publicystyka: Słowo w niedzielę seropustną. Wspomnienie wygnania Adama z raju

Słowo w niedzielę seropustną. Wspomnienie wygnania Adama z raju

tłum. Michał Diemianiuk, 18 lutego 2018

W imię Ojca i Syna i Świętego Ducha!

Wartka rzeka czasu stałym potokiem niesie się w wieczność. I tylko Święta Cerkiew i święta Boże na jakieś mgnienie zatrzymują ten ruch, jakby odliczając czas. I całe nasze życie, od narodzin do odejścia z niego, odbija się w tym rocznym kręgu, napomina i woła: „Poznaj siebie, zapatrz się w siebie, człowieku. Kim jesteś, jak żyjesz i co czeka cię przed tobą? Przecież i ty razem z tym potokiem czasu niesiesz się ku bezczasowi, ku wieczności”. I tak każdego dnia, każdego roku.

I czy dawno po raz pierwszy rozległo się w cerkwi zawodzenie pogrążonego w grzechach ludzkiego serca: „Pokajania otwórz mi wrota, Dawco Życia!” I zadrżały serca – powiało postem. Ale już przemknęły przygotowawcze niedziele przed pokajanną działalnością Wielkiego Postu, kiedy

- faryzeusz i celnik byli lustrem dla dusz naszych;

- głosem syna marnotrawnego wzywaliśmy z wami do Ojca Niebieskiego, rozważając i swoje odpadnięcie od Prawdy, i odejście do dalekiego kraju: „Boże, zgrzeszyłem na niebo i przed Tobą, uczyń mnie jednym z najemników Twoich”;

- wspomnienie o Strasznym i Chwalebnym Sądzie Pańskim, kiedy księgi otworzą się i ukryte [rzeczy] wyjawią się, jeszcze nie przestraszając, wzywało nas do poznania siebie, do pokajania.

I oto dzisiaj już ostatni dzień w przedsionku Wielkiego Postu. W ten dzień wspomina Cerkiew straszną tragedię, która dokonała się z rodzajem ludzkim w zaraniu jego historii – wygnanie go, w osobie wspólnego dla nas wszystkich praojca Adama, sprzed oblicza Bożego, wygnanie Adama z raju.

Padół płaczu i troski – ziemia przyjęła wygnańca, żeby według nakazu Bożego wydać przestępcy osty i ciernie, żeby w pocie czoła wydać mu jego chleb, żeby w bólach, łzach i troskach rodzić i wykarmiać dzieci swoje, żeby zebrać wszystkie gorzkie owoce swojego przestępstwa wobec Ojca Niebieskiego.

Płakał Adam po wygnaniu swoim, siedział „naprzeciw raju”, płakał, wspominając, kim był, i czym władał, i Kogo utracił. I po pierwszym Adamie cała ludzkość po dziś dzień płacze i wzdycha o nieuchwytnej teraz ułudzie szczęścia. A cały świat, poszarpany i zmęczony, płacze z powodu bezdroży, z powodu tego, że dusza jest obnażona, że życie jest bezcelowe i bez radości. I nic nie może napełnić naszego życia tak, żeby człowiek poczuł w pełni bezwarunkową pełnię rzeczywistego, a nie złudnego szczęścia, gdyż ona, ta pełnia, jest tylko w Bogu.

Ale my jesteśmy wygnańcami. Raj jest daleko, i im dalej żyje ludzkość od czasu upadku, tym bardziej zamglony staje się w nim przepiękny obraz raju, tym głębszy jest ból i cierpienie ludzkości i tym bardziej zaciera się obraz i podobieństwo Boże w duszy człowieka. I zginąłby świat dawno, gdyby nie Drugi Adam – Chrystus, Który znowu otworzył zamknięty raj i Który dał człowiekowi możliwość powrotu do niego.

I my wszyscy niesiemy teraz na sobie znój i ciężar życia wygnańca. Ale my jesteśmy tymi, kto żyje życiem Cerkwi, znamy też rajską radość otwartych królewskich wrót, i życiodajnych radosnych słów: „Chrystus Zmartwychwstał!” I w nich – pierwotną bliskość Bożej miłości do człowieka. Ale poprzedza tę rajską radość na ziemi Wielki Post, i Cerkiew stale uczy, że to, co straciliśmy przez grzech, znaleźć, odszukać, przywrócić, można tylko pokajaniem, ascezą i trudami wielkiej wstrzemięźliwości.

Upłynie tylko kilka godzin, i my wszyscy z wami ze zdumieniem zwrócimy uwagę, że wokół nas i w nas coś się zmieni; zajdzie coś, co na wszystkim odciśnie pieczęć szczególnego skupienia i uwagi. To nastanie święty Wielki Post. I my razem z Cerkwią od wezwania do pokajania powinniśmy przejść do właściwych trudów pokajania, do dzieła pokajania.

Święta Matka-Cerkiew przyjęła przykazanie Pana o uzdrowicielskim poście, wygłoszone jeszcze w czasach starotestamentowych do narodu Bożego przez proroka Joela: „…Zwróćcie się do Mnie, całym sercem swoim w poście, płaczu i lamencie… wyznaczcie post, głoście leczenie, wezwijcie… starców” i wszystkich mieszkańców do domu Pańskiego „niech zapłaczą kapłani, słudzy Pańscy, i mówią: „Oszczędź, Panie, naród Twój, nie oddaj dziedzictwa Twego na pośmiewisko…” (Jl 2, 12; 15; 17)

Dziełem wielkiego czterdziestodniowego postu zaczął drogę Swojego wysiłku Drugi Adam – Jezus Chrystus, żeby Swoją Bożą miłością do upadłego człowieka znowu otworzyć zamknięty raj i wskazać drogę, po której człowiek może do niego wrócić.

Święta Ewangelia świadczy: „Jezus… prowadzony był Duchem na pustynię… i pościwszy czterdzieści dni i czterdzieści nocy, w końcu odczuł głód” (Mt 4, 1-2). I przystąpił do niego diabeł, kusząc go. Wielka hardość i ślepota ciemnej siły. Odniósłszy sukces w kuszeniu człowieka w raju, ona przyswoiła sobie walkę z Bogiem aż do oślepnięcia, nie poznawszy w Chrystusie Zbawicielu Syna Bożego, ona przystąpiła do Jego łagodności, pokory, cierpliwości, czystości, i świętości z mrokiem zgorszeń, uplecionych z pychy, zdrad, zarozumiałości i kłamstw. Bezgrzeszny zaś Chrystus Bóg, nie potrzebujący oczyszczenia, sprzeciwił się kusicielowi poprzez post i modlitwę, wskazując i nam wszystkim, idącym za Nim, drogę walki z grzechem. I potwierdził Pan słowem i czynem, że „ten rodzaj (diabeł) wygania się tylko modlitwą i postem” (Mt 17, 21).

Przez post i modlitwę przyjmuje chrześcijanin siłę Ducha od Pana na walkę z wrogiem; przez post i modlitwę otrzymuje on dar roztropności i umysł Chrystusowy; post i modlitwa zapalają światło, rozpraszające mrok grzesznego życia, gdyż „…światłość świeci w ciemności, i ciemność jej nie objęła” (J 1, 5)

A człowiek swoją wolą wybiera drogę pomiędzy zniszczeniem i niezniszczalnością, wybiera dobro lub zło. I jeśli przez grzech nieposłuszeństwa Bogu weszły w życie ból, cierpienie i śmierć, to tylko przez posłuszeństwo, post i modlitwę – tę naszą żywą ofiarę miłości do Boga – powraca do życia światło wyższej prawdy, pokój i radość. I to, moi drodzy, jest rajem już na ziemi.

Ale miłość do Boga na ziemi według przykazania Bożego jawi się tylko jako miłość do ludzi. Serce chrześcijanina może ogrzewać się i płonąć tylko dwójjedną miłością i do Boga i do ludzi jednocześnie. Jeśli zaś nasze serce jest twarde i okrutne względem brata-człowieka, to, zamroczone nieprzyjaźnią, chłodem, okrutnością, ono stanowi się obojętnym i obłudnym także względem Boga. I raj, który mógł być tak blisko – w naszym sercu, odchodzi, rozmywa się, i grzech niemiłości rodzi nieposłuszeństwo, samotność i samolubność.

Ale jak kochać grzesznika, jak kochać tego, kto nie miłuje nas, jak kochać wroga? I Pan przychodzi z pomocą. On daje nam modlitwę Pańską, i my co dnia słyszymy: „…I odpuść nam nasze winy, jako i my odpuszczamy naszym winowajcom…”

Tą modlitwą Pan mówi nam: popatrz na siebie,

- przecież ty sam jesteś tym winowajcą, któremu należy odpuścić winy;

- ty sam jesteś tym samym grzesznikiem;

- ty sam jesteś tym niekochającym – kochasz według wyboru;

- ty – czyjś wróg: ty kogoś uraziłeś, kimś wzgardziłeś, kogoś zniszczyłeś.

To ty sam potrzebujesz przebaczenia, sam potrzebujesz pobłażliwej miłości.

I brzmią słowa dzisiejszej Ewangelii: „…jeśli wy będziecie przebaczać ludziom przewinienia ich, to przebaczy i wam Ojciec wasz Niebieski; a jeśli nie będziecie przebaczać ludziom przewinień ich, to i Ojciec wasz nie przebaczy wam przewinień waszych” (Mt 6, 14-15). Przebaczcie wszystkim wszystko, i będzie wam przebaczone. Przebaczcie, i będziecie zbawieni, i odziedziczycie raj.

A teraz za tymi słowami Pana o przebaczeniu brzmią i drugie słowa: „Nie osądzajcie, a nie będziecie osądzeni…” (Mt 7, 1)

I w tych słowach Pan wskazuje najkrótszą i najwierniejszą drogę do zbawienia, otwierającą przez nami wrota Królestwa Niebieskiego. Pan wskazuje na to, bez czego wszystkie nasze wysiłki i trudy w życiu w ogóle, i na niwie Wielkiego Postu w szczególności, będą nadaremne. I ta droga jest jedna – droga miłości do ludzi, zaczynająca się z nieosądzania.

„Nie osądzajcie, a nie będziecie osądzeni…” Pan przyszedł w pierwszym Swoim przyjściu nie aby sądzić świat, ale zbawić. On przyszedł otworzyć światu zamknięty dlań raj. A przecież sąd Bóg oddał Synu Swojemu w drugim przyjściu, a na razie „…miłość odnosi triumf nad sądem” (Jk 2, 13).

Teraz jeszcze jest czas miłości Bożej. Bóg nas jeszcze miłuje, a my osądzamy, a my rządzimy. My, nie wątpiąc, podnosimy swoją ocenę i sąd i nad bliskimi, i nad dalszymi, i nad małymi, i nad wielkimi. Osądzamy, kiedy wiemy dużo; osądzamy, i wtedy, kiedy nic nie wiemy; osądzamy i na podstawie słów innych.

I pomyślcie, moi drodzy, przecież nasz osąd, jak i sąd wrogów, już rozprzestrzenia się i na Samego Zbawiciela. Zgrzeszył człowiek przed Bogiem, przed ludźmi, my jesteśmy świadkami tego. Ale my nie widzieliśmy, jak on się kajał, i nie słyszeliśmy, jak nad głową grzesznika rozbrzmiały pocieszające słowa kapłana: „…władzą mi daną, przebaczam i odpuszczam wszystkie grzechy twoje, w imię Ojca, i Syna, i Świętego Ducha”. Miłość Boża już zatarła zapis grzechów, a my wszyscy jeszcze kontynuujemy pamięć i osąd. Ale to już sąd nie nad człowiekiem, a nad Bogiem, który zmiłował się i przebaczył.

Tak, my giniemy przez osąd. Przecież tam gdzie osąd, tam nie ma miłości. Tylko miłość jest zdolna w każdym czasie być adwokatem, i tylko miłość przykrywa nagość brata swego.

A my osądzamy! I ten osąd zwraca się wobec nas jako wyrok na nas, i on brzmi: „sąd nieubłagany dla tego, który nie czynił miłosierdzia” (Jk 2, 13)! I raj nie może przyjąć nas, gdyż nie ma w nas miłości. Gdzie nie ma miłości, tam nie ma zbawienia.

Dzisiaj, zaczynając duchowy wysiłek Wielkiego Postu, zacznijmy, przyjaciele nasi, czynić dwie najważniejsze duchowe lekcje: nie osądzać i nie gorszyć! A żebyśmy zakorzenili się w zbawczym, błogosławionym nieosądzaniu, dali początek temu wysiłkowi z pierwszych wielkopostnych dni, należy nam uczyć się widzieć i osądzać tylko samego siebie – tego jedynego człowieka, którego naprawdę znamy, wszechstronnie i głęboko. Oto gdzie osąd bez miłości będzie ku zbawieniu. Gdyż ten jedyny sąd doprowadzi nas do rozumu prawdy. On daruje nam widzenie tej przepaści, na skraju której stoimy i którą pogłębiamy naszymi grzechami, swoimi winami wobec Boga i ludzi, swoim osądzaniem innych.

I ten nasz osąd nad sobą wyrwie z naszego serca żywy zbawczy krzyk, który dosięgnie nieba: „Panie! Zmiłuj się nade mną, Boże, bądź miłościwy nade mną grzesznym!” I zacznie się cud naszego zbawienia. Pokojem, miłością i ciszą ucieszy Pan nasze pokajane duszy i serca. Według słowa drogiego nam wszystkim starca, świętego mnicha Serafima Sarowskiego: „Osiągnij duch pokoju, i tysiące zbawią się wokół ciebie” – zacznie się przeobrażenie życia wokół nas.

„Dzisiaj jest wiosna dla dusz!” Święty Wielki Post jest przed drzwiami. Niech dzięki niemu zakiełkuje nasienie naszego pokajania i modlitwy i niech da zbawczy owoc zmartwychwstania dusz w Bogu.

Dziecię Boże!

„Niech pości umysł twój od próżnych myśli,

Niech pości wola twoja od złej chęci,

Niech poszczą oczy twoje od marnego widzenia,

Niech poszczą uszy twoje od plugawych pieśni i szeptów najfałszywszych,

Niech pości język twój od fałszywego oskarżenia, osądzenia, kłamstwa, pochlebstwa i brzydkich słów,

Niech poszczą ręce twoje od bicia i zagarniania cudzego dobra,

Niech poszczą nogi twoje od chodzenia na zły uczynek”
.

Oto i jest chrześcijański post, którego oczekuje od nas Pan.

Wejdźmy, przyjaciele nasi, w Wielki Post, stańmy na niwie jego wysiłków – pokajania, wstrzemięźliwości i pokory – i utwierdźmy się w nich, żeby, otrzymawszy przebaczenie, spotkać Zmartwychwstanie Chrystusowe, Świętą Paschę – rajskie światło na ziemi.

Amen.

Wygłoszono 28 lutego/13 marca 1994 roku
Archimandryta Jan (Krestiankin)

za: pravoslavie.ru
fot. za: pravoslavie.ru