publicystyka: O wykorzystaniu literatury pogańskiej

O wykorzystaniu literatury pogańskiej

oprac. Justyna Jakubowska, 14 stycznia 2019

Dzień pamięci świętego Bazylego Wielkiego to dobry moment, żeby przeczytać choćby fragment tekstów, jakie święty nam pozostawił. Państwowy Instytut Wydawniczy wydał w 2017 r. przekład na język polski listu św. Bazylego pt. „Do młodzieży o wykorzystaniu literatury pogańskiej”. Autorem przekładu jest Paweł Błażewicz. Oprócz przekładu książka zawiera też bardzo ciekawe wprowadzenie historyczne na temat czasów, w jakich żył święty Bazyli, a także opis życia świętego i jego korespondencję ze swoim dawnym nauczycielem. Poniżej prezentujemy fragmenty listu do młodzieży.
 

„Drodzy przyjaciele, nie powinniśmy zanadto przejmować się teraźniejszą egzystencją, bo nie uważamy za prawdziwe dobro tego, co ogranicza się do życia ziemskiego: ani świetności przodków, ani siły fizycznej, czy piękna ciała, ani honorów całego świata, jak choćby królowania, czy też jakiejkolwiek innej rzeczywistości czysto ludzkiej. Nie uważamy, że są one bardzo ważne, ani nie podziwiamy tych ludzi, co je posiadają, bo nasze nadzieje kierują się dużo dalej, i każdym działaniem szykujemy się do życia wiecznego. (…)

Zapewniam Was, że do walki życiowej trzeba się uzbroić w cnotę. Muszę też powiedzieć, że wychwalało ją wielu poetów, prozaicy, i jeszcze bardziej filozofowie pogańscy. Tymi właśnie książkami powinniśmy się zająć, bo to wielki zysk, gdy w charakterze młodego człowieka narodzi się cnota. (…)

Słyszałem od jednego wybitnego znawcy literatury, że także cała poezja Homera jest hymnem na cześć cnoty. Tak, że wszystkie jego strofy, nie licząc tych przypadkowych, prowadzą do tego celu. Na przykład, zwróćmy uwagę na ten epizod, gdzie Homer prezentuje Odysa, który nagi uratował się z zatopionego okrętu i na brzegu spotkał księżniczkę Feaków – Nauzykai. Mimo nagości wzbudził w niej szacunek, a sam nawet się nie zaczerwienił, bo charakter miał cnotliwy, a poeta przystroił go szatą czystych intencji. Był też podziwiany przez lud feacki, który porzucił swoje bogactwa i patrzył na niego pragnąc naśladować. I każdy w tym momencie wolał być Odysem, choćby tak biednym jak ten rozbitek. W tych właśnie słowach wspomniany znawca literatury mówił, że Homer prawie krzyczy: „Ludzie!!! Musicie praktykować cnoty charakteru, co towarzyszą rozbitkowi na morzu i nie opuszczają go na lądzie, tak że nawet nagi jest bardziej szanowany i szczęśliwszy od bogatych Feaków”.

Zdarza się, że ktoś publicznie daje przepiękne mowy na temat cnót, ale potem, w życiu prywatnym nie ma umiaru w przyjemnościach i jest zachłanny zamiast być sprawiedliwym. Taki przypomnia aktorów, którzy raz odgrywają rolę króla, innym razem księcia, a w rzeczywistości nie są ani jednym, ani drugim, a bywa nawet, że są niewolnikami. Tak więc dobry muzyk nie dopuści, aby jego lira była rozstrojona. A dyrygent będzie wymagał, by jego chór był zgrany. Jakże można więc być sprzecznym sam ze sobą i żyć w niezgodzie z własnymi słowami?! Taki powie za Eurypidesem „język wprawdzie przysiągł, ale serce nie”. Trzeba przyznać rację Platonowi, że to szczyt łajdactwa pozować na człowieka uczciwego, ale nim nie być.

Przypomnę chociażby to wydarzenie, gdy jeden z ateńczyków oczerniał Peryklesa na agorze. I tak obrażał go bez żadnych zahamowań przez cały dzień, podczas gdy tamten wcale na to nie zważał. A gdy zapadał zmrok Perykles polecił swojej służbie, by towarzyszyła oszczercy z pochodniami do domu. Zrobił to, aby nie stracić okazji do ćwiczenia się w cnocie. (…)

Jeden łobuz bez opamiętania bił po twarzy Sokratesa syna Sofronikosa. Ten zaś nie unikał ciosów, lecz pozwolił wyładować na sobie całą złość oprawcy, tak że twarz filozofa opuchła i była pełna ran. Opowiadają, że gdy opryszek przestał bić to Sokrates, niczym rzeźba nosząca podpis artysty, umieścił na swym czole imię złoczyńcy. Tylko taka była jego zemsta. (…)

Ja zaś uważam, że nie powinno się pragnąć kosztowności, które nie są naszą własnością. Bo większym zaszczytem niż posiadanie, jest dobre nimi zarządzanie. Do tego pasują słowa Sokratesa skierowane do możnego pana dumnego ze swych bogactw: „Będę cię podziwiał dopiero, gdy pokażesz, że umiesz je dobrze użytkować”. Czyż Fidiasz i Poliklet, którzy wyrzeźbili Zeusa dla Elejczyków i Herę dla Argiwów, nie staliby się pośmiewiskiem, gdyby szczycili się złotem i kością słoniową? Przecież to tylko materiał na rzeźby, i w dodatku nie był ich własnością. Dużo cenniejszy wszak jest kunszt artystów, który nawet złotu dodaje wartości. (...)”