publicystyka: Likwidacja prawosławnych cerkwi – 1938

Likwidacja prawosławnych cerkwi – 1938

Grzegorz Jacek Pelica, 16 lipca 2018

Wierni i duchowieństwo Prawosławnej Diecezji Lubelsko-Chełmskiej, a wraz z nimi społeczność Cerkwi prawosławnej w całej Polsce, wspominają w tym roku wydarzenia sprzed 80 lat, które decydująco wpłynęły na życie duchowe i stan materialny parafii, dezorganizując i pauperyzując wspólnoty i poszczególne osoby. Utrwaliły one też u części nieprawosławnych negatywny stereotyp Cerkwi jako reliktu zaboru rosyjskiego, znacząc piętnem odpowiedzialności za rozbiory Rzeczypospolitej. W świadomości kulturowej i wrażliwości religijnej Chełmszczyzny, Podlasia, Wołynia i obszarów przyległych złamały kulturowe tabu i religijny szacunek dla sacrum, którymi od wieków chrystianizacji otaczano świątynie jako domy Boże.

Podczas akcji rewindykacyjno-likwidacyjnej w latach 1937-1939, której apogeum przypadło na czerwiec i lipiec 1938 r., zniszczono nie mniej niż 148 cerkwi i kaplic, w większości zbudowanych przez miejscową ludność obecnego województwa lubelskiego. Nie chodziło o zburzony kilkanaście lat wcześniej potężny sobór św. Aleksandra Newskiego na placu Saskim w Warszawie, który miał uwiarygodniać rosyjskie Prawosławie na ziemiach polskich i symbolizować wielkomocarstwowość wschodniego zaborcy. Od czasów przedjagiellońskich, poprzez okres unicki, aż po międzywojnie XX w., wznoszone były przeważnie małe cerkwie, zaspokajające potrzeby ludności w małych wioskach. Mogły pomieścić niewielką liczbę wiernych i dlatego na Lubelszczyźnie do 1915 r. naliczono ponad 400 obiektów kultu tradycji wschodniochrześcijańskiej. Po zniszczeniach I wojny światowej i najazdu bolszewickiego 1920 roku w 17 powiatach województwa lubelskiego były jeszcze 354 cerkwie parafialne lub filialne, prawosławne lub pounickie, z których do końca 1921 r. wyświęcono na kościoły rzymskokatolickie 127 budowli, a 11 spalono.

W najnowszej historiografii dokonano trzyetapowej periodyzacji rewindykacji, zaboru i działań likwidacyjnych wobec mienia cerkiewnego, świątyń i prawosławnych wiernych w II Rzeczypospolitej: do 1924 r.; w latach 1927-1934 i od 1936 do 1938. Przesłanką ideową akcji 1938 roku było potraktowanie prawosławnych mieszkańców wschodnich powiatów Lubelszczyzny i nadbużańskiego Wołynia jako zruszczonych i zrusyfikowanych Polaków. W celu ich spolonizowania należało – zdaniem politycznych „misjonarzy” – dokonać ich katolicyzacji. Miało to nastąpić przez przejęcie majątku ziemskiego, nieruchomości, a przede wszystkim świątyń. Tragicznym kontekstem i tłem tych poczynań w katolickiej Polsce było prześladowanie Cerkwi prawosławnej w bolszewickim Związku Radzieckim, gdzie już wówczas wymordowano setki tysięcy wiernych prawosławnych, kilkanaście tysięcy duchownych, ponad stu hierarchów z patriarchą św. Tichonem Bieławinem na czele, zburzono tysiące cerkwi, zamknięto seminaria duchowne i monastery.

Akcja 1938 roku uderza determinacją, poziomem koordynacji i hipokryzją faktów dokonanych w konfrontacji z założeniami ideowymi: „wytępienie schizmatyckiej herezji”, „wykorzenienie schizmy”, „podmulenie i zepchnięcie prawosławia za Bug”, „rewindykacja dusz”. Wbrew medialnym hasłom, nie chodziło o pacyfikację antypolskich nastrojów wśród ludności ukraińskiej (rusińskiej), gdyż akcja nie objęła cerkwi grekokatolickich i neounickich, które gromadziły aktywistów ukraińskich, również z grona tamtejszych duchownych. Po klęsce wrześniowej wysocy funkcjonariusze aparatu władzy Henryk Świątkowski i H. Suchenek-Suchecki dostrzegli, że burzenie cerkwi na Lubelszczyźnie „inspirowała hitlerowska agentura w Sztabie Generalnym Głównego Inspektoratu Sił Zbrojnych w celu wywołania nienawiści o podłożu wyznaniowym pomiędzy Ukraińcami i Polakami”. Zaangażowanie sił i środków z funduszu (Skarbu Państwa) na zbrojenia wojenne i agentów tzw. „dwójki” są potwierdzeniem, ale nie zdejmuje to odpowiedzialności z politycznych i wojskowych ośrodków decyzyjnych II RP.

W tajnym zarządzeniu L84 z 5 czerwca 1938 r. kierownika Akcji Koordynacyjnej płka Turkowskiego i w późniejszych rozporządzeniach i rozkazach płka Niementowskiego, płka Muzyki, ppłka Sosabowskiego i mjra Podziemskiego, znajdujemy decyzje o rozpoczęciu burzenia cerkwi. W instrukcji Turkowskiego „dla powiatowych kierowników Akcji Koordynacyjnej – Komitetu Koordynacyjnego” czytamy m.in.: „W związku z rozpoczęciem przez władze administracyjne akcji usuwania z terenu popów nieetatowych, należy tę akcję jak najsilniej poprzeć przez obrzydzanie popom życia w terenie, aż do osobistego sekowania. Oczekuję co tydzień meldunków z powiatów… Równocześnie rozpoczęta zostaje, na razie w skromnych rozmiarach, akcja usuwania cerkwi zamkniętych”.

Elitarna, ośmiotysięczna organizacja z wyższą kadrą oficerską na czele, jakim było Towarzystwo Rozwoju Ziem Wschodnich (TRZW), na czele z płk. Aleksandrem Prystorem, odegrała główną rolę w projektowaniu i realizacji „odruszczania” Lubelszczyzny w latach 1937-1938. Propagandową rolę wziął na siebie Wojskowy Instytut Naukowo-Oświatowy Ministerstwa Spraw Wojskowych oraz jego terenowe agendy, szczególnie Komitet Koordynacyjny przy Dowództwie Okręgu Korpusu Drugiego (DOK II) w Lublinie. W dniu 26 października 1937 r. zarządzenie akcji polonizacyjnej podpisał gen. Bruno Olbrycht.

Osobiste zaangażowanie wykazali w akcji likwidacji cerkwi ppłk Stanisław Sosabowski i płk Mieczysław Turkowski, który wywierał presję na księży katolickich, powodując np. przeniesienie przeciwników akcji, którzy w porę ostrzegali przed tragicznymi skutkami likwidacji chrześcijańskich świątyń. Jako zachętę „zniesiono opłatę administracyjną przy zmianie obrządku prawosławnego na rzymskokatolicki” i wystawiano sztuczne pochlebne opinie do Kurii Biskupiej tym księżom, którzy „brali udział w akcji rewindykacyjnej”. Na polecenie gen. Mieczysława Smorawińskiego do 20 września 1938 r. opracowano 5-letni plan polonizacji i odprawosławnienia Wołynia i Chełmszczyzny w latach 1939-1944.

Tam, gdzie wojsko nie chciało się angażować bezpośrednio, komitety gromadzkie i parafialne TRZW włączały do akcji burzenia cerkwi funkcjonariuszy policji, rozmundurowanych żołnierzy służby zasadniczej z Poznańskiego i zachodniej Polski, zastępy strażackie, a szczególnie konwertytów – neofitów na wiarę rzymskokatolicką, których nakłaniano do uwiarygodnienia się „katolickością” poprzez rozbiórkę swojej dawnej świątyni. Motywacją do rozbiórki cerkwi i nieruchomości cerkiewnych dla decydentów gminnych i gromadzkich było podreperowanie budżetu i zdobycie materiału na domy ludowe, kluby, remizy. Rozbiórek na Wołyniu dokonywano siłami KOP: pułk „Zdołbunów” i batalion „Berezie”.

„Popi szkodliwi (wobec akcji) muszą być zwalczani wszelkimi sposobami, które należy stopniować, od oskarżeń przed władzami do szykan, a nienadający się do asymilacji izolowani” – głosiły „Wytyczne podstawowe dla polonizacji pasa nadbużańskiego” z 1937 roku. W Zamościu wypuszczono z więzienia recydywistę z grożącym dożywociem za przejście z rodziną na katolicyzm. Prawosławnych duchownych zmuszano do wygłaszania kazań w języku polskim, choć pozwalano na narodowe języki liturgiczne w świątyniach żydowskich, tatarskich, ormiańskich i grekokatolickich. Pozostawiono nawet niemieckie brzmienie nazwisk we wszystkich służbach mundurowych, polonizując nazwiska brzmiące „z ruska”, np. z końcówki „-uk” na „-ski”.

Gdy starostowie, w tym powołujący się nawet na „Stolicę Apostolską” starosta tomaszowski, zgłaszali podejrzenia, że metropolita Dionizy Waledyński popiera opór duchownych prawosławnych wobec akcji rewindykacyjno-likwidacyjnej, wspierając ich „kieszonkowym” z własnych środków, dokonano „zamrożenia” środków na Kancelarię Metropolitalną. Doprowadzono też do redukcji zatrudnienia wśród pracowników kancelarii, drukarni i seminarium, co ujawniono przy okazji „niedoszacowania kosztów leczenia Metropolity” i protestu patriarchy rumuńskiego Mirona wobec prześladowania Prawosławia w Rzeczypospolitej Polskiej w 1938 roku.

Jak można zachować szacunek dla „swojego” sacrum, jeśli zwalczało się lub profanowało „cudze” sacrum? Czy nie jest pójściem na pseudomisjonarską „łatwiznę” wyrywanie dusz sobie nawzajem, zamiast – złemu duchowi współczesności – diabłu? Często pytamy w kontekście roku 1938: jak mocno pogłębiły się podziały w rodzinach, wspólnotach lokalnych, państwie? Warto także zapytać o cały proces „odprawosławnienia”, a szerzej – dechrystianizacji, rozpoczętej politycznym konfliktowaniem dwóch tradycyjnych wyznań na ziemiach polskich: do jakich źródeł sięga demoralizacja i wzajemny bojkot oraz czym da się opanować głębokie procesy destrukcji moralnej i odchodzenia od tradycyjnego obrządku rodzinnego? A zachodzą one od końca XVI w., uzyskując szczególną nośność w klimacie przyzwolenia na totalitaryzmy XX w., zarówno czerwony, jak i brunatny, gdyż Ewangelia Chrystusowa przegrywała z hasłami nazizmu, wyższości rasy i cywilizacji.

A przecież od Wielkiego Postu 1938 r. Kościół prawosławny w Polsce przygotowywał się nie do walki z polskością i wiarą katolicką, lecz do 950-lecia Chrztu Rusi Kijowskiej w 988…


fot. archiwum Bazylego Semeniuka