publicystyka: Prawosławna droga - część III

Prawosławna droga - część III

Gabriel Szymczak, 14 grudnia 2018

Bóg jako modlitwa
„Nie ma życia bez modlitwy. Bez modlitwy istnieje tylko szaleństwo i horror. Duszę prawosławia stanowi właśnie dar modlitwy.”
Wasilij Rozanow

Wydawać by się mogło, że ten rozdział metropolita Kallistos poświęci temu, jak się modlić, ile czasu spędzać na modlitwie, jakich używać tekstów, jak panować nad swoimi myślami, aby nie uciekać z modlitwy…
Jednak tak nie jest – to, o czym pisze, może zaskakiwać, gdyż dotyczy ścieżki duchowego rozwoju, kolejnych jego etapów, a modlitwa jest wspominana niejako przy okazji. Tyle tylko – że cały rozwój duchowy powinien być nieustającą modlitwą… Spójrzmy więc, o czym pisze metropolita Kallistos.

Duchowe życie chrześcijanina powinno przebiegać we wspólnocie – Kościele, to podstawowe założenie. Kościół jest wspólnotą, która wzmacnia człowieka, wspomaga jego rozwój, prowadzi go ku Bogu. Nikt z ochrzczonych nie ma prawa wyłączać się z tej wspólnoty, poza nią nie ma dla chrześcijanina zbawienia. Podkreślmy – dla chrześcijanina, czyli kogoś, kto został wprowadzony lub samodzielnie wszedł do wspólnoty. W innej sytuacji są ci, którzy nigdy Kościoła nie poznali, których Bóg może zbawić poza Kościołem – jeśli jednak zostaliśmy już do niego włączeni, nie możemy się z niego wyłączyć.

W Kościele doświadczamy życia sakramentalnego – i tu podobnie, nie wolno nam pozbawiać się, rezygnować z sakramentów, bądź podchodzić do nich czysto formalnie, bez duchowego przeżywania ich znaczenia, a zwłaszcza bez łączności z Chrystusem, z samym Bogiem, w sakramencie Eucharystii. To obliguje również rodziców, na których spoczywa odpowiedzialność za duchowy rozwój dzieci już od ich najmłodszych lat, a które w Kościele prawosławnym mogą przyjmować Ciało i Krew Chrystusa.

Człowiek nie może także rozwijać się duchowo bez życia Słowem Bożym – Biblia jest drogowskazem, jest niejako paliwem dla naszej miłości do Boga, punktem startowym modlitwy. I tu wracamy do wspólnoty – to ona jest źródłem interpretacji Pisma Świętego, czerpiąc m.in. z nauki Ojców Kościoła.

Kościół, sakramenty, Pismo Święte, nie zastąpią jednego – pracy własnej chrześcijanina nad swoim rozwojem, jego wewnętrznego wysiłku, dyscypliny, determinacji. Do Królestwa Bożego wejdzie ten, który spełnia wolę Bożą (Mt 7, 21), a jak mówił św. Makary - „bez Bożej łaski nie możemy nic uczynić, ale bez naszej dobrowolnej współpracy Bóg nic nie zrobi”.
Wzrastanie ku Bogu to proces ciągłej walki ze swoimi skłonnościami, nawykami, chęcią ‘odpuszczenia’ - „nic nie przychodzi bez wysiłku. Boża pomoc jest zawsze gotowa i zawsze bliska, lecz udzielana jest ona tylko tym, którzy szukają i pracują, i tylko tym szukającym, którzy poddając wszystkie swoje siły próbie, wołają z całego serca – Panie, pomóż nam” (św. Teofan Pustelnik).

Takie aktywne życie duchowe wg metropolity Kallistosa charakteryzuje się 4 właściwościami:
- pokajaniem (metanoia) – przemianą umysłu, nawróceniem, skupieniem się na Bogu i dążeniu do Niego,
- czujnością – skupieniu się na tu i teraz, na tym, jaki jestem, gdzie jestem, dokąd i dlaczego idę,
- rozsądkiem duchowym – zdolnością rozróżniania zła i dobra, tego, co wartościowe lub zbędne dla zbawienia, co pochodzi od Boga, a co od szatana,
- strzeżeniem serca – walką z namiętnościami, rozumianymi szeroko jako to wszystko, co oddala od Boga, m.in. gniewem, zazdrością, chciwością, łakomstwem, pychą, pożądaniem seksualnym. Walka niekoniecznie musi oznaczać ich eliminację, namiętności można przeobrazić, wykorzystując tkwiącą w nich energię dla dobra; przeobrażanie dokonuje się dzięki modlitwie, sakramentom, lekturze Pisma Świętego oraz postom, na które Kościół prawosławny zwraca szczególną uwagę.

Człowiek żyjący aktywnie duchowo, staje się zdolny do kontemplacji Boga w otaczającym go świecie, w czym szczególnie pomaga bycie tu i teraz, zatrzymanie się i skoncentrowanie uwagi na przejawach Bożej obecności w przyrodzie. Świadomość świętości tego, co mnie otacza – bo jest to dziełem Boga, a we wszystkim i w każdej żyjącej istocie jest Boży ślad – prowadzi do uświadomienia sobie świętości, która jest także we mnie.
Kontemplacja otoczenia jest czytaniem Boga w świecie, jest formą modlitwy; mówimy w czym widzimy Boga, wychwalamy Go w tym, co stworzył, jednocześnie mając świadomość, że On i tak przewyższa wszystko, czego jest nam dane doświadczyć zmysłami.
Pozwala to otworzyć się na modlitwę spokoju, w której człowiek „zaczyna oczekiwać Boga w spokoju i ciszy, nie rozmawiając już ‘o’ czy ‘z’ Bogiem, a tylko po prostu nasłuchując”.
Wewnętrzny spokój czy też milczenie określane jest mianem hezychii. Nie można jej pojmować jako wyrzeczenia się mówienia, ale jako pełną otwartość ludzkiego serca na Bożą miłość, na działanie Boga, a nie własne.
Hezychasta modli się modlitwą Jezusową – płynie ona w nim nie tyle jako słowa, co jako całe jego życie. Dojście do tego stanu może nie być szybkie ani pewne; hezychasta zaczyna tak,jak każdy, po prostu od wymawiania słów tej modlitwy. Z czasem słowa nie są potrzebne, najpierw modlitwa jest na poziomie umysłu, potem schodzi do serca człowieka. Jest to Boży dar, pozwalający – choćby przez krótką chwilę – odczuwać obecność Boga i Jego miłość.

Jako podsumowanie niechaj posłużą słowa starca Makarego z Optino: „Módl się po prostu. Nie spodziewaj się znaleźć w swym sercu jakiegoś szczególnego daru modlitwy. Uważaj się za niegodnego takiego daru. Wtedy odnajdziesz spokój”.

Bóg jako wieczność
Wszystko, co czynimy w naszym ziemskim życiu, powinno nas przybliżać do radości życia wiecznego z Bogiem. Wierzymy i tę wiarę wyznajemy podczas każdej Liturgii, że życie wieczne będzie naszym udziałem i że zmartwychwstaniemy. Wierzymy, że któregoś dnia zobaczymy zmartwychwstałego Chrystusa i że On osądzi nasze życie.

Nie wiemy, kiedy to nastąpi, dlatego zgodnie ze słowami samego Chrystusa, powinniśmy być gotowi w każdym momencie naszego życia. Musimy być przygotowani na to, że czasy przed nadejściem Chrystusa nie będą spokojne, że będą pełne złych doświadczeń i wydarzeń, bólu i cierpienia. Na ich końcu światem zawładnie Antychryst, postrzegany w prawosławiu nie jako szatan, ale człowiek, uosabiający pełnię zła. Po nim nastąpi Powtórne Przyjście Jezusa Chrystusa, w mocy i chwale Bożej.

Każdy z nas podlegać będzie osądowi – choć nie brak głosów mówiących, iż przedsmak tego sądu mamy już w tym życiu: ilekroć wybieramy i czynimy dobro, przybliżamy się do wieczności w Bożej miłości; ilekroć czynimy zło – zbliżamy się do wiecznego potępienia. To my sami, poprzez naszą wolną wolę i wybór, decydujemy o naszym przyszłym życiu. - „straceni w piekle sami siebie potępili i sami oddali się w niewolę; słusznie ktoś powiedział, że drzwi piekła zamknięte są od wewnątrz”.

Wieczność będzie dla nas nową rzeczywistością, tak jak nowe i doskonałe będzie nasze zmartwychwstałe ciało, jak nowym będzie świat i przyroda. W wieczności każdy będzie miał swoje miejsce, od dawna dla niego przygotowane i na niego czekające, i dalej będzie mógł wzrastać, rozwijać się. „Nie tylko w tym obecnym wieku, ale także w Wieku Przyszłym, Bóg zawsze będzie miał czego nauczyć człowieka, a człowiek zawsze będzie miał coś jeszcze, czego się może nauczyć od Boga” (św. Ireneusz).


Mogę jedynie wyrazić nadzieję, że to streszczenie pracy metropolity Kallistosa przybliży choć w niewielkim stopniu jego przemyślenia i zachęci do sięgnięcia po książkę. Tym bardziej, że zagadnienia opisywane są w niezwykle barwny i zmuszający do dalszej refleksji sposób, a tekst wzbogacony jest licznymi cytatami, które już same w sobie pokazują głębię przemyśleń Ojców Kościoła, starców, mnichów i ludzi świeckich, których łączyło jedno - pełne miłości dążenie do Boga i poznania Go na tyle, na ile jest to możliwe.