publicystyka: W sercu Wielkiego Postu

W sercu Wielkiego Postu

tłum. Gabriel Szymczak, 12 marca 2019

W sercu swym przechowuję Twą mowę, by nie grzeszyć przeciw Tobie (Ps 119, 11)

Wiele lat temu usłyszałem oświadczenie amerykańskiego mnicha: "Kontemplator nie musi wykraczać poza własne serce, aby znaleźć źródło wszelkiej przemocy na świecie." Uderzyło mnie to już wtedy jako prawda, a z biegiem lat prawda ta stała się jedynie jeszcze bardziej oczywista. W tym czasie (niedługo po wojnie w Wietnamie) ten mnich zwrócił uwagę na wielu młodych ludzi, którzy odwiedzali jego klasztor i byli "tak głęboko wściekli na pokój". To stwierdzenie przypomniało mi doświadczenie, które miałem kilka lat wcześniej, kiedy byłem w liceum.
Znany działacz pokojowy, katolicki ksiądz, odwiedził nasz kampus. Odbyła się publiczna dyskusja na temat jego prezentacji o wojnie w Wietnamie. Bardzo zaangażowałem się w to, co stało się zaciekłą debatą (kłóciłem się o pokój). Po tym wydarzeniu, kapłan powiedział mi: "Stephen, istnieje więcej niż jeden sposób, by działać przemocą wobec człowieka". Zobaczył moje serce i będące w nim niebezpieczeństwo dla mnie.

Te wczesne lekcje nie zostały przeze mnie zrozumiane, ale nie zapomniałem ich. Przypomniałem sobie o nich, gdy po raz pierwszy przeczytałem Dostojewskiego. Jego powieści nigdy nie przedstawiają "złych" postaci. Zamiast tego, przedstawiają rzeczywistość ludzkiego serca. To właśnie tam można znaleźć źródło wszelkiej przemocy. Omawiając temat piękna i rozpusty, Dmitrij Karamazow analizuje sprzeczności w naszym doświadczeniu: "... diabeł walczy z Bogiem, a polem bitwy jest ludzkie serce".

Kiedy pole bitwy w sercu jest ignorowane i przenoszone na zewnątrz, rezultatem jest świat czarnych i białych, dobrych i złych, przyjaciół i wrogów. Ale zarówno przyjaciel, jak i wróg mają serca, które same są masą sprzeczności, polem bitwy dobra i zła. Sołżenicyn widział to doskonale:
Gdyby tylko to wszystko było takie proste! Gdyby istnieli tylko źli ludzie gdzieś podstępnie popełniający złe uczynki, trzeba byłoby tylko oddzielić ich od reszty z nas i zniszczyć. Ale linia dzieląca dobro i zło przecina serce każdego człowieka. A kto chce zniszczyć kawałek swojego własnego serca?

Codziennie przypominają mi się te wczesne lekcje przemocy. Jeśli moje pokolenie wściekło się na pokój, to dziś jesteśmy źli na wszystko. Pole bitwy jest usłane trupami tych, których wyobrażamy sobie jako naszych przeciwników. Żadna zagłada i przemoc nigdy nie oczyszczą świata i nie zaprowadzą pokoju w sercu. Żaden z naszych projektów nie uczyni świata lepszym. Świat jest projekcją ludzkiego serca i niewiele więcej.
I właśnie to pole bitwy każe nam zobaczyć wielkopostna ścieżka do Paschy.

"Pozwól mi widzieć moje grzechy i nie osądzać brata mego ..."
Tak modlimy się, powtarzając modlitwę św. Efrema. Wszystko, co widzimy (lub wyobrażamy sobie, że widzimy) w tych, których osądzamy, jest obecne w naszym własnym sercu. Dopiero wtedy, gdy zrozumiemy, że to prawda, może rozpocząć się pokajanie i walka skierowana ku łasce Boga.

Bez skruchy, każdy publiczny pokaz oburzającej przemocy tylko prowokuje nas do większej przemocy wewnątrz. Umysł ściga się, by naprawić wstyd i spierać się o rozwiązania. Pokuta spowodowałaby, jak sądzę, milczenie, gdy staniemy w obliczu wstydu, wywołanego przez ostatnią rzeź.
We wspaniałym fragmencie, który odzwierciedla samo serce nauczania prawosławia, Starzec Zosima Dostojewskiego mówi:
"Miłujcie się wzajemnie, bracia" - uczył starzec (o ile mógł później przypomnieć Alosza). - "Miłujcie lud Boży. Nie jesteśmy przecie świętsi od ludzi świeckich dlatego, że przyszliśmy tutaj i zamknęli się w tych murach, ale przeciwnie, każdy, który tu przyszedł, już przez to samo, że tutaj przyszedł, wie, że jest gorszy od wszystkich świeckich i wszystkich w ogóle na ziemi ... A im dłużej mnich będzie później mieszkał w swych murach, tym dotkliwszą powinien mieć tego świadomość. Bo w przeciwnym razie po cóż by miał tu przychodzić? Kiedy zaś pojmie, że nie tylko sam jest gorszy od wszystkich ludzi świeckich, ale też wobec wszystkich ludzi ponosi winę za wszystkich i za wszystko, za wszystkie ludzkie grzechy, powszechne i osobiste, wtedy dopiero osiągnięty zostanie cel naszego zgromadzenia. Bo wiedzcie, umiłowani, że każdy z nas z osobna ponosi winę za wszystkich i za wszystko na ziemi, nie tylko z racji winy wspólnej, powszechnej, ale każdy z osobna za wszystkich ludzi i za każdego człowieka na tej ziemi. Ta wiedza to ukoronowanie drogi mnicha, a i każdego człowieka na ziemi. Bo mnisi nie są różni od innych ludzi, lecz tylko są takimi, jakimi wszyscy na ziemi być powinni. Wtedy dopiero uniosłoby się w nas serce miłością nieskończoną, powszechną, nieznającą dosytu. Wtedy każdy z was będzie mocen cały świat pozyskać miłością i omyć z grzechów swymi łzami… Niech każdy dogląda serca swego, niech każdy spowiada się nieustannie przed sobą. Grzechu swego się nie lękajcie, nawet kiedy go poznacie, byle byście tylko szczerze zań żałowali, a z Panem Bogiem nie wszczynali targu. Zasię powiadam wam – nie będziecie się chlubić nad miarę.
Nie wynoście się nad maluczkich, nie wynoście się też nad możnych. Nie miejcie w nienawiści nieprzyjaciół waszych, którzy was bluźnią, którzy was łżą, którzy was potwarzają. Nie miejcie w nienawiści ateistów, fałszywych proroków, materialistów, nawet i tych złych pomiędzy nimi, nie tylko tych dobrych, albowiem i pomiędzy nimi wielu jest ludzi dobrych, zwłaszcza w naszych czasach. Tak tedy módlcie się za nich: Panie, zmiłuj się nad tymi, za których nie ma komu się pomodlić, zmiłuj się i nad tymi, co nie chcą się modlić do Ciebie. A dodajcie też zaraz: nie przez próżną chwałę błagam Cię, Panie, bom sam obmierźlejszy nad wszystkie stworzenia… (1)

I to jest ścieżka do zakończenia przemocy i odnalezienia pokoju.

O. Stephen Freeman

za: blogspot.ancientfaith.com/glory2godforallthings

fot. ArtemiJ

(1)  Bracia Karamazow, Fiodor Dostojewski, przekład Adam Pomorski, Wydawnictwo Znak, Kraków 2007