publicystyka: Jak nie grzeszyć słowami? 7 rad ascetów z góry Athos

Jak nie grzeszyć słowami? 7 rad ascetów z góry Athos

Łukasz Kobeszko, 20 marca 2018

Na przestrzeni wieków wielu mnichów i świętych starców rozwinęło refleksje Ojców Kościoła, formułując szczególne rady dla wiernych.

Od wczesnych wieków Ojcowie Kościoła zwracali uwagę, że język, podobnie jak wszystkie inne dary Boga, powinien być używany z umiarem i we właściwym celu. Nie ma nic złego w tym, że chcemy dzielić się z bliźnimi przeżyciami i przemyśleniami, że z troską i zainteresowaniem rozmawiamy z małżonkami lub dziećmi.

Święty Jan Klimak, żyjący na przełomie VI i VII wieku na Synaju, w swoim dziele „Drabina do nieba” jako jeden ze złych nawyków, które mogą prowadzić do wielu grzechów wymienia słowotok (gr. λόγος ῥέω – dosł. strumień słów). W tłumaczeniach cerkiewnosłowiańskich pojęcie to określono terminem многоглагола́ние – wielomówstwo.

Osoba nim dotknięta odczuwa przymus nieustannego mówienia i opowiadania, ciągłych dyskusji o wszystkich swoich pomysłach, ideach i przeżyciach. Stan ten może wiązać się z pewnymi zagrożeniami, dotykającymi szczególnie osób pobożnych i prowadzących życie duchowe.

Na przestrzeni wieków wielu mnichów i świętych starców żyjących na Półwyspie Athos – m.in. Paisjusz Wieliczkowski, Porfiriusz, Sylwan oraz Paisjusz Hagioryta – rozwinęło refleksje Ojców Kościoła, formułując szczególne rady dla wiernych, którzy nie wyobrażają sobie dnia bez długich rozmów i zwierzeń.


1. Powściągliwość w mówieniu o przyszłości
Informowanie otoczenia o podejmowaniu nowych wyzwań leży w naturze człowieka. O planach na przyszłość łatwiej nam jednak mówić, a dużo trudniej – realizować. Spójrzmy na postanowienia noworoczne. Już w połowie stycznia część z nich wydaje nam się przeszacowana, a w czasie Wielkiego Postu cieszymy się, jeżeli jeszcze pamiętamy, co obiecywaliśmy innym w sylwestrowy wieczór.

Ostrożnie podchodźmy do zapowiedzi, że w najbliższym czasie podejmiemy wysiłek duchowy, zwłaszcza, gdy mówimy o nim w obecności osób dalekich od wiary. Gdy zawiedziemy, dostarczymy im tylko argumentów, że chrześcijanie to chwalipięty i mitomani.


2. Nie przechwalajmy się dobrocią
Gdy zrobimy coś dobrego, pomożemy choremu lub potrzebującemu, nachodzi nas nieodparta chęć opowiedzenia o tym światu. Przecież w ten sposób także możemy dać komuś dobry przykład. Warto jednak pamiętać, że dobro i miłosierdzie istnieją same w sobie i będą na zawsze zapisane w Niebie.

Nie mamy często wpływu, czy ktoś komu pomogliśmy, odwdzięczy się choć uśmiechem i dobrym słowem, a co dopiero mówić o tym, jak ocenią nasz dobry gest inni, którzy dowiedzą się o nim tylko z naszych ust. Dobro jest zawsze skromne i nie krzyczy o sobie na rogu każdej ulicy.


3. Ostrożnie z opowieściami o ascezie
Czytany na początku Wielkiego Postu fragment Ewangelii przypomina o tym, by nie przechwalać się, jak wielkie podejmujemy posty i wyrzeczenia i jak ogromny duch ascezy przenika nasze życie. Upaść i ulec pokusie możemy w każdej chwili, wówczas pozostaniemy wobec innych z zawstydzeniem.

Jeżeli przebywamy między ludźmi i rzeczywiście szczerze pościmy, to i tak to prędzej czy później nasza postawa zostanie dostrzeżona i spotka się z zaciekawieniem. Powiedzą wówczas: „Popatrzcie, ten człowiek żyje całkiem zwyczajnie i normalnie, jest pogodny i miły, a podejmuje tak duży post, może warto go naśladować?”.


4. Nie zgrywajmy herosów
Każdy chrześcijanin zmaga się z trudnościami i pokusami Jeden z grzechami cielesnymi, drugi z ciężkim charakterem. Ktoś żyje w nieciekawym otoczeniu, innemu niczego nie brakuje, ale ciężko mu wytrzymać z samym sobą.

Stąd nie ma sensu przechwalać się, jak to udało się nam wyjść z nałogów, pokonać słabości lub nawet tylko przekonać innych do naszych opinii. Do końca życia będziemy się spowiadać i kajać za grzechy, więc nie mamy żadnego prawa wywyższać się ponad innych. Powtarzajmy raczej, jak wiele nam jeszcze brakuje do ideału, a nie o tym, jacy to jesteśmy genialni i silni.


5. Nie pozujmy na autorytety
Nawet jeżeli Bóg zsyła nam na modlitwie oświecenie umysłu i ukazuje sposoby wyjścia z trudnych sytuacji, nie udawajmy od razu, że posiedliśmy całą wiedzę świata i możemy pouczać innych, szczególnie tych, o których niewiele wiemy, co mają robić ze swoim życiem.

Nie odmawiajmy oczywiście rady i pomocy bliźnim, jeżeli tylko jesteśmy w stanie ich udzielić, ale zawsze mówmy przy tym, że to tylko nasze niedoskonałe i ułomne opinie i propozycje, a nie niepodważalne dogmaty. Każdy jest w innej sytuacji. To, co z Bożej łaski łatwo przychodzi nam, może bardzo trudno przyjść drugiemu.


6. Nie obmawiajmy najbliższych
Szczególnie dotyczy to naszych mężów, żon, dzieci czy rodziców. W życiu różnie bywa i nie zawsze żyjemy z nimi w zgodzie i harmonii, a po kolejnej awanturze w domu aż rwiemy się do tego, aby usiąść i wylać żale przed znajomymi. Tyle tylko, że te wszystkie problemy i tak w ostateczności rozwiązywać musimy nie na zewnątrz i z obcymi, ale właśnie w domu.

„Bliscy mnie nie rozumieją” – mówisz innym i to może być początek jeszcze czegoś gorszego niż domowa kłótnia, zwłaszcza, gdy ci z „troską” odpowiedzą: „to po co się z nimi męczysz, uwolnij się od nich!”.


7. Nie powtarzajmy złych słów
Ktoś nas zrani słowem, wyzwie lub przeklnie. Z pewnością trudno się dziwić naszemu wzburzeniu i emocjom. Wyzwiska, wulgarność i nienawiść są jak błoto, którym łatwo jest ochlapać siebie i wszystkich dookoła.

Gdy człowiek się ubrudzi, najlepiej, gdy tylko ma taką możliwość, dokładnie się umyć. Powtarzając innym wszystkie złe rzeczy, które ktoś wobec nas wypowiedział, nie myjemy się, tylko jeszcze rozpryskujemy tamten brud.

Gdy zostawimy je tylko dla siebie, będzie nam ciężko, ale przynajmniej nie będziemy dalej roznosić błota i brudzić wszystkich dookoła.


Na podstawie: catalog.obitel-minsk.com
Źródło: aleteia.org