publicystyka: Modlitwa zwierciadłem duszy

Modlitwa zwierciadłem duszy

o. Konstanty Bondaruk, 16 lutego 2019

Podczas jednej z przygotowawczych niedziel przed Wielkim Postem, podczas Świętej Liturgii słyszymy dobrze znaną, krótką, ale bardzo ciekawą historię o modlitwie faryzeusza i celnika. Ewangelista bardzo lakonicznie, lecz wyraziście przedstawił stan wewnętrzny dwóch zupełnie różnych ludzi. Obaj wstępują na świątynną górę i modlą się na placu przed najświętszą, główną częścią świątyni. Stoją w znacznym oddaleniu od siebie, co uwydatnia ogromną różnicę pomiędzy nimi. Faryzeusz, przedstawiciel około czterotysięcznej duchowej elity narodu, prawdopodobnie jak większość Żydów modlił się ze wzrokiem skierowanym ku niebu, natomiast celnik stał z poczuciem winy, ze spuszczoną głową, świadomy ogromu swych licznych grzechów. Przypowieść ta była adresowana przede wszystkim do skrupulatnych wykonawców Prawa, którzy uważali się za Bożych wybrańców i ludzi zbliżonych do Boga. Faryzeusz stanął i tak w duszy się modlił: "Boże, dziękuję Ci, że nie jestem jak inni ludzie, zdziercy, oszuści, cudzołożnicy, albo jak i ten celnik. Zachowuję post dwa razy w tygodniu, daję dziesięcinę ze wszystkiego, co nabywam". Natomiast celnik stał z daleka i nie śmiał nawet oczu wznieść ku niebu, lecz bił się w piersi i mówił: "Boże, miej litość dla mnie, grzesznika!" Powiadam wam: Ten odszedł do domu usprawiedliwiony, nie tamten. Każdy bowiem, kto się wywyższa, będzie poniżony, a kto się uniża, będzie wywyższony" (Łk 18,11-14).

Dwa rodzaje modlitwy

Niemal wszystkie modlitwy żydowskie rozpoczynały się od słów uwielbienia Boga i dziękczynienia Mu. W tych słowach brzmi echo autentycznej modlitwy zapisanej w Talmudzie. „Boże, dziękuję Ci, żeś mnie umieścił wśród tych, co mieszkają w domu mądrości, a nie w jakimkolwiek innym miejscu. Ja co dzień wstaję rano, by rozpocząć dzień od zgłębiania Tory, a tamci zajmują się rzeczami bez znaczenia”. Tak więc to nie była fikcyjna, ale najprawdziwsza modlitwa, po dziś dzień odmawiana przez Żydów. Faryzeusz najpierw dziękuje Bogu za wszystkie doznane dobrodziejstwa. Przecież to dzięki Bogu nie jest on grzesznikiem i żyje w zgodzie z Prawem. Natomiast ci inni, to „zdziercy, oszuści, cudzołożnicy albo jak i ten celnik”, ludzie chciwi i drapieżni, jak wilki rzucający się na zdobycz, aby wyrwać jak najwięcej dla siebie. W minioną niedzielę słyszeliśmy o Zacheuszu, starszym wśród poborców podatkowych, którzy bogacili się wskutek nadużyć, szantażu i wyzysku. Faryzeusz wspomniał jeszcze o oszustach i rozpustnikach i z największą pogardą wskazał na stojącego z tyłu celnika jako kategorię największych grzeszników. Faryzeusz nie omieszkał wspomnieć, że pości dwa razy w tygodniu i regularnie daje dziesięcinę. Post w połączeniu z dobroczynnością to rzeczywiście oznaka pobożności i pokory wobec Boga.

Normalnie Prawo Mojżeszowe zalecało surowy post tylko raz w roku, w wielki dzień przebłagania za grzechy - Yom Kipur. Z kolei dziesięcina była swego rodzaju podatkiem na rzecz świątyni, ale służyła także wsparciu ubogich. Tobiasz, człowiek niezwykle pobożny i szczodry dawał 10 procent ze swej majętności na świątynię i drugie tyle na biednych i to samo zalecał czynić swemu synowi. Tak więc ewangeliczny faryzeusz był naprawdę pobożnym człowiekiem. Jedyne, co można mu było zarzucić, to pycha i pogarda w stosunku do innych. Faryzeusz za nic miał ludzi takich jak celnik. Opisując jego modlitwę, Ewangelista użył greckiego sformułowania pros heautòn, co dosłownie znaczy, że modlił się „do siebie”. Zwracając się do Boga, na pierwszym miejscu stawiał on siebie, wychwalał siebie i swoją doskonałość.

Natomiast celnik stał z daleka i nie śmiał nawet oczu wznieść ku niebu, lecz bił się w piersi i mówił: "Boże, miej litość dla mnie, grzesznika!". Jego modlitwa również nie wzięła się znikąd. Pochodziła ona z jednego z psalmów: „Pojednaj mnie ze Sobą, zmaż grzech, który odłączył mnie od Ciebie”. Celnik modlił się całym sobą: sercem, umysłem i ciałem, gorąco, natarczywie i długo. Wyznaje cały swój grzech, nie usprawiedliwia się, tylko prosi Boga o zmiłowanie. Powiadam wam: Ten odszedł do domu usprawiedliwiony, nie tamten. Każdy bowiem, kto się wywyższa, będzie poniżony, a kto się uniża, będzie wywyższony. Tymi słowami Jezus zakończył swą przypowieść.

Bardziej i mniej usprawiedliwiony

Często, niejako automatycznie źle rozumiemy zasadniczą treść tej opowieści. Dlatego tu niezbędna jest wierność oryginałowi, aby należycie zrozumieć sens Chrystusowych słów. W żadnym razie nie potępia On pobożnych praktyk faryzeusza, nie krytykuje go za jego modlitwę. Jezus chce tylko, aby faryzeusz wyrzekł się swej pychy i pogardy dla innych, aby otworzyły się jego oczy na inną formę usprawiedliwienia - Boży dar, o czym on, skrupulatnie wykonując przepisy Prawa, nie ma pojęcia. W istocie, uwzględniając rozbieżności w tłumaczeniu, Ewangelia mówi nam, że celnik „poszedł do domu swego bardziej usprawiedliwiony niż faryzeusz”. Nie jest powiedziane, że faryzeusz został całkowicie potępiony. Nie jest tak, że Chrystus chwali modlitwę jednego i gani modlitwę drugiego, natomiast wskazuje na różnicę stopnia usprawiedliwienia przed Bogiem. Z podobną oceną mamy do czynienia w przypadku faryzeusza Szymona i grzesznicy, która przed wieczerzą umyła nogi Chrystusowi. Jezus powiedział wówczas: Odpuszczone są jej liczne grzechy, ponieważ bardzo umiłowała. A ten, komu mało się odpuszcza, mało miłuje (Łk 7, 47).

Zarówno faryzeusz, jak i celnik otrzymali nagrodę, jednak w niejednakowym stopniu i każdy inaczej. W porównaniu z przekonanymi o swej świętości faryzeuszami, pokutujący grzesznicy wydają się bliżsi Bogu, mimo iż wedle ludzkiej miary, w ogóle nie mają oni prawa stawać przed obliczem Bożym. Z drugiej strony nie należy wyciągać pochopnych wniosków, jakoby pobożne praktyki faryzeuszy: modlitwa, post, jałmużna były niepotrzebne i nieistotne. Sam Chrystus mówił, że wszystkie te cnoty powinny w jeszcze większym stopniu cechować Jego uczniów. Jezus jedynie przestrzega przed obłudą, która polega na samouwielbieniu, na merkantylnej pobożności, kiedy w zamian za jakieś dobro, nam rzekomo coś się należy od Boga. Chrystus wskazuje na inny sposób pojednania z Bogiem, dostępny i dla celników, i dla nierządnic, którzy nie mogą pochwalić się niczym dobrym. Jest to przebaczenie grzechów, odkupienie wyłącznie dzięki łasce, za cenę Krwi Bożego Baranka. Na tym polega zasadnicza nowość Ewangelii w porównanie ze Starym Testamentem.

Ewangelia odsłania nam nieoczekiwane oblicze Bożej sprawiedliwości, która różni się od ludzkiej. Jest ona tym większa, im większy jest grzech, który degraduje i okrywa niesławą. Boża sprawiedliwość podźwiga człowieka z jego pohańbienia, rehabilituje go i ponownie pozwala spojrzeć na siebie z szacunkiem. Bóg, sprawiedliwy Sędzia, staje w obronie człowieka przed nim samym, zasłania od osądu ze strony innych ludzi albo od samopotępienia. Otwiera przed grzesznikiem nową perspektywę wolności i nadziei: idź i nie grzesz więcej (J 5, 14). Bóg ratuje ludzi sponiewieranych i podeptanych, wstawia się za skrzywdzonymi. Jezus Chrystus pragnie aby w życiu chrześcijańskim starać się pogodzić dwie drogi usprawiedliwienia. Jedna drugiej nie przeczy i obie stanowią całość. W życiu chrześcijanina potrzebne jest i wyznanie grzechów, i prośba o miłosierdzie, jak też czynna miłość w stosunku do Boga i ludzi oraz wdzięczność za dobro, które mogliśmy uczynić. Gdy nie będzie któregoś z tych elementów, wówczas grozi nam faryzeuszowska obłuda albo bluźniercza myśl, że można żyć jak popadnie, a skruchę można wyrazić dopiero na łożu śmierci. Wielu ludzi tak właśnie myśli i postępuje: „nacieszę się życiem do woli, a wyspowiadać się - zawsze zdążę!”

Apostoł Paweł - wiara zamiast uczynków

Bodaj pierwszym i najlepszym egzegetą przypowieści o faryzeuszu i celniku jest były faryzeusz - Paweł. Sam o sobie pisał on: Obrzezany w ósmym dniu, z rodu Izraela, z pokolenia Beniamina, Hebrajczyk z Hebrajczyków, w stosunku do Prawa - faryzeusz, co do gorliwości - prześladowca Kościoła, co do sprawiedliwości legalnej - stałem się bez zarzutu. Ale to wszystko, co było dla mnie zyskiem, ze względu na Chrystusa uznałem za stratę. I owszem, nawet wszystko uznaję za stratę ze względu na najwyższą wartość poznania Chrystusa Jezusa, Pana mojego. Dla Niego wyzułem się ze wszystkiego i uznaję to za śmieci, bylebym pozyskał Chrystusa i znalazł się w Nim - nie mając mojej sprawiedliwości, pochodzącej z Prawa, lecz Bożą sprawiedliwość, otrzymaną przez wiarę w Chrystusa, sprawiedliwość pochodzącą od Boga, opartą na wierze - przez poznanie Jego: zarówno mocy Jego zmartwychwstania, jak i udziału w Jego cierpieniach - w nadziei, że upodabniając się do Jego śmierci (Flp 3, 5-10).

Opierając się na własnym doświadczeniu, Apostoł wyłożył swoje rozumienie przypowieści w dwóch listach: do Galatów i do Rzymian. My jesteśmy Żydami z urodzenia, a nie pogrążonymi w grzechach poganami. A jednak przeświadczeni, że człowiek osiąga usprawiedliwienie nie przez wypełnianie Prawa za pomocą uczynków, lecz jedynie przez wiarę w Jezusa Chrystusa, my właśnie uwierzyliśmy w Chrystusa Jezusa, by osiągnąć usprawiedliwienie z wiary w Chrystusa, a nie przez wypełnianie Prawa za pomocą uczynków, jako że przez wypełnianie Prawa za pomocą uczynków nikt nie osiągnie usprawiedliwienia (Ga 2, 15-16). Wynika z tego, że nie ma z jednej strony sprawiedliwych, a z drugiej grzeszników, jak uważali faryzeusze, bowiem wszyscy zgrzeszyli i pozbawieni są chwały Bożej, a dostępują usprawiedliwienia darmo, z Jego łaski, przez odkupienie, które jest w Chrystusie Jezusie (Rz 3, 23-24). W znaczeniu przenośnym, faryzeusz oznacza naród żydowski, który chełpi się swoimi zasługami na podstawie usprawiedliwienia przez Prawo. Natomiast celnik symbolizuje pogan, którzy byli daleko od Boga, lecz wyznali swoje grzechy. Pierwszy odchodzi upokorzony przez swoją pychę, drugi przez żal i skruchę zasłużył na uznanie i wywyższenie.

Boża sprawiedliwość mocno różni się od ludzkiej, opartej na karze i nagrodzie. Jest to wielki hymn na cześć wiary. Sprawiedliwy z wiary żyć będzie i ta droga do zbawienia była znana, tylko na wpół zapomniana już w Starym Testamencie, bo uwierzył Abraham Bogu i zostało mu to poczytane za sprawiedliwość (Rz 4, 3). Myśl Apostoła Pawła podchwycił i przeinterpretował Marcin Luter, który nazwał “słomianym” List Apostoła Jakuba i jego słowa. Jaki z tego pożytek, bracia moi, skoro ktoś będzie utrzymywał, że wierzy, a nie będzie spełniał uczynków? Czy [sama] wiara zdoła go zbawić? Jeśli na przykład brat lub siostra nie mają odzienia lub brak im codziennego chleba, a ktoś z was powie im: "Idźcie w pokoju, ogrzejcie się i najedzcie do syta!" - a nie dacie im tego, czego koniecznie potrzebują dla ciała - to na co się to przyda? Tak też i wiara, jeśli nie byłaby połączona z uczynkami, martwa jest sama w sobie (Jk 2, 14-17).

Godnym podkreślenia jest fakt, że Jezus Chrystus nie uznał, że nic niewarte są dobre uczynki faryzeusza. W opisie Sądu Ostatecznego (Mt 25) pokreślone zostało znaczenie uczynków miłosierdzia. Apostoł zdecydowanie potępił bezużyteczność Prawa Mojżeszowego jako usprawiedliwienie lenistwa i obojętności. Wy zatem, bracia, powołani zostaliście do wolności. Tylko nie bierzcie tej wolności jako zachęty do hołdowania ciału, wręcz przeciwnie, miłością ożywieni służcie sobie wzajemnie! (Ga 5, 13), albo stanowisko tych, którzy uważali, że wszystko mi wolno (1 Kor 13, 2). Wiara, jeżeli ma być prawdziwa, powinna przejawiać się w miłości (Ga 5, 6). Miłość, to nie tylko wewnętrzne nastawienie, ale czynna służba innym. „ Ożywieni miłością służcie sobie nawzajem”. Nie można dostąpić zbawienia wyłącznie dzięki dobrym uczynkom, ale nie jest to możliwe również bez nich. Takie jest prawosławne stanowisko i wypływa ono z ogólnego ducha Ewangelii, a nie ze słów Apostoła wyrwanych z kontekstu.

Więc na czym polegał błąd faryzeusza? Metropolita Surożski Antoni (Bloom) odpowiedział na to pytanie takimi oto słowy: „Faryzeusz wszystko wie, jak należy postępować, tylko nic nie wie o tym, jakim należy być. W ciągu całego swego pobożnego życia z jednym on ani razu się nie zetknął i nigdy nie uświadomił: że pomiędzy Bogiem i nim może być relacja wzajemnej miłości. Nigdy nie szukał i ani razu nie spotkał on Boga Izajasza, który pisał: My wszyscy byliśmy skalani, a wszystkie nasze dobre czyny jak skrwawiona szmata. My wszyscy opadliśmy zwiędli jak liście, a nasze winy poniosły nas jak wicher (Iz 64, 5). Faryzeusz był przekonany, że między nim i Stwórcą istnieją niezmienne, raz na zawsze ustanowione, zastygłe relacje. Nie widział on w Piśmie Świętym historii miłości Boga do świata, który Bóg stworzył i który tak umiłował, że oddał Syna Swego Jednorodzonego dla zbawienia świata. Faryzeusz żyje w ramkach Przymierza rozumianego jako kontrakt, bez jakichkolwiek osobistych stosunków. Widzi w Bogu Prawo, ale nie Osobę. Faryzeusz nie widzi podstaw do potępiania siebie, bo jest pobożny, mimo iż jest zimny i martwy” - pisał Metropolita Antoni.

Istotnie, faryzeusz uważał wierność literze Prawa za podstawę dla usprawiedliwienia, podczas gdy powinna być ona skutkiem usprawiedliwienia. Chodzi o to, czy Bóg ma być dłużnikiem czy wierzycielem człowieka. W modlitwie faryzeusza widoczna jest próba zamiany ról Boga i człowieka. Innymi słowy, za moje dobre uczynki Bóg jest zobowiązany odwdzięczyć się. Jednak, jak pisał Apostoł Paweł Kto Go pierwszy obdarował, aby nawzajem otrzymać odpłatę? (Rz 11, 35). Chrześcijanie niewiele mogą nauczyć się z kupieckiej pobożności faryzeusza. Przez chrzest i wiarę rodzimy się do nowego życia, w którym panuje inna logika. Jest to logika miłości: powinienem kochać, bo jestem ukochany. To Chrystusowa miłość skłania nas do działania, do ofiarności. To nie jest faryzejskie stanowisko: „daję abyś Ty, Boże, dał mnie”, ale raczej wezwanie: My miłujemy [Boga], ponieważ Bóg sam pierwszy nas umiłował (1 J 4, 19). Wiara przejawia się przez miłość i dobre uczynki. Bóg umiłował nas, dlatego i my winniśmy się miłować nawzajem nie słowem, ale uczynkami i prawdą (por. 1 J 3,18;4, 11).

Wypaczona pobożność faryzeusza

Warto uważniej przyjrzeć się zachowaniu faryzeusza, aby dostrzec, co mianowicie nie pozwala mu na radykalną zmianę, jak to się stało z innym faryzeuszem - Pawłem. Podczas modlitwy wylicza on swoje dobre uczynki, ale nie wspomina o żadnym grzechu, jak gdyby był wręcz uosobieniem ideału i świętości. Jako znawcy Pisma wypadało mu znać Księgę Przysłów w której jest powiedziane: Przed porażką - wyniosłość, duch pyszny poprzedza upadek (Prz 16, 18). Wymienia grzechy których nie dopuścił się: nie grabił, nie oszukiwał, nie zdradzał żony, ale nie wspomina nawet o grzechu, którym zgrzeszył w tej chwili: o pogardzie, osądzeniu innego człowieka, o samozachwycie i narcyzmie. Im trudniej mu jest zauważyć ciemną stronę swej własnej osoby, tym chętniej spowiada się z grzechów bliźniego: zdziercy, malwersanta i rozpustnika. Przekonany o własnej doskonałości, dopuszcza się on wielkiej niesprawiedliwości, której sam sobie nie uświadamia. I wreszcie ważna okoliczność: jego modlitwa to w istocie monolog, w którym dominuje słowo „ja”: ”ja poszczę”, „ja daję dziesięcinę”, „ja nie jestem taki jak inni”. Siebie faryzeusz stawia na pierwszym miejscu. Natomiast w modlitwie celnika podmiotem jest Bóg: Boże, miej litość nade mną grzesznym.
Faryzeusz miał dobre zamiary, ale jego problem polegał jeszcze na czymś. W swej modlitwie wyliczał on najcięższe, ewidentne grzechy, jak gdyby nie istniały żadne inne. Oto dlaczego Chrystus powiedział, że sprawiedliwość jego uczniów powinna górować nad sprawiedliwością faryzeuszy. Na przykład przykazanie „nie zabijaj” jest już naruszone, gdy człowiek życzy innemu zła i nienawidzi go. Nie może być mowy o prawdziwej pobożności, kiedy starszy brat nie chce on uznać za rodzonego i równego sobie swego marnotrawnego brata. Dopóki uważamy się za lepszych od innych, to nie dotarł do nas zasadniczy sens Ewangelii. Chodzi o to, aby stanąć po właściwej stronie, bo niewiele trzeba, aby chrześcijanin zaczął żyć według Prawa, a nie Ewangelii, według Starego, a nie Nowego Testamentu, jak niewolnik, a nie jak syn.

My wszyscy jesteśmy grzeszni wobec Boga, ale i zwracamy się do Tego, Który mówi, że tego, który do Mnie przychodzi, precz nie odrzucę (J 6, 37). Zwracamy się do Boga, który ma moc przebaczenia i chce przebaczyć i nawet podpowiada słowa, którymi można się do Niego zwracać. „Boże, bądź miłościw wobec mnie, grzesznego”. Ileż dobra może przynieść ta krótka modlitwa wypowiedziana ze szczerą pokorą! Chrystus włożył ją w usta celnika, abyśmy ją zapamiętali i powtarzali jak najczęściej. Natomiast każdy, kto odpowie na wezwanie Chrystusa i weźmie na siebie ciężar pokuty, będzie wewnętrznie uzdrowiony i wyzwolony od brzemienia zła.