…"
Chrystus zawsze ma dla nas wiele radości, ale zatrzymuje ten skarb, dopóki nie jesteśmy gotowi, to znaczy dopóki nie staniemy się dobrzy. Dzieje się tak, ponieważ zły lub obojętny człowiek nie będzie w stanie docenić tego daru.
Oto prawdziwa historia Bożego Narodzenia. W Boże Narodzenie człowiek czuł się nieszczęśliwy, cierpiąc z powodu bólu i myśli. Rano uczestniczył w Boskiej Liturgii, ale to nie pomogło, ból nie zniknął. Wracał autobusem do domu, kiedy na jednym z przystanków wsiadł niepełnosprawny. Miał garb i wyglądał na nieszczęśliwego. Mężczyzna oddał swoje miejsca niepełnosprawnemu mężczyźnie; było mu go bardzo żal i nie mógł tego wyrazić inaczej, tylko w ukrytym, modlitewnym płaczu. Im bardziej sympatyzował z niepełnosprawnym człowiekiem, tym bardziej triumfowało światło w jego sercu, które rozpraszało chmury jego bólu i przywracało radość. To właśnie powiedział Abba Doroteusz: „Chory jest dla niego większym dobroczyńcą niż on sam dla chorego”.
Jeśli ktoś chce coś zrobić, zawsze znajdzie na to czas. Jeśli ktoś czyni swoje uczynki dla dobra Boga i bliskich ludzi modląc się, każdy z jego czynów jest błogosławiony.
Ludzie naprawdę zmieniają świat swoim życiem: albo go bezczeszczą, albo uświęcają. Lena, prawosławna młoda kobieta, gotowała zupę złoszcząc się na męża, a zupa szybko się zepsuła. Innym razem gotowała zupę z modlitwą i miłością do męża, a jej mąż pamiętał przez kilka miesięcy, jak doskonale zupa tego dnia smakowała.
Kiedy jej mąż, wówczas narzeczony, dał jej kwiaty, umilkli na długo, gdyż jego miłość do niej naprawdę ich rozczuliła.
Takie przykłady sugerują, że każdy z nas może zwielokrotnić życzliwość na ziemi, czyniąc to nadzwyczajnie, twórczo i wyjątkowo, ponieważ życie każdego miłego człowieka jest wyjątkowe. W istocie - życzliwi ludzie są mili każdy na swój sposób, ale wszyscy są równie szczęśliwi.
Artem Perlik
Za: pravmir.com
Fotografia: anonim
Słysząc o pracy wolontariuszy, wielu ludzi dziwi się: „Jak ludzie mogą to zrobić?” A sami wolontariusze nie rozumieją, jak można bez tego żyć.
Ci, którzy chcieliby dołączyć do ruchu wolontariuszy, często nie wiedzą, od czego zacząć. Zastanawiają się, co mogą zrobić i jak mogą to zrobić, aby przynieść radość przynajmniej jednej osobie. Często pytają: „Czy potrzebuję specjalnych umiejętności, błogosławieństwa, mądrości lub siły do pracy wolontariackiej?”
Spróbujemy odpowiedzieć.
Potrzebujesz błogosławieństwa. Nie oznacza to jednak, że samo błogosławieństwo stwarza pragnienie misji. W rzeczywistości błogosławieństwo nie jest prawnym pozwoleniem na zrobienie czegoś w rozumieniu prawosławia. Błogosławieństwo oznacza udzielenie niebiańskiej pomocy człowiekowi w jego pracy, niezwykle drogiej jego sercu. Zatem samo błogosławieństwo nie stworzy dobrego artysty, muzyka, poety, ale będzie mu niebiańską i przynoszącą korzyść pomocą.
Jak powiedział Chrystus: „Z obfitości serca mówią usta” (Łk 6, 45) - jest to kluczowe w pracy misyjnej. Jeśli jest ta obfitość, jeśli ktoś dotknął Nieba tylko trochę, wtedy on lub ona przekaże je swoim słuchaczom.
Kiedy młodzi ludzie prosili metropolitę Antoniego Bloom’a o błogosławieństwo, by zostać kapłanami, mówił: „Możesz zostać kapłanem, jeśli czujesz, że możesz mówić o Bogu w taki sposób, jak nikt przed tobą nie mówił”.
Łaska Boża pomaga każdemu z nas odkryć głębię naszych dusz w wyjątkowy sposób, najbardziej charakterystyczny dla każdej poszczególnej osoby. Jeśli zdarzy się to misjonarzowi, z pewnością przyniesie on światło innym ludziom.
Ważne jest również, aby zrozumieć, że każdy z nas jest obdarzony unikalnymi talentami, darami i cechami obrazu Boga. Możesz wykorzystać je wszystkie na korzyść innych, nawet jeśli naprawdę masz bardzo mało okazji do pomocy. Pewna miła, młoda kobieta, która mieszkała w pobliżu Ławry Peczerskiej, zaczęła zbierać listy nazwisk ludzi, aby modlić się o ich zdrowie i co kilka tygodni zanosiła je do cerkwi na wspomnienie.
Inna młoda kobieta podwoziła starsze osoby do centrum miasta i nie pobierała za to opłat.
A jeszcze jakaś inna kobieta regularnie przeglądała swoją szafę, brała ubrania, których już nie potrzebowała (a każdy z nas ma ich mnóstwo) i oddawała je uchodźcom lub sierotom.
Niektórzy idą i pomagają w szkołach z internatem, inni dają pieniądze na leczenie chorych, a jeszcze inni zapewniają transport na wycieczki czy przejazdy. W rezultacie każdy działa w taki sposób, jaki jest dla niego najbardziej odpowiedni.
Dlatego istnieje tak wiele rodzajów wolontariatu.
Najłatwiej jest znaleźć w cerkwi samotną, starszą osobę i zacząć pomagać jej w domu choćby tylko raz w tygodniu. A radość, którą Bóg cię nagrodzi, będzie warta więcej niż zapłata za poświęcone godziny.
Wolontariusze są zaskoczeni, że ich życie zgodnie z wiarą nabiera znaczenia. Zaczynają czuć, że ich dni są związane z wiecznością. Wszakże w Wielki Czwartek Chrystus dał ludziom dwa wielkie przykazania, które są nierozłączne: nieustannie przyjmować Komunię świętą i służyć sobie miłością.
Pewnego razu podczas wykładu ktoś zapytał mnie: „Co powinienem zrobić, jeśli boję się wyciągnąć rękę i pomóc ludziom, ponieważ mogę zostać zraniony przez ich ewentualne odrzucenie?” Nie jesteśmy pierwszymi, którzy napotykają taki problem. Wiedząc o tym, Chrystus nakazał swoim pierwszym wolontariuszom, Apostołom, iść parami. A to dlatego, że na świecie nie ma wolontariuszy, którzy sami nie potrzebowaliby pomocy psychologicznej ze strony innych wolontariuszy. Rzeczywiście, nie ma człowieka - miłego człowieka - który mógłby żyć całkowicie bez przyjaciela.
Ważne jest, aby czynić dobre uczynki we właściwy sposób. Musisz poczuć, czego naprawdę potrzebuje dana osoba i jak możesz jej to dać. Tylko osoba, która naprawdę dba o drugiego człowieka, może zrozumieć, jak to zrobić.
To tak, jak młody człowiek, który mówi matce, że nie chce żyć, a ona rozumie, że to, czego on naprawdę potrzebuje, to ktoś, kto może go pocieszyć i pomóc przezwyciężyć jakieś wyzwanie.
Miłość znajdzie słowa. Ważne jest, aby modlić się zarówno za drugiego człowieka, jak i za nasze działania wobec niego, aby wszystko dobrze się ułożyło. Poprzez modlitwę sam Bóg pomaga potrzebującemu.
A On zawsze daje nam możliwość udziału w radości tych, o których się troszczymy. I to jest jeden z powodów, dla których On nie pomaga natychmiast: abyśmy mogli twórczo interweniować w sytuację i pomagać cierpiącemu. Dlatego św. Grzegorz Teolog powiedział, że to, iż na świecie jest wielu ludzi cierpiących, nie powinno sprawić, byśmy narzekali na Stwórcę, ale powinno być powodem naszej interwencji. Każdy z nas jest w stanie uszczęśliwić inną osobę i sprawić, by czuli, że są potrzebni. I to jest najważniejsza rzecz, jaką możesz dać innemu człowiekowi.
Nie jesteśmy odpowiedzialni za wszystko, co dzieje się na ziemi. Nie wybieramy czasu, w którym przychodzimy na świat. Ale jesteśmy odpowiedzialni za to, co robimy z naszym życiem. Przez „odpowiedzialni” nie mam na myśli prawnych norm zbrodni i kary, ale fakt, że każdy z nas przybył na ziemię, aby pomnożyć piękno. I każdy z nas ma taką moc.
Czasami nawet jedna filiżanka herbaty, przygotowana z przyjaznym uczuciem, wyciąga inną osobę z depresji, ponieważ po raz pierwszy zaczyna ona zauważać, że jest potrzebna.
Bezimienni autorzy „Eddy starszej” byli zaskoczeni, że „z połową bochenka chleba i pustym kubkiem znalazłem przyjaciela”. Błędem byłoby myśleć, że musimy czynić tylko wielkie rzeczy. Żona na całe swoje życie zapamięta, że jej mąż przygotował kanapki i kupił aspirynę, kiedy jej potrzebowała. A mąż zapamięta kilka miłych słów wypowiedzianych przez żonę, gdy sprawy w pracy nie układały się dobrze. W naszej mocy jest wnieść światło lub ciemność w życie innych. A jeśli ktoś przynosi światło, to takie działania, nawet te małe, są już zjednoczone z wiecznością i nigdy nie umierają. Po prawie dwóch tysiącach lat wciąż pamiętamy, że rzymski cesarz Trajan stanął w obronie nieszczęśliwej wdowy i nie zapominamy o trosce Czechowa i Einsteina o biednych i samotnych.
Kiedy ktoś kocha kogoś innego, uważa, że radość drugiej osoby jest ważniejsza niż jego własna. To jest prawdziwa miłość. W rzeczywistości jest to różnica między miłością a zauroczeniem. Zauroczenie, podobnie jak miłość, powoduje, że człowiek zawsze chce być z ukochaną osobą. Ale miłość, na dodatek, zgadza się znosić trudności, aby wnieść światło w życie tej ukochanej osoby, jak Frodo z „Władcy Pierścieni”, który zgadza się nosić ten straszny pierścień. To zadanie przewyższa jego siłę, umiejętności i talenty. Ale podejmuje się tego, ponieważ uważa, że jest to jedyna słuszna rzecz. Mówi: „Wezmę pierścień, choć nie wiem, czy dotrę do Mordoru”. I to jest jego miłość, ponieważ miłość zawsze przejawia się w czynach i samowyrzeczeniu.
Pewnego razu, kiedy byłem starostą cerkwi, podszedł do mnie biednie ubrany mężczyzna, poprzez jego zachowanie rozpoznałem go jako osobę chorą psychicznie. Poza tym był pijany. Zaczęliśmy rozmawiać i zaczął narzekać na swoje życie. Poradziłem mu, aby wszedł do cerkwi, aby wylać swoje serce na modlitwie. „Jak mogę wejść? Przecież jestem… ”, i ucichł. Nie było sensu kończyć zdania, ponieważ wszystko było już jasne. „Jesteś osobą”, powiedziałem mu. Nagle jego twarz zalśniła uśmiechem i zapytał z nadzieją i ulgą: „Naprawdę?”
Od wielu lat pracuję jako wolontariusz w szpitalu i raz zrozumiałem sens naszej pomocy dla innych ludzi. Chodzi o to, aby powiedzieć cierpiącym, niepotrzebnym, samotnym i nieszczęśliwym ludziom w stylu Gogola: „Jesteś osobą. Jesteś moim bratem…"
Chrystus zawsze ma dla nas wiele radości, ale zatrzymuje ten skarb, dopóki nie jesteśmy gotowi, to znaczy dopóki nie staniemy się dobrzy. Dzieje się tak, ponieważ zły lub obojętny człowiek nie będzie w stanie docenić tego daru.
Oto prawdziwa historia Bożego Narodzenia. W Boże Narodzenie człowiek czuł się nieszczęśliwy, cierpiąc z powodu bólu i myśli. Rano uczestniczył w Boskiej Liturgii, ale to nie pomogło, ból nie zniknął. Wracał autobusem do domu, kiedy na jednym z przystanków wsiadł niepełnosprawny. Miał garb i wyglądał na nieszczęśliwego. Mężczyzna oddał swoje miejsca niepełnosprawnemu mężczyźnie; było mu go bardzo żal i nie mógł tego wyrazić inaczej, tylko w ukrytym, modlitewnym płaczu. Im bardziej sympatyzował z niepełnosprawnym człowiekiem, tym bardziej triumfowało światło w jego sercu, które rozpraszało chmury jego bólu i przywracało radość. To właśnie powiedział Abba Doroteusz: „Chory jest dla niego większym dobroczyńcą niż on sam dla chorego”.
Jeśli ktoś chce coś zrobić, zawsze znajdzie na to czas. Jeśli ktoś czyni swoje uczynki dla dobra Boga i bliskich ludzi modląc się, każdy z jego czynów jest błogosławiony.
Ludzie naprawdę zmieniają świat swoim życiem: albo go bezczeszczą, albo uświęcają. Lena, prawosławna młoda kobieta, gotowała zupę złoszcząc się na męża, a zupa szybko się zepsuła. Innym razem gotowała zupę z modlitwą i miłością do męża, a jej mąż pamiętał przez kilka miesięcy, jak doskonale zupa tego dnia smakowała.
Kiedy jej mąż, wówczas narzeczony, dał jej kwiaty, umilkli na długo, gdyż jego miłość do niej naprawdę ich rozczuliła.
Takie przykłady sugerują, że każdy z nas może zwielokrotnić życzliwość na ziemi, czyniąc to nadzwyczajnie, twórczo i wyjątkowo, ponieważ życie każdego miłego człowieka jest wyjątkowe. W istocie - życzliwi ludzie są mili każdy na swój sposób, ale wszyscy są równie szczęśliwi.
Artem Perlik
Za: pravmir.com
Fotografia: anonim