publicystyka: W Boże Narodzenie zapominamy o Bogu

W Boże Narodzenie zapominamy o Bogu

tłum. Michał Diemianiuk, 14 grudnia 2017

 „Przedświętujmy, ludzie, narodzenie Chrystusa”.

Trwa czas Czterdziesiątnicy Narodzenia Chrystusa, czas postu i przygotowania do wielkiego święta.
Zazwyczaj Narodzenie Chrystusa – to szczególny dzień, szczególny okres roku, kiedy my zapominamy o Bogu. Lub, lepiej mówiąc, przeżywamy Boże Narodzenie komercyjnie: rozświetlone ulice miasta, iluzoryczne światło girland, sztuczne choinki, poczęstunki, „kourabiedes i melomakarono” (tradycyjne bożonarodzeniowe słodycze w Grecji, symbol bożonarodzeniowego stołu), wymiana bożonarodzeniowymi podarunkami, przedsmak urlopów, trzynastych pensji… Boże narodzenie kończy się. Z nabitym żołądkiem i opustoszałym sercem. Chrystusa nigdzie nie ma. To wszystko prawie nie ma odniesienia do prawdy i silnie rozczarowuje: święto stało się prowokacją, stoczyło się do komercji. I, na pewno, można znaleźć usprawiedliwienie dla niektórych z tych, kto w próbach zarobienia na chleb eksploatuje Boże Narodzenie, ale ta ich potrzeba niszczy tajemny sens i głębię święta.

Złudzenie „komercyjnego” Bożego Narodzenia – to złudzenie pierwsze. Ale jest i drugie, i ono jest bardziej podstępne. To złudzenie „społecznego” Bożego Narodzenia: przyjmujemy Boże Narodzenie jako „święto miłości, rodzinne święto”. Święto, kiedy my wszyscy spotykamy się i ofiarowujemy pieniądze na socjalne projekty, lub zbieramy i dajemy ubogiemu paczkę z ryżem – makaronem – kartoflami – butelką oleju – kurczakiem. To wszystko to dobre uczynki, dlatego i Cerkiew to przyjmuje, i powinniśmy je czynić, ale dobre uczynki z okazji Bożego Narodzenia nie są równe samemu Bożemu Narodzeniu. Możemy dać niewielką jałmużnę, kupić coś na charytatywnym bazarze, położyć trochę pieniędzy na tacę, a możliwie, pójść i pomóc w rozdawaniu podarków metropolii dla biednych rodzin, ale przy tym nie przeżyć w swoim życiu Bożego Narodzenia.
Więc czym jest Boże Narodzenie? Jak je spotkać? Być może, musimy zrobić coś jeszcze bardziej istotnego w tym roku, który dla kogoś z nas – zapewne i dla mnie – pozostawi ostatnią taką możliwość? W czym jest sens Bożego Narodzenia?

Kiedy mówimy „Boże Narodzenie” lub „Święta”, to w naszym umyśle te pojęcia, z reguły, są związane z obfitością przeróżnych dóbr, wymianą podarkami, ozdobami, podróżami, w końcu… Te przedstawienia tylko podkreślają sformowane u nas zbłądzenie. Ale, z drugiej strony, dają nam powód, aby trochę się zmienić. Spróbujmy obfitość – chociażby w tym roku – zamienić prostotą i w niej z radością przeżyć nadchodzące Boże Narodzenie. Nie w ubóstwie, jak Chrystus, ale bez rozrzutności. Niech nasz stół będzie pełny na tyle, żeby zaspokoić nasze potrzeby, ale nie będzie uginał się od potraw. Zamiast tego, abyśmy my, syci, rozdawali podarki sytym, spróbujmy wprowadzić do swoich domów miłość i pozbawić się czegoś z powodu na naszego bliźniego. Jeśli nie mamy pieniędzy, udzielmy trochę naszego czasu cierpiącemu, trochę cierpliwości – samotnemu człowiekowi z trudnym charakterem, potrudźmy się dla tego, kto tego potrzebuje, zajdźmy do szpitala. I to będzie najlepszym podarkiem dla Chrystusa. Zamiast tego, żeby upiększać wszystko dookoła, upiększmy nasze dusze. Toż to nieszczęście, jeśli nasz dom pełen jest dzwoneczków, choineczek i kwiatuszków, a nasze serce pokrywa pajęczyna. I jak jest pięknie, kiedy upiększone jest serce, a dom ma ozdoby świąteczne, ale skromne!

Zamiast dalekich podróży dokonajmy jedną – podróż mędrców: „Pójdźmy do Betlejem i zobaczmy, co się tam zdarzyło i o czym nam Pan oznajmił” (Łk 2, 15; Biblia Tysiąclecia). Żeby zrozumieć, co to takiego Betlejem, przyda się nam trochę ciszy. To wydarzenie, które kiedyś miało miejsce w jednej z palestyńskich wsi? Lub czy to stan, który i ja jestem w stanie odczuć, upodobniwszy się w pokorze do mędrców? Trochę zbliżyć się do rozumienia tego, czym jest Boże Narodzenie? O czym nam ono opowiada? Jak rodzi się nasze zbawienie w zwyczajnej pieczarze i pokorze pieluszek? Jak Bóg wylewa całą Swoją miłość i obleka się w ludzką naturę? Jak uniża się Bóg i daruje nam największą możliwość upodobnienia się do Niego?

Czterdziesiątnica Bożego Narodzenia – to błogosławiony czas, który znowu otwiera się przed nami. Otwiera się jako unikalna możliwość dla każdego. O tym nam będą stale przypominać i te czterdzieści dni, i całe nasze życie. Nam pozostaje niewiele: otworzyć oczy, wytężyć słuch i przyjmować duchowe wiadomości, żeby móc znaleźć się w autentycznym Betlejem i ucieszyć się całą swoją istotą z Bożego Narodzenia. Wtedy Boże Narodzenie, które nastąpiło, potwierdzi, że „Bóg jest z nami”, i nie tylko „z nami”, ale i w nas: „Oto bowiem królestwo Boże pośród was jest” (Łk 17, 21; Biblia Tysiąclecia)

Życzę, żeby przez czterdzieści dni Bóg uczynił nas wszystkich bez wyjątku godnymi ujrzeć Chrystusa, nie tylko urodzonego w żłobie betlejemskim, ale – najważniejsze – leżącego w żłobie waszych dusz.

Metropolita Mesogei i Lauriotiki Mikołaj (Chadzinikolau)

za: http://pravoslavie.ru/108815.html
zdj. za: pravoslavie.ru