publicystyka: Syn marnotrawny

Syn marnotrawny

o. Konstanty Bondaruk, 22 lutego 2019

Kolejna przygotowawcza niedziela do Wielkiego Postu zwie się „niedzielą o synu marnotrawnym”. Tak została nazwana przypowieść z 15 rozdziału „Ewangelii według Łukasza” (Łk 15, 11-32), mimo iż opowiada ona o ojcu i dwóch synach. Przypowieść stała się inspiracją dla wspaniałych dzieł sztuki. Wielcy artyści ukazali ewangeliczny epizod z najróżniejszych punktów widzenia: tęsknoty i radości ojca, głębi upadku marnotrawnego syna albo uczucia krzywdy ze strony drugiego, porządnego syna. W istocie, przypowieść można by nazwać: „o kochającym ojcu i jego dwóch synach”, z których jednego można byłoby określić „poprawnym” a drugiego „marnotrawnym” albo „o ojcu, który uczy nas przebaczać”. Wówczas łatwiej byłoby nam zrozumieć, że miłość i Boże przebaczenie nie są odpowiedzią na rozwiązłe życie, nieposłuszeństwo i samowolę, lecz są reakcją na nawrócenie marnotrawnego, jego skruchę i wyrzuty sumienia oraz powrót na drogę dobra.

Bardzo często Łaska Boża postrzegana jest jako reakcja na sam grzech, dawny lub ustawiczny, ten niewyjawiony i nieodpokutowany, a nie jako reakcja na skruchę, opamiętanie i prośbę o przebaczenie. Tymczasem Jezus nigdy nie nauczał, że Bóg kocha swoje grzeszne dzieci, przebacza im, gdy roztrwonią majątek, gdy żyją rozwiąźle, gdy znajdą się aż na samym dnie swego upadku, natomiast my powinniśmy miłować naszych bliźnich i akceptować ich wraz z ich grzechami i upadkami. Jednak nauki o taniej łasce nie ma ani w Starym, ani w Nowym Testamencie.

Więc czego Chrystus uczy nas w tej przypowieści? Nieprzypadkowo, w Ewangelii, najpierw czytamy o zagubionej owcy, o utraconej drachmie, i wreszcie na końcu - o synu marnotrawnym. Wszystko zaczęło się od tego, że faryzeusze i uczeni w Piśmie bezustannie zarzucali Chrystusowi, że Ten kontaktuje się z celnikami i grzesznikami, przyjmuje ich i bywa u nich. Przypowieść była odpowiedzią Chrystusa na tę krytykę. To oni, faryzeusze i uczeni w Piśmie, zostali przedstawieni pod postacią drugiego, porządnego syna, który nie mógł zrozumieć radości ojca z powrotu jego marnotrawnego brata. Starszy syn jest wręcz uosobieniem całego narodu Izraela. Nie odszedł on, jak młodszy brat daleko, ale i nie przebywał w domu. Powiedziane jest o nim, że był na polu. Lud izraelski nie porzucił Stwórcy, żeby oddawać cześć bałwanom, ale też nie wniknął do głębi Prawa, które przyjął. Całkowicie zadowalał się zewnętrznym przestrzeganiem norm Prawa i oczekiwał w zamian dóbr doczesnych, pomny słów proroka: Jeżeli będziecie ulegli i posłuszni, dóbr ziemskich będziecie zażywać (Iz 1, 19).

Nieposłuszeństwo i upadek syna marnotrawnego opisane zostały w przypowieści niezwykle przekonująco i obrazowo. Syn przedwcześnie, jeszcze za życia ojca, poprosił go o należną mu część spadku i wszystko, co otrzymał, roztrwonił żyjąc rozpustnie i nieodpowiedzialnie. Upadł tak nisko, że pozostało mu tylko haniebne dla Żyda zajęcie - pasanie świń, bez zarobku, i gotowość żywienia się świńską karmą. Trwając w swoich grzechach i odstępstwie od ojcowskiej woli syn nie wiedział, nie rozumiał i nawet się nie domyślał, że gdzieś daleko czeka go rodzinny dom, a w nim z tęsknotą i smutkiem wyglądający jego opamiętania kochający ojciec. Kiedy wreszcie dociera do niego świadomość grzechu i jego skutków, zaczyna myśleć o pokucie i powrocie, już nie w charakterze syna, a choćby jako najemnik.

Wielka apostazja
Opowieść o synu marnotrawnym to w żadnym wypadku nie opis zwykłych, codziennych, małych błędów, występków i grzechów, o przebaczenie których prosimy w swych codziennych modlitwach oraz w czasie spowiedzi. W przypowieści chodzi o naprawdę wielki i ciężki grzech apostazji, odstępstwa od Boga, które niełatwo przezwyciężyć i z którego trudno jest powrócić. W tym odstępstwie, poczucie winy i wstydu są tak wielkie, że aż prowadzą do zwątpienia w ojcowską miłość i tęsknotę. Syn nawet nie dopuszcza do siebie myśli, że ojciec ciągle czeka na niego i gotów jest wszystko mu wybaczyć. Gdy tylko ojciec z daleka ujrzał i rozpoznał syna, on już wszystko wiedział i wszystko rozumiał. Nie oczekiwał słów usprawiedliwienia, które syn ułożył sobie w głowie i zamierzał wypowiedzieć. Ojciec nie tylko wychodzi, ale wręcz wybiega na spotkanie syna, obejmuje go i całuje. Taki mocny znak i akt Bożej miłości, przebaczenia i tęsknoty został nam dany przez Boga na krzyżu Jezusa Chrystusa, zanim człowiek opamiętał się, zanim cokolwiek zrozumiał i zanim wyraził skruchę.

Jednak samej otwartości ojca na powrót marnotrawnego syna jest za mało, by nastąpiła zmiana życia i relacji między Bogiem i człowiekiem. Ojciec, który ze łzami radości wybiega na spotkanie syna, to tylko jedna strona tej sytuacji. Druga to syn który powraca, który żałuje za swoje grzechy, który szczerze i na zawsze porzucił to wszystko, co rozłączyło go z ojcem i doprowadziło na dno upadku. Gest przebaczenia i przyjęcia ze strony ojca uprzedziły słowa syna o nawróceniu i prośba o przebaczenie.

Bóg nie tłumaczy się ze swej wielkoduszności
Pozostaje jeszcze problem drugiego syna, tego posłusznego, który nigdy nie opuszczał rodzinnego domu i wiernie służył ojcu. Nie rozumiał on ojcowskiej wielkoduszności. Nawet czynił ojcu wyrzuty. Oto tyle lat ci służę i nigdy nie przekroczyłem twojego rozkazu; ale mnie nie dałeś nigdy koźlęcia, żebym się zabawił z przyjaciółmi. Postawa drugiego syna to postawa wielu ludzi. Przekonani o swej poprawności nie rozumieją oni, że więcej bywa radości z jednej zagubionej owieczki, która się odnalazła, niż z dziewięćdziesięciu dziewięciu tych, które zawsze pozostają w zagrodzie, że ważniejsza jest skrucha grzesznika niż iluzoryczna poprawność tych, którzy uważają, że nie mają się z czego tłumaczyć. W słowach syna, który nigdy nie naruszył woli ojca, pobrzmiewa krzywda za jego nienagrodzoną lojalność. Być może on także marzył o tym, aby ruszyć w szeroki świat i żyć będąc wolnym od ojcowskiego dozoru. Być może była w nim nawet zawiść, że jego brat tyle przeżył, widział i poznał. Jednak nie było mu sądzone odbyć tej drogi, która pozwoliła młodszemu bratu przekonać się, co znaczy prawdziwa wolność i prawdziwe synostwo.

Łaska, miłosierdzie, miłość, przebaczenie, współczucie wobec gorszego brata to nie to samo, co zamykanie oczu na jego grzeszne życie. Posłuszny brat powinien zdać sobie sprawę z tego, że nasza miłość, przebaczenie, pomoc należą się właśnie marnotrawnemu bratu, żeby ten mógł powrócić do swej godności, przywrócić szacunek dla samego siebie, aby otrzymać uznanie i bezpieczeństwo w rodzinie, w społeczeństwie lub w Cerkwi. Chrystus nie powiedział, co zrobił ten lepszy brat i jak zareagował na słowa ojca, że z tego trzeba się radować, że brat twój był umarły, a znów ożył. My sami dopełniamy tę niezakończoną przypowieść swoim życiem, kiedy nie tylko nie pomagamy, ale wręcz przeszkadzamy marnotrawnym synom powrócić do domu Ojca. Przyklejając im etykietkę wielkich grzeszników możemy spowodować, że pozostaną oni takimi na zawsze, nie widząc nadziei na zmianę życia.

W stichirach niedzieli o marnotrawnym synu mowa jest o skrusze człowieka, który powraca z samowolnego wygnania. Mowa jest o marnotrawnym, zagubionym człowieku, który udał się do „dalekiej krainy” i tam roztrwonił wszystko co miał. Daleka kraina, to głęboka metafora takiego stanu wewnętrznego, którą powinni przyjąć i przyswoić wszyscy szukający Boga. Człowiek, który nigdy nie zaznał tego stanu, który nie odczuł swego wyobcowania, nieobecności Boga nigdy nie zrozumie, o czym mówi nam nasza wiara. Ten, kto czuje się w tym świecie jak „u siebie w domu” nigdy nie odczuje dojmującej tęsknoty za inną prawdą i nie zrozumie znaczenia prawdziwego nawrócenia.

Często pokuta zmienia się w obojętność, staje się obiektywnym wyliczeniem grzechów i występków, jak przyznanie się do winy wobec aktu oskarżenia. Spowiedź i odpuszczenie grzechów często jest traktowane jako pojęcia z zakresu prawa i kary. Często zapomina się o czymś istotniejszym, bez czego ani wyznanie, ani odpuszczenie grzechów nie mają żadnego realnego znaczenia i mocy. To „coś”, to uczucie oddalenia od Boga, brak radości obcowania z Nim, prawdziwego życia danego nam przez Boga. Nie jest trudno przyznać podczas spowiedzi, że nie przestrzegało się postu, że zaniedbywało się modlitwę i udział w nabożeństwach, że były kłamstwa, oszukaństwo, nieczystość i gniew. Jednak czymś ważniejszym jest przyznać, że zbrukałem i zatraciłem swoje wewnętrzne, duchowe piękno, że oddaliłem się od swego prawdziwego „domu”, swego prawdziwego życia i coś najbardziej wartościowego, czystego i pięknego zostało stłamszone w samym zarodku. Uświadomienie tego jest prawdziwą pokutą, gorącym pragnieniem, aby zawrócić ze swej drogi i znaleźć utracony dom.

Święci Ojcowie o synu marnotrawnym
Ewangeliczna opowieść o synu marnotrawnym stała się inspiracją i natchnieniem dla wielu twórców. Często i szeroko podejmowali ten temat także Ojcowie Cerkwi, którzy sami strawili życie na bezustannym rozpamiętywaniu swych grzechów. „Dopóki nie przyszła śmierć, dopóki nie zamknęły się drzwi, dopóki pozostaje możliwość wejścia, jeszcze istnieje świat i nie zgasło słońce… proś, grzeszniku, Bożego zmiłowania” - pisał św. Efrem Syryjczyk. Według św. Nila Synajskiego „Mimo iż znienawidzeni jesteśmy przez Boga za grzechy nasze, to będziemy umiłowani za pokutę”. Św. Jan Złotousty pisał: „Zapłacz nad swymi grzechami, abyś nie zapłakał z powodu kary. Wytłumacz się przed sędzią, zanim staniesz przed sądem. Skrucha otwiera przed człowiekiem niebo, wprowadza w raj, zwycięża diabła…Nie ma takiego grzechu, choćby najcięższego, który przewyższa Boże umiłowanie człowieka, gdy tylko w porę okazujemy skruchę i prosimy o wybaczenie…Prawdziwie wielka jest moc pokuty, skoro czyni ona nas czystymi jak śnieg i białymi jak fala, mimo iż grzech uprzednio splamił nasze dusze” - pisał św. Jan Złotousty. Przykład syna marnotrawnego powinien być dla nas lekcją i ostrzeżeniem. „Gdy pozostajesz w ojcowskim domu, nie wyrywaj się na wolność. Zobacz, jak zakończyło się to doświadczenie. Skoro opuściłeś rodzinny dom i trwonisz wyniesione z domu - czym prędzej kończ z tym. Roztrwoniłeś wszystko i popadłeś w nędzę, czem prędzej postanów wrócić i wracaj. Tam czeka ciebie wyrozumiałość, dawna miłość i dostatek. Opamiętaj się, zdecyduj się wrócić, wstań i pośpiesz do Ojca. Ojcowskie ramiona są otwarte i gotowe ciebie przyjąć” - pisał św. Teofan Zatwornik.

Otrzymaliśmy od Boga wielkie dary, przede wszystkim samo życie i możliwość cieszenia się nim, napełniania go treścią, miłością, wiedzą, a następnie w świętym Chrzcie otrzymaliśmy nowe życie, Samego Chrystusa, dar Ducha Świętego, pokój i radość Królestwa Bożego. Otrzymaliśmy poznanie Boga i w Nim poznanie wszystkiego pozostałego, moc i zdolność stania się jednym z synów Bożych. I wszystko to straciliśmy i bezustannie tracimy nie tylko przez poszczególne grzechy, ale przez największy grzech, stratę miłości do Boga i to, że woleliśmy „daleką krainę” zamiast wspaniałego i przytulnego domu ojca. Cerkiew przypomina nam, co odrzuciliśmy i co straciliśmy. Jak śpiewamy w kondakionie: niemądrze oddaliłem się od Twej ojcowskiej chwały (…) z grzesznikami roztrwoniłem swe bogactwo. Lecz wołam do Ciebie głosem syna marnotrawnego: zgrzeszyłem przed Tobą, Ojcze szczodrobliwy, przyjmij mnie w skrusze, przyjmij jako jednego z najemników Twych.

Wymuszone opuszczenie domu Ojca
Warto zwrócić uwagę, że na jutrzni, po radosnych i uroczystych psalmach polijeleja, śpiewa się pełen smutku psalm 136. Nad rzekami Babilonu - tam myśmy siedzieli i płakali, kiedyśmy wspominali Syjon…Jeruzalem, jeśli zapomnę o tobie, niech uschnie moja prawica! Niech język mi przyschnie do podniebienia, jeśli nie będę pamiętał o tobie, jeśli nie postawię Jeruzalem ponad największą moją radość. Jest to psalm wygnania. Mieszkając pod dachem swego domu, swymi korzeniami i mogiłami przodków będąc związanymi z ojczystą, umiłowaną ziemią, możemy nawet sobie nie umieć wyobrazić, co to znaczy być wygnańcem, uchodźcą, niewolnikiem w obcej ziemi. Możemy tylko spróbować pomyśleć jak przykro jest patrzeć na widnokrąg, za którym hen, daleko, jest nasza Ojczyzna i nasz dom. I wrócić do niej nie ma się ani sił, ani możliwości. Można tylko wspominać, płakać, gorzko narzekać i skarżyć się.

Tę smutną pieśń śpiewali Żydzi, wspominając uprowadzenie do niewoli babilońskiej. W ciągu około 70 lat jej trwania zdążyło wyrosnąć i umrzeć wielu ludzi, zmieniło się całe pokolenie, pojawili się tacy, którzy nigdy nie widzieli swej Ojczyzny. Zdawałoby się, można było przyzwyczaić się do nowych warunków, pogodzić się z losem. Jednak z roku na rok matki wpajały swym dzieciom słowa: Jeruzalem, jeśli zapomnę o tobie, niech uschnie moja prawica. Cały naród żył nadzieją na powrót do Ojczyzny i doczekał się powrotu, odnowienia tego, co zostało zburzone i nieomal stracone.

Ten psalm na zawsze pozostanie pieśnią człowieka, który czuje się wygnańcem wobec Boga. Rozumiejąc ten stan, staje się on człowiekiem, który nie znajduje pełnego zadowolenia w tym zepsutym i grzesznym świecie, ponieważ ze swej natury i powołania zawsze jak pielgrzym szuka on Świętości i Piękna. Ten psalm pozwala nam uświadomić sobie nadchodzący post jako pielgrzymowanie, pokutę i powrót do domu Ojca. Niech więc przejmująca opowieść o synu marnotrawnym pozwoli nam uświadomić sobie nasze wielkie i małe apostazje oraz to, gdzie jest nasz prawdziwy dom.