publicystyka: Żeńskie monastery na Krecie 8. Abyście byli jedno

Żeńskie monastery na Krecie 8. Abyście byli jedno

Anna Filipek, 04 lipca 2017

Mój kontakt z monastycyzmem to nie tylko studiowanie księgozbiorów oraz tłumaczenie greckich troparionów i kondakionów.

Latem 2014 roku miałam możliwość przyjrzeć się życiu codziennemu jednego z żeńskich klasztorów. Dzięki poleceniu biskupa Netkariosa z Agios Nikolaos (wschodnia Kreta) mniszki z klasztoru Kiera Kardiotissa przyjęły mnie pod swój dach na 3 dni. Mogłam zobaczyć jak wygląda i funkcjonuje jeden z najważniejszych na Krecie monasterów "od środka", zostałam również włączona w modlitewny i codzienny rytm.

Klasztor słynie z cudownej ikony, pięknych fresków pokrywających ściany budynku cerkwi oraz malowniczego położenia. W klasztorze odbywa się wiele chrztów. W czasie trwania sezonu letniego obok licznych pielgrzymów pojawia się wielu turystów.

Podczas mojego pobytu, do monasteru już od wczesnych godzin porannych przybywali ludzie, by więc podtrzymać obowiązkowe modlitwy i rozkład dnia, mniszki musiały być na nogach już od 5 rano. Pierwsza i jedyna wspólna modlitwa zaczynała się o 6 i trwała do 7, później, dopiero podczas wieczornego posiłku mniszki miały możliwość się spotkać wszystkie razem.

Posiłki przygotowuje jedna z mniszek, jest kucharką i dietetyczką, dba o to, żeby było smacznie i zdrowo. Posiłki, choć skromne, były bardzo różnorodne, zrobione najczęściej z warzyw rosnących w przyklasztornym ogródku.

Mniszki w podeszłym wieku większość dnia spędzają wewnątrz klasztoru, młodsze nich doglądają porządku w kościele, na głównym dziedzińcu, lub zajmują się pielgrzymami i turystami. W okresach, gdy zmniejszała się liczba gości, mniszki trudnią się rękodzielnictwem, pisaniem ikon.

Ja choć początkowo planowałam jedynie przyglądać się ich życiu, włączyłam się w rytm mniszego dnia pracując w kuchni, sprzątając dziedziniec, pomagając przy rękodziełach oraz pilnując porządku w ciągle zatłoczonym kościele.

Mniszki przyjęły mnie gościnnie, interesowało je moje życie, plany, nauka, rozmawiałyśmy również na tematy ogólniejsze, porównywałyśmy nasze wyznania.

Najmilej wspominam matkę przełożoną i najmłodszą mieszkankę monasteru, z którymi najwięcej rozmawiałam i szlifowałam znajomość języka greckiego.

Czynne włączenie się w rytm życia klasztornego było jednym z ważniejszych doświadczeń w czasie mojego rocznego pobytu na wyspie Minosa.

Gdy odwiedzałam inne klasztory opisane w poprzednich odcinkach cyklu zawsze spotkałam się z uprzejmością i życzliwością, mniszki chętnie opowiadały mi historie związane z każdym z monasterów, częstowały orzeźwiającą lemoniadą i smakołykami, udostępniały wnętrza kościołów i kapliczek.

Choć pustynia duchowa, na którą zdecydowały się wyjść mieszkanki klasztoru Kiera Kardiotissa i innych, była niejednokrotnie bardzo zatłoczona, to we wszystkich odwiedzanych przeze mnie monasterach dało się odczuć ten szczególny spokój i momentami wręcz niezwykłą ciszę, jakby wkraczało się w zupełnie inną rzeczywistość, a przebywanie tam stawało się zaproszeniem do podróżowania w głąb siebie.