publicystyka: Istnienie Boga

Istnienie Boga

tłum. Gabriel Szymczak, 07 marca 2019

Niebiosa głoszą chwałę Boga,
dzieło rąk Jego nieboskłon obwieszcza.
Psalm 19: 1


Nie ma nikogo, kto mógłby uniknąć tej kwestii; nikt nie może też pozostać wobec niej obojętny. Od pierwszego dnia swojego istnienia, ludzkość bezpośrednio lub pośrednio zawsze nią się zajmowała. Jeśli spoglądamy na Biblię, widzimy, że ludzie od początku mieli zrozumienie i świadomość istnienia Boga, ale potem stracili je aż do tego momentu, kiedy to Bóg zaczął się nam objawiać, najpierw Noemu, a potem Abrahamowi. Po Abrahamie i aż do dzisiaj Bóg nigdy nie przestał objawiać się w różny sposób.

Kiedy myślę o istnieniu Boga, zawsze przychodzą mi na myśl słowa: "Trudno jest zarówno udowodnić, że Bóg nie istnieje, jak i udowodnić Jego istnienie". Trudność jest w obu przypadkach. W udowadnianiu istnienia Boga jest pewien paradoks. Jeśli usilnie próbujemy udowodnić, że Bóg istnieje, w rzeczywistości nie myślimy o Bogu, ponieważ Bóg nie jest materialną rzeczywistością, którą można udowodnić lub jej zaprzeczyć. Bóg jest rzeczywistością metafizyczną; możemy tylko czuć i żyć egzystencją Boga.

Nie będę tu pisać o literaturze i teoriach, które istnieją na ten temat, ponieważ można je uzyskać za pośrednictwem książek i internetu. Ten artykuł dotyczy moich osobistych doświadczeń.
Mieszkałem w sowieckiej Armenii, potem w Rosji Radzieckiej, a następnie w wolnej Rosji po rozpadzie Związku Radzieckiego. Ten czas przemian był pełen dyskusji o Bogu i religii. Miałem okazję poznać dobrze wykształconych i moralnie czystych ludzi, którzy mówili, że są ateistami. Było to zrozumiałe, ponieważ ci ludzie żyli i byli kształceni w systemie sowieckim. Rozmawiałem z nimi o Bogu. Ciekawe było to, że wszystkie te dyskusje rozpoczynały się od ich stwierdzeń, że Boga nie ma, a kończyły przyjmowaniem idei, że istnieje jakaś najwyższa istota, chociaż nie chcieli jej nazwać Bogiem. To samo obserwuję w Stanach Zjednoczonych.

Naprawdę bardzo trudno jest zanegować Boga. Wierzę, że każda osoba to rozumie. Jaką rolę to zrozumienie odgrywa w życiu każdego z nas, to już odrębna kwestia.
Einstein nie był człowiekiem religijnym, ale wierzył w istnienie transcendentnego Boga-Stwórcy (innymi słowy, "Boga naukowców"). To jest najwyższa moc, która stworzyła wszechświat, ale nie jest osobista jak religijny Bóg; innymi słowy, Bóg, który nie interweniuje i komunikuje się z nami jak Bóg Biblii. Einstein nazwał tego Boga "duszą" lub "duchem", co jest bliższe pojęciu osobowego, religijnego Boga. Dlaczego Einstein to powiedział? Czy to był zbieg okoliczności? A może prawda wyszła z jego ust nieświadomie?
Enrico Fermi, jeden z ojców energetyki jądrowej i laureat Nagrody Nobla, powiedział, że zawsze z ekscytacją wspominał świadectwo chłopa, który podczas rozmowy z nim w letnią noc, zainspirowany pięknem nieba i gwiazd, powiedział: "Co za piękno! Mimo to są ludzie, którzy twierdzą, że nie ma Boga". Fermi wyjaśnił: "Ten wieśniak był analfabetą. Ale w jego duszy było miejsce, w którym istniało światło Boga. To światło było trochę słabsze od światła, które oświeciło proroków, ale jednocześnie silniejsze niż to, które otrzymało wielu filozofów". Przypomina nam to Psalm 19: "Niebiosa głoszą chwałę Boga, dzieło rąk Jego nieboskłon obwieszcza".
Po przeciwnej stronie są naukowcy, którzy w ogóle nie wierzą w Boga. Kosmolog Stephen Hawking zaproponował kiedyś teorię, która głosiła, że wszechświat mógł powstać i nadal istnieje bez Boga.

Te przykłady pokazują, że powiedzenie "nauka neguje Boga" jest złe, ponieważ naukowcy mają różne koncepcje dotyczące istnienia Boga. Niektórzy z nich są ateistami, tak jak Hawking; niektórzy z nich wierzą w transcendentnego Boga, jak Einstein; a niektórzy są głęboko religijni, jak amerykański naukowiec Francis Collins, który powiedział: "Jestem naukowcem i wierzącym, i nie znajduję konfliktu między tymi światopoglądami". A co możemy powiedzieć o tym, że twórca Teorii Wielkiego Wybuchu, która próbuje wyjaśnić początek wszechświata, to nikt inny jak belgijski jezuita, ks. George Lemaître? Prawdą jest więc, gdy mówią, że mała wiedza oddala człowieka od Boga, a wiedza doskonała przybliża go do Niego.

Patrząc z perspektywy sztuki widzimy, że kwestia ta jest bardziej przejrzysta i bardziej oczywista. Dzieje się tak, ponieważ sztuka, podobnie jak religia, łączy się z naszymi sercami i duszami. Wiemy, że wszyscy wielcy kompozytorzy wierzyli w Boga, chociaż nie wszyscy byli religijni. Bach, Mozart, Haydn, Haendel, Brahms, Bruckner i Mahler - wszyscy wierzyli w Boga na różne sposoby. Beethoven, który sprzeciwiał się Kościołowi, jest bardzo interesującym przypadkiem. Trudno nazwać go ortodoksyjnym chrześcijaninem, jednak miał osobistą i wyjątkową relację z Bogiem.
Z jego ust wyszło wiele powiedzeń o Bogu, takich jak "Muzyka jest językiem Boga", lub "Nie mam żadnego przyjaciela. Muszę żyć sam, ale wiem dobrze, że w mojej sztuce Bóg jest mi bliższy niż inni, więc będę z Nim iść nieustraszenie".
W XX wieku kompozytor Aram Chaczaturian, wbrew radzieckiej doktrynie ateistycznej, wierzył w Boga - szczególnie w swoich ostatnich latach, kiedy często odwiedzał Etchmiadzin (Ejmiatsin; zabytkowy zespół katedralny, najstarszy kościół Armenii, siedziba najwyższego patriarchy Apostolskiego Kościoła Ormiańskiego - przyp. tłum.) i Katolikosa Wszystkich Ormian. Inny kompozytor, Dikran Mansourian, zapytał kiedyś tego wielkiego kompozytora, czy wierzy w Chrystusa, czy też nie. Chaczaturian nic nie powiedział, tylko spojrzał przez okno i zrobił znak krzyża...

Kiedyś rozmawiałem z profesorem college'u, który był ateistą. Powiedział, że nie otrzymał łaski duchowego doświadczenia. Interesujące jest to, że używając słów "otrzymać łaskę", człowiek ten uznawał, że wiara jest dla niego czymś wyższym, co trzeba osiągnąć. Słowa profesora także prowadzą nas do najważniejszego zagadnienia wiary: aby mieć wiarę, trzeba mieć osobiste doświadczenie, to kluczowy czynnik.

Pamiętam też rozmowę, którą odbyłem, kiedy jeszcze mieszkałem w Rosji, z byłym fanem muzyki rockowej, który później docenił wartość muzyki klasycznej. Podczas tej rozmowy potwierdził mi, że nie mógł sobie wyobrazić, jak duże są różnice między muzyką rockową i klasyczną, aż do dnia, kiedy był w stanie doświadczyć wysokich artystycznych i estetycznych cech muzyki klasycznej. To samo można powiedzieć o wierze. Kiedy człowiek doświadczy życia duchowego - gdy tylko go "posmakuje" – już zawsze będzie chciał ponownie otrzymać tę łaskę. Jak w przypadku apostoła Piotra: kiedy przeżył prawdziwe doświadczenie Boskiej rzeczywistości podczas Przemienienia Jezusa, nie chciał tego utracić. Poprosił Jezusa, aby zostali na górze na zawsze, mówiąc: "Panie, dobrze, że tu jesteśmy" (Mt 17, 4).

Dla mnie osobiście, oprócz żywego doświadczenia duchowego, prawie niemożliwego do opisania, jest jeszcze coś, co wiąże się z faktem, że oprócz bycia duchownym jestem także muzykiem. Jest to coś, o czym dużo myślę i co wpłynęło na moją wiarę w bardzo silny sposób. Zawsze byłem w stanie docenić arcydzieła sztuki duchowej i sakralnej, której przedmiotem jak wiemy jest Bóg i o jakości których nikt nie może wątpić. Znam też wielu ateistów, ceniących tę sztukę.
Mieszkając w byłym Związku Radzieckim poznałem tysiące dzieł sztuki poświęconych Leninowi: obrazy, portrety, rzeźby, wiersze, powieści, piosenki, monumentalne dzieła symfoniczne, filmy. Każdy artysta był zobowiązany poświęcić Leninowi co najmniej jedną pracę. Nawet artyści i poeci tacy jak Hovhannes Shiraz, który później stał się przeciwnikiem reżimu, gdy jeszcze byli młodzi dedykowali wiersze Leninowi. I byłem zdumiony faktem, że wśród tych tysięcy dzieł nie było arcydzieł, nawet jednego. Nawet gdy artystyczny geniuszu poświęcił swoją pracę Leninowi, nie było to arcydzieło.
Na przykład wielki radziecki kompozytor Dymitr Szostakowicz, który przez wielu słusznie uważany jest za Beethovena XX wieku, napisał symfonię (# 12) o rewolucji bolszewickiej z 1917 r., poświęconą Leninowi. Będąc dziełem genialnego kompozytora, ma ona pewne cenne fragmenty i jest czasem wykonywana, ale jest daleka od bycia arcydziełem, jak jego inne wielkie utwory.

Często zadawałem sobie pytanie, dlaczego nie było arcydzieł poświęconych Leninowi, który był prawdziwą osobą, i dlaczego jest tak wiele wspaniałych dzieł poświęconych Bogu, który jest niewidzialny. Do jakiego logicznego wniosku dochodzimy, zastanawiając się nad tym? Gdyby nie istniało źródło duchowej sztuki, którym jest Bóg, czyż byłoby możliwe stworzenie wszystkich tych arcydzieł? Gdyby Bóg nie istniał, czy możliwe byłoby powstanie - z niczego lub tylko z wyobraźni - dzieł św. Grzegorza z Nareku (kapłan, uczony i poeta, święty Kościoła Ormiańskiego i Katolickiego, żył w latach 944 – 1010, przyp. tłum.) lub Michała Anioła, dzieł J. S. Bacha lub naszej muzyki sakralnej?

Powszechnie wiadomo, że jednym z pierwszych warunków stworzenia dzieła sztuki jest istnienie prawdziwego podmiotu. Jeśli ten podmiot nie istnieje, niemożliwe jest stworzenie nie tylko arcydzieła, ale nawet udanego dzieła sztuki. Jest to jedna z kluczowych i podstawowych zasad sztuki. Największym wrogiem sztuki jest nieuczciwość i wymysł. Z tego powodu nie ma arcydzieł poświęconych Leninowi, a jest wiele arcydzieł duchowych i świętych, ponieważ ich źródłem jest Bóg, który jest prawdziwy. Z tego powodu każdy, kto ceni sztukę sakralną, musi zaakceptować fakt, że źródłem tej sztuki jest Bóg, choć dla ateisty lub agnostyka może to stanowić wyzwanie.

Przedstawiłem tutaj swoje osobiste doświadczenie, które jest mocniejszym sposobem pokazania prawdy niż odwołanie się do książek i teorii. Tą prawdą dla mnie i dla wielu innych jest Alfa i Omega, istnienie dobrej, mądrej i doskonałej Istoty, istnienie Boga.

O. Bedros Shetilian

za: pravmir.com

O. Bedros Shetilian urodził się w Aleppo w Syrii w 1963 roku. Po ukończeniu szkoły średniej przeniósł się do Armenii, a następnie do Rosji, aby kontynuować edukację muzyczną; ukończył Konserwatorium w Petersburgu z tytułem magistra dyrygentury symfonicznej. W latach 1992-2003 z powodzeniem pracował jako dyrygent, koncertując w Rosji, Armenii i Europie. O. Shetilian uczęszczał do Kolegium Katolickiego w Petersburgu i Seminarium Katolickiego w Cylicji w Libanie. Został wyświęcony na kapłana w 2003 r. Następnie został powołany do pracy w USA. Od 2005 roku jest kapłanem rezydującym w kościele św. Grzegorza Oświeciciela (Ormiański Kościół Apostolski [prawosławny]) w Springfield w stanie Massachusetts.