publicystyka: Poznaj swoją miarę

Poznaj swoją miarę

tłum. Gabriel Szymczak, 21 marca 2019

Czytałem listy świętych Barsanufiusza i Jana, napisane na początku VI wieku w rejonie Gazy. To, co mnie uderzyło podczas lektury, to współczucie duszpasterskie i zwykły zdrowy rozsądek, których orędownikami są ci dwaj święci ludzie w swojej korespondencji.
Listy te są pisane przez mnichów i dla mnichów, żyjących w ekstremalnych warunkach. Niektórzy to pustelnicy - Barsanufiusz zamknął się w pokoju, którego nigdy nie opuszczał, aby nic nie przeszkadzało jego modlitwie. Wszyscy żyją w niezwykle ascetycznym życiem, mając tak mało pożywienia i snu, jak to tylko możliwe, aby zdyscyplinować zewnętrznego człowieka i zająć się człowiekiem wewnętrznym.
Jednak pomimo surowego stylu życia, w tych listach można znaleźć zadziwiającą wyrozumiałość wobec ludzkiej słabości. Terminem często używanym w listach jest „miara”. Każdy człowiek ma swoją miarę (granicę) i musi ją poznać. Miara może rosnąć, ale zakładanie, że miara jest większa niż jest w rzeczywistości, jest tylko dumą. Ktoś na przykład może mieć pewną miarę snu, modlitwy lub pracy. Miara w tych obszarach odnosi się do ilości snu, modlitwy lub pracy, które człowiekowi są potrzebne lub które może znieść bez zachorowania.

Święci Barsanufiusz i Jan nie uznają sztywnych zasad - z wyjątkiem zasady zbliżania się do Boga i miłości do bliźniego. Dla nich nawet „godziny i hymny są tradycjami cerkiewnymi”, stosownymi dla pewnych okoliczności, ale można je zamienić na inne formy modlitwy w innych okolicznościach (list 143).

Podnoszę to dzisiaj, ponieważ właśnie zaczęliśmy okres postu. Na przestrzeni lat odkryłem, że częścią tego, co sprawia, że podróż do Paschy jest udana, jest poznanie własnej miary. Jest wielu, którzy jej nie znają - lub czują się winni, ponieważ ich miara nie jest na poziomie, na jakim ich zdaniem powinna być lub (i jest to całkiem powszechne) nie jest na poziomie, na którym powinna być zdaniem innych.
Oznacza to, że dla wielu ludzi Post to spełnianie oczekiwań, które względem nich mają ich duchowni, pobożni przyjaciele lub rodzina. A w niektórych przypadkach ludzie nałożyli na siebie miarę, którą według nich narzuciliby im niektórzy starcy (których książkę przeczytali lub usłyszeli). To zawsze kończy się źle - albo w obłudnej dumie, jeśli wydaje się im, że odnoszą sukces, albo w przygnębieniu, jeśli nie tego sukcesu nie widzą.

Św. Izaak Syryjczyk mówi nam, że pierwszą osobą, którą poznajemy, kiedy naprawdę zaczynamy widzieć lub poznawać swoje serce, jesteśmy my sami. Oznacza to, że aby zacząć poznawać Boga, musisz najpierw poznać siebie. To zdumiewające, jak bardzo nasza duchowa podróż prowadzi nas do tego punktu - punktu, w którym zaczynamy poznawać samych siebie, a więc i naszą miarę. Dla niektórych z nas jest to długoletnia podróż, aby zacząć widzieć siebie. Dla wielu z nas być może jest to podróż na całe życie.

Niekiedy część tej podróży obejmuje gorliwe oddanie się reżimowi, regule, praktyce, która wykracza poza nasze możliwości i prowadzi nas do fizycznej choroby lub załamania psychicznego. Był czas w moim życiu, kiedy odczuwałem silną potrzebę udowodnienia Bogu, że Go kocham. I w jakiś sposób w mojej psychice i w okolicznościach, w których się znalazłem, wydawało mi się, że udowodnienie, że kocham Boga, oznaczało wyjście poza moje granice, moją miarę: post prowadzący do słaniania się na nogach, wstawanie na modlitwę tak wcześnie, że często potem zasypiałem w pracy, bezkrytyczne poddawanie się relacjom i autorytetom aż do załamania psychicznego, które spowodowało, że złożyłem roczny ślub milczenia, aby poradzić sobie z dysonansem psychicznym. A jeśli miałbym wydobyć istotę tego okresu mojego życia w postaci jednej myśli, byłoby to: jestem bałaganem, ale jestem Bożym bałaganem. Nie mogę udowodnić mojej miłości do Boga; nie ma takiej potrzeby. Bóg już mnie kocha pomimo tego, jaki jestem.

W liście 151 św. Jan odpowiada na troskę brata, który zmaga się ze słowem, które wcześniej otrzymał od św. Barsanufiusza. Słowo to brzmi: „Umieranie dla wszystkich ludzi, jak również dla świata i jego cielesnego komfortu, prowadzi do doskonałej modlitwy”. Problem, który podniósł ten brat, polega na tym, że żyje wśród ludzi; do jego odpowiedzialności należy nawet wydawanie innym poleceń. Jak może więc umrzeć dla innych ludzi, jeśli żyje wśród nich? Co więcej, ten brat pyta, jak może umrzeć dla komfortu ciała i dla świata, skoro jeśli nie dostanie wystarczającej ilości właściwych pokarmów i napojów, nie może spać w nocy i dlatego jest rozdrażniony wobec tych, którzy go otaczają. Te pytania o jedzenie były szczególnie pilne, ponieważ zbliżał się Wielki Tydzień.
Odpowiedź św. Jana zaskoczyła mnie i zadziwiła swoim współczuciem, mądrością i wyrozumiałością względem miary tego brata. Odnośnie umierania dla wszystkich ludzi, św. Jan odpowiada:
Co zrobić, gdy ktoś jest z ludźmi i chce dla nich umrzeć? Nikogo nie osądzać ani nim nie gardzić, a jednocześnie nie trzymać się własnej woli; oto co oznacza umrzeć dla ludzi, nawet jeśli żyje się wśród nich. Jeśli wydarzy się coś, co z powodu jakiejś potrzeby sprowokuje cię, wtedy reaguj łagodnie na swojego bliźniego, który to sprawił, mówiąc: „Bóg wie, co jest najlepsze. Być może Bóg chce, żebym nie znajdował pociechy w ciele, ale tylko utrapienie”.
Nawet w świecie i wśród ludzi można zacząć „umierać dla wszystkich ludzi”. Umieranie dla wszystkich ludzi nie jest kwestią fizycznej odległości, lecz rezygnacji ze swoich celów dla innych ludzi.
Jeśli chodzi o jedzenie, św. Jan mówi: „Jeśli otrzymasz drugi posiłek ze względu na swoje słabości cielesne, dziękuj Bogu, osądzając siebie jako niegodnego a to będzie dla ciebie korzystne”. Pamiętaj, że św. Jan mówi to o jedzeniu spożywanym podczas Wielkiego Tygodnia, kiedy niektórzy mnisi prawie nic nie jedzą. Ten brat ma jeść dwa posiłki dziennie, dziękując Bogu i oceniając siebie jako niegodnego miary postu innych. Gdy to uczyni, jego dwa posiłki będą dla niego korzyścią (to znaczy duchową korzyścią). Ale to nie koniec. Mówi dalej: „a jeśli nie możesz obejść się bez wina, weź to, czego potrzebujesz, nawet jeśli są to aż dwa kubki. Nie wahaj się wcale, ale czyń wszystko dla chwały Bożej”.

Dwie szklanki wina dziennie podczas świętego tygodnia? Tak. Jest to zgodne z miarą tego brata. A jeśli uzna swoją słabość, jeśli uzna siebie za niegodnego, to będzie to nawet dla jego duchowej korzyści - o wiele większej, niż gdyby pościł ściślej, co tylko zwiększyłoby jego słabość i uczyniłoby go większym obciążeniem dla innych. Św. Barsanufiusz mówi o sobie w liście 144: „Wiem, że jestem niczym; a jeśli zaniedbuję siebie, zaniedbuję cię… Kiedy dbam o siebie w bojaźni Bożej, troszczę się także o ciebie”.

Kiedy patrzę na życie ludzi w mojej parafii widzę, że większość z nich już żyje na skraju swoich możliwości, zwłaszcza rodziny z dziećmi. Ich życie jest pełne stresów i obowiązków, z których części nie da się uniknąć, z których niektóre są sprzeczne ze sobą, a wszystkie te stresy i obowiązki wypychają ich na skraj ich miary. Dla większości moich parafian wszystko, czego potrzebują, to po prostu trochę więcej postu, tylko trochę więcej modlitwy, tylko trochę więcej hojności, aby zabrać ich prosto na skraj ich miary, podczas gdy radykalna zmiana stylu życia pchnęłaby ich tuż nad krawędź.

Św. Jan mówi coś podobnego do mnicha, który pisze mu o tym, jak powinien powrócić do zdyscyplinowanego życia po wyzdrowieniu z długotrwałej choroby. Św. Jan mówi do niego: „Powinieneś trochę recytować Psalmy, trochę recytować [z pamięci], badać nieco swoje myśli…. Nie przywiązuj się do ścisłych zasad, ale rób to, do czego Pan daje ci siłę…. Albowiem doskonałych ojców nie ograniczała żadna szczególna reguła. W rzeczywistości ich codzienna reguła obejmowała śpiewanie Psalmów, powtarzanie [wersetów] z pamięci, kontrolowanie myśli, robienie małej przerwy na jedzenie i to wszystko ze strachem przed Bogiem ”(list 85).

Wzrost w życiu ascetycznym następuje krok po kroku. Wielkie gesty tylko nas ranią i pokazują, jak mało o sobie wiemy. Podobnie jak brat, który otrzymał błogosławieństwo, aby pić dwa kubki wina dziennie nawet podczas Wielkiego Tygodnia, nasz duchowy wzrost poprzez praktykę ascetyczną polega nie na coraz trudniejszych próbach lub na próbach udowodnienia Bogu lub sobie, że jesteśmy na ścieżce dalej niż w rzeczywistości, że nasza miara jest większa niż jest w rzeczywistości. Nasze zbawienie polega raczej na pokornym życiu w ramach naszej miary, być może trochę ją poszerzając w czasie postu, ale zawsze osądzając siebie jako niegodnych wyższych lub bardziej surowych miar. Ten rodzaj postu będzie dla naszej duchowej korzyści.

O. Michael Gillis

za: pravmir.com