publicystyka: Niezwykła historia Kazańskiej Ikony

Niezwykła historia Kazańskiej Ikony

tłum. Adrian Kazimiruk, 04 listopada 2018

Ikona Matki Bożej Kazańska, która na tylnej części zawiera zdanie napisane łacińskimi literami: Eta ikona budet hranit was wsu schizm (Ta ikona będzie was chronić przez całe życie), zdobi Skorbiaszczeńską¹ cerkiew w Sankt Petersburgu. Jedna z parafianek opowiedziała jej niezwykłą historię.

- Pewnego razu do cerkwi weszła starsza kobieta i aż przyklasnęła, zobaczywszy Kazańską Ikonę Bogarodzicy – Jak ta ikona trafiła do Was? Przekazałam ją pewnemu, niemieckiemu żołnierzowi – powiedziała, wyrażając swoje zdziwienie. Poznałam ją po charakterystycznych wgnieceniach na okładzie ikony. Wytłumaczyłam, że ikona została kilka lat temu przekazana do cerkwi przez niemiecki konsulat znajdujący się w naszym mieście. Kobieta rozpłakała się, powiedziała, że nazwa się Wiera i opowiedziała, w jaki sposób, ta świętość jej rodziny znalazła się w Niemczech.

Uciekłam z rodzinnej wsi, która znalazła się w samym centrum walk. Chciałam wyjechać wcześniej, wraz z siostrą i trojgiem dzieci, jednak moja mama ciężko chorowała i nie zniosłaby trudów podróży. Przyjadę później – obiecywałam siostrze, wysyłając ją i dzieci pod Riazań, gdzie w kołchozowej wiosce mieszkała nasza ciotka. Miesiąc później mama zmarła, tuż przed tym błogosławiła mnie Ikoną Matki Bożej „Kazańska”. Tą ikoną błogosławił ją, nieżyjący już dziadek, w czasie, gdy ona wychodziła za mąż; mama 15 lat temu błogosławiła mnie i Aleksandra, chociaż mój mąż był komsomolcem². A teraz ikona leżała w moim chudym worku tułaczki. Siedziałam sama pod daszkiem jednego z magazynów stacji i śledziłam szalony taniec śnieżnych wichrów. Nie mogłam myśleć o czymkolwiek innym; starałam się tylko co raz głębiej chować ręce w wąskim rękawie mojego przejściowego palta. Chłód i głód – to wszystko, co czułam. Nagle, rozległ się hałas, przybył towarowy pociąg, drzwi jego wagonów się otworzyły, a żołnierze stojąc w rzędach zaczęli przenosić ciężkie skrzynie. Przywieźli broń - mignęła myśl. Kolejna myśl mocno zabolała: Na front. Tam, gdzie walczy mój Sasza! Z tych automatów będą strzelać do niego i do innych rosyjskich żołnierzy… Przekleństwo!

Zadziwiające było, że niemieckie patrole nie zwracały na mnie uwagi – na samotną, wycieńczoną z chłodu kobietę. Nie pamiętałam, kiedy ostatni raz coś jadłam – zegarek, obrączkę, kolczyki mamy już dawno wymieniłam na jedzenie. Sięgnęłam do stwardniałego od mrozu worka i wyjęłam ikonę. Przenajświętsza Bogurodzico! – zaszeptałam sztywnymi ustami. Zbaw i ochroń moje dzieci, siostrę Nadzieję. Ochroń i ocal mojego męża, sługę Bożego żołnierza Aleksandra.

Co? Źle? – rozległo się nad uchem. Podnoszę głowę – obok ławki stoi niemiecki żołnierz. W jego głosie było można usłyszeć współczucie, odpowiedziałam: Źle. Niemiec przysiadł się. Postawił na ziemię gruby plecak, przez krótką chwile grzebał w nim szukając czegoś, potem wyciągnął rękę: Nimmt! Była to kwadratowa kromka chleba, na której leżał różowy pasek tłuszczu. Przyjęłam ten smakołyk i wbiłam się w niego zębami. Niemiec wyjął z plecaka termos, nalał w kubeczek gorącą herbatę: Heiss! Gut!. Wyglądał na dwudziestolatka z niebieskimi oczami. Prosta twarz. Włosy na pewno jasne, tak jak u mojego starszego syna Andrzejka, jednak nie było ich widać pod czapką.

Niemiec pokazał ręką na pociąg, następnie na mnie, i zabawnie marszcząc twarz, starał się znaleźć słowo. Zapytał: „Daleko?” – „Daleko! Teraz już bez możliwości dojechania!” Zaczęłam mu opowiadać o próbie dostania się do ciotki i o tym, jak wszystko straciłam. Na koniec dodałam: A u mnie są tam dzieci, Kinder. Rozumiesz?. Pokazałam ręką od góry do dołu – małe, mniejsze, najmniejsze. Młodzieniec kiwnął: O ja, Kinder!. - Ale nie mogę dojechać. Ani dojść. Ja po prostu zamarznę. Nawet nie poczułam kiedy zaczęłam płakać. Niemiec znów sięgnął do plecaka i wyjął ciężką paczkę: Na. Wziat’. Otworzył paczkę i dotknął jego zawartość, a następnie polizał palec: Gut. W paczce była sól. Sól, która była teraz cenniejsza niż złoto. Za sól dawano: chleb, mleko i co tylko było potrzebne… W paczce było, nie mniej niż 3 kg soli. A on teraz, tak po prostu, wziął i mi ją oddał, zupełnie nieznanej, rosyjskiej kobiecie. Zobaczywszy moją zdumioną twarz, młodzieniec uśmiechnął się i chciał coś powiedzieć. Nie zrozumiałam. Wtedy on wstał, schował termos do plecaka, i pomachawszy, poszedł przed siebie.

Poczekaj! – rzucam się w pościg za żołnierzem. – Weź to proszę. Wyciągam ku niemu ikonę. Was ist es? – Ta ikona będzie Cię chronić przez całe życie – odpowiadam twardo. On nie zrozumiał. Znów powtarzam: Ta ikona będzie Cię chronić przez całe życie. Żołnierz wyjął z kieszeni długopis, poślinił i zaczął, łacińskimi literami, pisać na odwrocie ikony: Eta ikona budet hranit was wsu schizn. Więcej się już nie spotkaliśmy… A ja, wymieniwszy sól na ciepłe ubranie, buty i chleb, dotarłam do Riazania. W 1945 roku z wojny wrócił mąż Aleksander.

Uważnie wysłuchawszy opowieści tej poruszonej kobiety, z radością przekazałam jej to, o czym dowiedzieliśmy się od przedstawicieli niemieckiego konsulatu, który przekazał Kazańską ikonę do naszej cerkwi. Ten niemiecki żołnierz przeżył całą wojnę. Na jego oczach umierali towarzysze broni. Któregoś razu wybuchła ciężarówka, którą ów żołnierz podróżował, lecz on zdążył z niej wyskoczyć tuż przed eksplozją. Wszyscy inni zginęli. Pod koniec wojny pocisk uderzył w okop, który Niemiec również zdążył opuścić na chwilę przed wybuchem. Niewidzialna siła rosyjskiej ikony z pewnością go chroniła. I po tym wszystkim, żołnierz wiele zrozumiał, a jego dusza otworzyła się na modlitwę. Wrócił do domu, ożenił się, wychował dzieci. Ikonę umieścił w pięknym kiwocie na honorowym miejscu i całe życie się przed nią modlił. Kiedy postarzał się, nakazał starszemu synowi, aby ten po śmierci ojca, przekazał dar rosyjskiej kobiety rosyjskiemu konsulatowi. Ta ikona żyła w Rosji i powinna tam wrócić. Niech przekażą ją do Leningradu, do miasta które przetrwało blokadę, cierpiało od chłodu i głodu, miastu, które się nie poddało.

W połowie lat dziewięćdziesiątych, w jednej z znów otwartych cerkwi Sankt-Petersburga, gdzie proboszczem był wtedy protoprezbiter Aleksander Czistiakow, pojawiła się nieduża ikona Matki Bożej „Kazańska” ze starym, łacińskim napisem na odwrocie…
 
Tłumaczenie tekstu, podpisanego słowami „Православный Санкт-Петербург, 22 января 2009 г.” pochodzi ze strony: pravoslavie.ru

Fot za: spbarchives.ru
 

¹ Cekiew pod wezwaniem Ikony Matki Bożej "Wszystkich Strapionych Radość"
² Komsomolec - członek komsomołu, radzieckiej organizacji młodzieżowej