publicystyka: Kontemplacja Boga w obrazie i podobieństwie. Wpatrując się w "Trójcę Rublowa"

Kontemplacja Boga w obrazie i podobieństwie. Wpatrując się w "Trójcę Rublowa"

Gabriel Bunge, 25 czerwca 2018

Ikona ze swej istoty nie jest po pierwsze żadnym obrazem do prywatnego rozważania, zwłaszcza gdy chodzi o „ikonę główną” przedstawiającą centralne tajemnice objawienia. Jej teologicznym miejscem jest raczej liturgia, w której uzupełnia ona orędzie słowa orędziem obrazu.

Kto chce więc przyjąć „przesłanie” takiej ikony, nie może dać się prowadzić ani istotowo obcym jej wyobrażeniom, ani czysto subiektywnym odczuciom. Musi raczej dać się prowadzić rozwojowi objawienia w nauce Kościoła, tak jak znajduje ono swój prawomocny wyraz w teologii, liturgii, duchowości i iko­nografii.

W tym pokornym wsłuchaniu się w tradycję, wprowadzeni na „drogę Ojców”, możemy jednak odważyć się z kolei na to, by oddać się także naszemu całkiem osobistemu „widzeniu” boskich tajemnic. To widzenie jest postępującą naprzód akcją, której rytm określony jest przez nasz własny, duchowy wzrost. Stąd w obecnym życiu nie można nigdy osiągnąć ostatecznego końca.

Także i to osobiste „oglądanie” jest naśladowaniem Ojców. Dlatego Józef z Wołokołamska opowiadał na podstawie dobrych źródeł o Danile i Andrzeju Rublowie, że wolni od ziemskich trosk, „wznosili nieustannie w górę swego ducha i swoje myśli ku niematerialnemu i boskiemu światłu, a swe zmysłowe oczy ku materialnymi farbami namalowanym obrazom Pana, Jego przeczystej Matki i wszystkich świętych”.

Dlatego nawet w świątecznym dniu jasnego Zmartwychwstania Chrystusa siadali oni na krzesłach przed boskimi i przeczystymi ikonami i patrzyli na nie bez ustanku, napełniając się boską radością i światłem. I czynili tak nie tylko w tym dniu, ale i w inne dni, gdy nie zajmowali się malowaniem obrazów.

Pięćdziesiątnica. Pełnia objawienia się Trójjedynego Boga.

Wylanie „Ducha Świętego”. Już nie tylko „moc Najwyższego” (Łk 1,35), ale ów „inny”, „pozostający Paraklet”, którego Syn obiecał na swoje miejsce. Trzecia „Osoba” Trójcy Przenajświętszej.

Kontemplujące spojrzenie spoczywa na świątecznej ikonie mnicha-malarza, Andrzeja Rublowa.

Trzej aniołowie za jednym stołem. Na środku niego tylko jeden jedyny kielich. W tle dom, drzewo i skała.

Biblijną „gościnność Abrahama” przypomina tylko głowa cielęcia w kielichu. Brakuje samych gospodarzy, Abrahama i Sary.

My sami, wierzący, jesteśmy tymi, pośród których Trójca Święta rozbiła swój namiot.

Wydarzenie biblijne, opowiedziane z tak pogodną drobiazgowością w Rdz 18, jest tu maksymalnie skondensowane. Nie jest to żadne historyzujące „streszczenie”.

Boskie światło wypełnienia pochłonęło całkowicie starotestamentowy typos – „pierwotny szkic” i „podobieństwo”.

Przejrzystość tego, co ziemskie, stworzone, dla Boskiej rzeczywistości. Pradawne wydarzenie jako „obraz” wiecznej teraźniejszości.

Kontemplujące spojrzenie wędruje od jednej postaci do drugiej. Rozpoczyna od „pozostającego Parakleta”, wszak jest Pięćdziesiątnica, wędruje dalej ku jedynemu prawdziwemu „egzegecie” Ojca, o którym Duch „daje świadectwo” – ku Synowi, który sam spoczywa in sinu Patris, od Niego pozwala się prowadzić do Ojca, którego poza Nim „nikt nigdy nie widział” i do którego „nikt nie przychodzi inaczej, jak tylko przez Syna”.

Spojrzenie pełne głębokiej czci zatrzymuje się przy Ojcu Przedwiecznym, zanurza się w tajemnicy Jego „monarchii”, w źródle wszelkiego bytu: Syna i Ducha, zgodnie z przedwieczną istotą „zrodzonego” i „pochodzącego” we własny, niepowtarzalny sposób.

Jest On także Źródłem wszelkiego stworzenia, „przez łaskę” obecnego wiecznie w Synu i Duchu, jednak nie jak Oni przedwiecznego, ponieważ stworzenie posiada początek.

Nie było nigdy czasu, w którym Ojciec nie był­by Ojcem Syna i Źródłem Ducha. Ojciec-który-jest, nie Ojciec-który-stał się.

Syn i Duch nie tylko „wywodzą się” od Ojca, ale i skierowani są ku Niemu, co wyrażone jest przez subtelny skłon środkowego i prawego anioła w kierunku lewego.

Spojrzenie obejmuje trzy Boskie Osoby: źródło i cel również wszelkiego bytu stworzonego. Pochodzenie z Serca Ojca, ze źródła „życiodajnej Trójcy”.

Rozważający, który w Duchu został „przybrany za syna” Ojca, odważa się nieśmiało spojrzeć na pierwotną podstawę swego własnego bytu. Widzi, że w tajemniczy sposób posiada swe korzenie w niezgłębionym Misterium trzech przed­wiecznych Boskich Osób. Wypowiedziany przez Ojca w Duchu jako „słowo towarzyszące” SŁOWU.

Niewyczerpana pełnia życia, tak przeobfita, że skłoniła samą siebie do stworzenia „przestrzeni” dla istot, które – chociaż nierówne Jej co do istoty – mają jednak udział w Jej pełni bytu z niezasłużonej łaski.

Któż zdołałby kiedykolwiek pojąć dobrze byt stworzony bez objawienia się trójosobowego, niestworzonego bytu istotowo jedynego Boga? Byt, który posiada początek, ale nie ma końca, ponieważ uczestniczy w Tym, który jest nieskończony?

Myśl kroczy dalej ku tragiczno-chwalebnej „drodze”, którą obrał ten stworzony byt. Rozważa jego stworzenie przez obie „ręce” Ojca „na obraz Boży” (Rdz 1,27), tzn. Syna i Ducha, niejako na „obraz Obrazu”. Jego przeznaczenie, aby kiedyś „stać się do Niego podobnym” (1 J 3,2; por. Rdz 1,26).

Jednak zamiast „być jak Bóg” (Rdz 3) – najpierw zawiniony przez siebie „upadek”. Wygnanie sprzed Bożego Oblicza. Trud i cierpienie, a w końcu jako zapłata za grzech – „śmierć” (Rz 6,23).

Ale jak Bóg ma „pierwsze słowo”, tak też i „ostat­nie słowo” należy do Niego jednego.

Syn – doskonały „obraz niewidzialnego Boga” (Kol 1,15) – w Duchu sam czyni się „drogą”, idzie za upadłym „wizerunkiem” przez wszystkie czasy, najpierw ukryty, by stać się następnie człowiekiem z Dziewicy Maryi. Idzie za nim aż do najgłębszego uniżenia – do śmierci, i to „śmierci krzyżowej”.

Zstępując do królestwa śmierci, kruszy bramy podziemnego świata, wstaje w blasku wielkanocnego poranka do życia wiecznego i staje się „sprawcą zbawienia” dla wszystkich, którzy w Niego wierzą (Hbr 5,9).

Wszystko to zobrazowane powściągliwie w jednym kielichu pośrodku ołtarza, drzewie życia – drzewie krzyża.

Spojrzenie pozostaje utkwione w ten kielich: centralny punkt ikony i zasadniczy punkt bezsłownego, wewnętrznego, boskiego „dialogu”, wyrażonego jedynie przez słowa i gesty trzech aniołów. Mój byt, moje zbawienie jako przedmiot dialogu między Ojcem, Synem i Duchem.

Myśl pogrąża się głębiej w tę niezgłębioną tajemnicę, próbuje uchwycić sposób tegoż odkupienia: „kenozę” Syna wyrażoną w drzewie-krzyża i kielichu-cierpienia, „nieskalaną ofiarę z siebie przy współudziale wiecznego Ducha” (por. Hbr 9,14), doskonałość samowyrzeczenia w dokonanym przez Ducha Wcieleniu.

Rozważa następnie owoc tej kenozy, którym jest właśnie Pięćdziesiątnica: zstąpienie Ducha Świętego z otwartego boku uwielbionego Syna (J 7,39; 19,34) – „Skały”.

Spojrzenie koncentruje się teraz na Duchu. Podąża za prawicą Syna wskazującą na kielich cierpienia – spełnioną Ofiarę – a zarazem na Ducha. Idzie następnie za spojrzeniem Syna skierowanym na Ojca z wyrazem prośby: „Ja będę prosił Ojca, a innego Parakleta da wam...”

Rozważając wzniosłą postać Ojca, „mieszkającego w niedostępnym świetle”, odzianą w delikatnie purpurową, przetykaną złotem szatę, podąża za Jego wzrokiem skierowanym na Ducha i za Jego błogosławiąco-wskazującą prawicą, które wyrażają spełnienie prośby Syna.

I znów oko zwraca się ku prawej postaci, „Duchowi prawdy”, który ma nas „doprowadzić do całej prawdy”, do wszystkich tych rzeczy, których „teraz jeszcze znieść nie możemy”.

Pokorne wycofanie się owego „innego Parakleta” za Syna, o którym „świadczy” i którego „uwielbia”, którego słowa nam „przypomina”, napełnia serce zdumieniem: najgłębsza kenoza! Wszechobecność, a przecież nieuchwytność osobowego bytu.

Myśl zanurza się głębiej w działanie tego „pozostającego z nami Parakleta”: Jego „nauczanie” (J 14,26), Jego profetyczne „oznajmianie rzeczy przyszłych” (J 16,13), ale także Jego nieprzekupne „przekonywanie świata o grzechu, o sprawiedliwości i o sądzie” (J 16,8). Zaprawdę „inny Paraklet”, który tak jak nasz Rzecznik u Ojca – Jezus Chrystus (1 J 2,1) – nie przemawia i nie działa na podstawie tego, co Jego własne, ale „mówi to, co słyszy” (J 16,13). Albowiem jak Syn „oznajmił wszystko, co usłyszał od Ojca” (J 15,15), tak Duch z tego, co należy do Syna, „weźmie i nam objawi” (J 16,14), znaczy to jednak, że weźmie ostatecznie znów od Ojca, ponieważ „wszystko, co ma Ojciec, jest moje” – Syna (J 16,15). Tak że we wszystkim, co będzie działać i mówić Paraklet, obecni są także zawsze w ukryty sposób Ojciec i Syn: „nierozdzielna Trójca”.

Następnie oko nieco oddala się, ogarnia jednym spojrzeniem cały obraz: trzej aniołowie za jednym stołem, na nim kielich; dom, drzewo i skała, które opowiadają o odwiedzinach „Pana” u Abrahama, „przyjaciela Boga” (Jk 2,23). Myśl w zdumieniu pogrąża się w tajemnicę „wzoru” i „rzeczywistości” starotestamentowej obietnicy i nowotestamentowego wypełnienia.

Albowiem czyż Bóg nie zapowiedział już z góry „naszemu Ojcu Abrahamowi” przyszłego zbawienia? Rozradował się wszak „Abraham z tego, że ujrzał dzień Chrystusa – ujrzał go i ucieszył się” (J 8,56). Ujrzał bowiem, że „nie bez nas”, którym ostatecznie przypadła w udziale „obietnica” „osiągnąć miał doskonałość” (Hbr 11,40).

I raz jeszcze spojrzenie ogarnia cały obraz: trzy postacie skupione wokół stołu na mistycznej Wieczerzy. Myśl zagłębia się w tajemnicę „boskiej Liturgii”, rozważa jej niebiański pierwowzór i ziemskie odzwierciedlenie. Ogląda w duchu „Arcykapłana na wzór Melchizedeka”, który krocząc nie z cudzą, ale ze swoją własną Krwią „przez zasłonę swego Ciała”, wstępuje przed oblicze Ojca, aby wyjednać nam przebaczenie (Hbr 10). I święta bojaźń ogarnia rozważającego na myśl, że ten zbawczy czyn Syna mocą Ducha Świętego w każdej „boskiej Liturgii” wciąż na nowo staje się teraźniejszością i wszystkim wiernym przypada w udziale, tak, że „ostatni” nie są ubożsi od „pierwszych”.

Oglądaliśmy
światło prawdy,
przyjęliśmy
niebieskiego Ducha...


... innego Parakleta, aby z nami był na zawsze (J 14,16). Począwszy od Wielkanocy trwa nieustanna Pięćdziesiątnica. Kto kiedykolwiek przez tchnienie Zmartwychwstałego „przyjął Ducha Świę­tego” (J 20,22), który „od Ojca pochodzi”, ten jest „świątynią Ducha Świętego” (1 Kor 6,19), miejscem zamieszkania „nierozdzielnej Trójcy”. Jest on w najprawdziwszym sensie tego słowa „czło­wiekiem Ducha” (pneumatikos) (1 Kor 3,16), którego duchowe „życie jest ukryte z Chrystusem w Bogu” (Kol 3,3).

Gabriel Bunge
Trójca Rublowa. Kult i symbolika
Wydawnictwo Benedyktynów TYNIEC